Platforma gra za wszystko, mając w kartach tylko blotki i żołędnego waleta. Asy są w rękawie PiS

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Flickr/Platforma
Fot. Flickr/Platforma

Na początek mocna opinia:

To jest absolutny i totalny skandal, ocierający się wręcz o zdradę. Gdyby w każdych innych warunkach doszło do sytuacji, że mamy legalne państwo (…) i ktoś zwraca się do obcych mocarstw, mówiąc, że jego instytucje są niewiarygodne, że to państwo jest nieważne, że to, czym to państwo się zajmuje, budzi wątpliwości, to jest to sytuacja absolutnie skandaliczna!

— powiedział…

No, właśnie – kto Państwa zdaniem? Kaczyński? Duda? Szydło? Któż mógł tak w czambuł potępić zwracanie się do zagranicznych instytucji o pomoc w rozwiązaniu spraw polskich? A gdybym Państwu przypomniał, że to nikt z PiS, ani nawet od Kukiza czy Korwina?

Tak, tak, to Paweł Graś, prawa rąsia Donalda Tuska, ikona Platformy Obywatelskiej, która to partia, dziś, nie bacząc na śliski ślad, jaki będzie się za nią ciągnął aż do ostatecznego wyprowadzenia partyjnego sztandaru (swoją drogą – ciekawe, co mają tam wypisane?) trzepie się po udach ze szczęścia. Bo Parlament Europejski przegłosował rezolucję w sprawie Polski.

PO nawet nie próbowała już dziś ukrywać, jak bardzo cieszy się z tej rezolucji. Momentami przypominało to, niestety, śmiech głupiego do sera, bo PE wyraźnie stwierdził, iż „zagrożeniem dla demokracji w Polsce” jest „paraliż Trybunału Konstytucyjnego”. A ci skaczą z radości. Jak widać, politycy PO nie zdążyli jeszcze zaznajomić się z opinią zaprzyjaźnionego z nimi Trybunału Konstytucyjnego, który – mimo wyraźnej do PiS-u antypatii – stwierdził jasno i przejrzyście: to koalicja PO-PSL rozpoczęła proces destrukcji TK.

Ale co tam, jak śpiewał Wojciech Młynarski: „Po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy”. Więc Platforma szaleje ze szczęścia. Że „Polska jest osamotniona i przestaje być słuchana”, jak poinformował komisarz Lewandowski z PO. Że Unia „znalazła pretekst, by zająć się Polską”, jak chełpił się przewodniczący Tusk. Ten ostatni zresztą, jak za starych dobrych czasów, mijał się dziś z prawdą wielokrotnie. Choćby mówiąc: „Jeśli najpierw się zaprasza Komisję Wenecką, a potem ignoruje się jej orzeczenie, to nie dziwi, że to budzi pewien niepokój w całej Europie”. Co nazywa „ignorowaniem”? Powołanie sejmowego zespołu, który ma się zająć oceną możliwości wdrożenia w Polsce opinii Komisji?

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych