Przyznam, że niespecjalnie ekscytują mnie dzisiejsze sejmowe ekscesy. Owszem, są interesujące jako pożywka dla bardziej satyrycznych form publicystycznych, ale z politycznego punktu widzenia to wciąż to samo: marnowanie zasobów na zajmowanie się sprawą jałową, która bez politycznego rozstrzygnięcia będzie się ciągnąć miesiącami – być może dłużej niż potrwa kadencja sędziego Rzeplińskiego. Zaś politycznego rozstrzygnięcia i woli jego osiągnięcia nie widać po żadnej ze stron.
Jeżeli faktycznie taktyka polegająca na zerwaniu kworum w głosowaniu nad kandydaturą prof. Zbigniewa Jędrzejewskiego została wymyślona w klubie Kukiz ’15, to nie ma w tym niczego zaskakującego ani oburzającego. Klub Pawła Kukiza od początku zajmował stanowisko krytyczne wobec postępowania PiS w sprawie Trybunału, a teraz sięgnął po wybieg formalny, po który zapewne sięgnąłby chętnie PiS, gdyby był na miejscu obecnej opozycji. Inna sprawa, że słabe zorganizowanie akcji nieco opozycję kompromitują – podobnie jak marszałka Kuchcińskiego kompromituje niezdolność do opanowania sytuacji na sali obrad. Ale to w końcu także nic nowego – Marek Kuchciński nie został formalnie drugą osobą w państwie ze względu na swój refleks, przymioty intelektualne czy błyskotliwość.
Jeśli Kukiz ’15 coś na tej sytuacji może stracić, to jedno ze swoich najbardziej rozpoznawalnych nazwisk – Kornela Morawieckiego, którego wypowiedzi i poglądy i tak zresztą sytuują go bliżej PiS niż bardziej wolnorynkowego klubu Pawła Kukiza. Nie zdziwiłbym się, gdyby zasłużony opozycjonista wkrótce znalazł się w klubie partii rządzącej.
Przy okazji kolejny raz objawił się prawny absurd w postaci zakazu głosowania za innego posła. Nie neguję, że z czysto prawnego punktu widzenia to faktycznie przestępstwo – zobaczymy, jak zachowa się tutaj prokuratura, do której wpłynęło już doniesienie w tej sprawie. Jednak z punktu widzenia zdrowego rozsądku zakaz jest absurdalny – podobnie jak absurdem jest ściganie obywateli za podpisanie się za inną osobę, jeśli ta osoba udzieliła na to zgody. To jedna z paranoi polskiego systemu prawnego. Doprawdy, nie dostrzegam niczego nagannego w tym, że jeden poseł prosi innego, aby w konkretnym głosowaniu oddał za niego głos. Warto pamiętać, że nawet w wyborach możliwe jest głosowanie przez pełnomocnika.
Absurd jest tym dotkliwszy, że – paradoksalnie poza klubem Pawła Kukiza – w Sejmie na ogół żadnej dyskusji wewnątrz ugrupowań nie ma i zamiast poszczególnych parlamentarzystów na sali mogliby zasiadać pojedynczy przedstawiciele partii, oddając głosy w imieniu wszystkich posłów danego klubu. To oczywiście zjawisko fatalne, wynikające w dużej mierze z polskiej ordynacji wyborczej, niemniej jest faktem. W tej sytuacji ściganie przypadków głosowania za kogoś staje się tym bardziej groteskowe.
Wszystko to, jako się rzekło, byłoby nawet dość zabawne, gdyby nie fakt, że akurat dzisiaj rozpoczynają się uroczystości związane z 1050-leciem chrztu Polski. Nikt będący przy zdrowych zmysłach nie mógłby oczywiście oczekiwać, że z tej okazji nastąpi jakieś masowe oświecenie i pojednanie. W ogóle oczekiwanie powszechnej zgody w kraju z normalnym życiem politycznym jest jednym z najgłupszych możliwych dezyderatów. Jest jednak przykre, że przy tej absolutnie wyjątkowej okazji nie pomyślano o chwilowym wyciszeniu sporów – choćby o tym, żeby nie planować na ten tydzień posiedzenia Sejmu. Nie po to, żeby zapewnić nam lepsze samopoczucie, ale po to, żeby skupić uwagę Polaków na czymś znacznie trwalszym niż ten czy inny rząd, ten czy inny skład TK albo parlamentu. Skutek jest więc taki, że uroczystości w Wielkopolsce przemkną gdzieś pomiędzy kolejnymi rytualnymi połajankami polityków.
Porównanie z Milenium w roku 1966 wypada nadzwyczaj blado. Oczywiście, okoliczności były całkiem inne, Kościół był naturalnym ośrodkiem oporu przeciwko komunie, ale trudno uniknąć gorzkiej refleksji, że w wolnej Polsce rocznica cywilizacyjnego wyboru, który zaważył na całej historii państwa i narodu, przecieka nam między palcami.
Wygląda zatem na to, że miał rację Jacek Kaczmarski, gdy na początku lat 90. śpiewał w niezrównanym „Polonezie biesiadnym” (napisanym i wykonywanym wspólnie z Jackiem Kowalskim): „Godni tylko, gdy w niewoli, bo ich wtedy razem boli”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/288812-godni-tylko-gdy-w-niewoli-bo-ich-wtedy-razem-boli
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.