Gronkiewicz-Waltz na zimno przeprowadziła akcję zohydzania na świecie Polski rządzonej przez PiS

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.  PAP/Rafał Guz
fot. PAP/Rafał Guz

Hanna Gronkiewicz-Waltz pewnie uznała, że koledzy z Platformy sobie nie radzą w zwalczaniu PiS, nawet na europejskim forum, gdzie mają łatwiej, więc wzięła sprawy w swoje ręce. Z charakterystycznym wdziękiem słonia w składzie porcelany, co też jest często udawane, żeby trudniej było jej przypisywać przebiegłość i premedytację. Podobnie jak jej partyjni koledzy w Brukseli i Strasburgu Gronkiewicz-Waltz poszła na całość, tylko argumentami jak kule z kałasznikowa, bo tym są bezpośrednie i pośrednie oskarżenia o antysemityzm, rasizm i faszyzm. To ma się przylepić do PiS i być punktem odniesienia. I ma pomóc w totalnej wojnie z rządzącą obecnie formacją w Polsce i za granicą. Całość wygląda na coś wyjątkowo obrzydliwego, gdy wziąć pod uwagę okoliczności, jakie stanowią tło dla tej akcji, czyli rocznica powstania w warszawskim getcie.

Jest coś, co czyni tę sprawę jeszcze bardziej paskudną. Jak opisał to m.in. we „w Sieci” Marek Pyza (w listopadzie 2014 r.) mąż Hanny Gronkiewicz-Waltz odziedziczył po wuju część kamienicy przy Noakowskiego w Warszawie. Przed wojną kamienica należała do rodzin Oppenheimów i Regirerów. Właściciele, polscy obywatele żydowskiego pochodzenia, nie przeżyli wojny. Kamienica przeszła w obce ręce wskutek zwykłego oszustwa i kiedy pod koniec lat 40. odnalazła się wdowa po Szlamie Oppenheimie, starała się ją odzyskać. Ale przeszkodziły w tym dekrety Bieruta o nacjonalizacji. Jako ostatni właściciele w księdze hipotecznej figurowali ci, którzy przejęli kamienicę od tego, kto ją ukradł, czyli m.in. wuj Andrzeja Waltza, męża obecnej prezydent Warszawy. I w ten sposób mąż pani prezydent odziedziczył część kamienicy przed laty ukradzionej prawowitym spadkobiercom. Hanna Gronkiewicz-Waltz tłumaczyła, że o niczym nie wiedziała, a dodatku najważniejsze decyzje zapadły, gdy prezydentem Warszawy był Lech Kaczyński, więc wszystko było zgodne z prawem, a ona nie ma żadnego problemu moralnego. Nie wnikając w szczegóły, użycie antysemickich argumentów, gdy się ma w szafie szkielet w postaci sprawy kamienicy przy Noakowskiego jest co najmniej wątpliwe i zadziwiające. I wskazuje na wyjątkowy tupet. Co tylko potwierdza, że mamy do czynienia  z osobą wyrachowaną, bezwzględną i wszystko chłodno planującą.

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych