„Panama Papers”. Piskorski nie czuje się winny. „Na polityków w Polsce wylewa się duże ilości hejtu. Mam prawo do prywatności i zarabiania”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Marcin Bielecki
Fot. PAP/Marcin Bielecki

Nie zajmuję stanowisk publicznych, a funkcję przewodniczącego Stronnictwa Demokratycznego sprawuję społecznie. Dlatego proszę o uszanowanie mojego prawa do prywatności - mówi Paweł Piskorski o aferze wokół wycieku dokumentów z panamskiej kancelarii Mossack Fonseca w rozmowie z dziennikiem „Polska The Times”.

Jak zaznacza lider SD „na życie zarabia jako przedsiębiorca”. Nie chce jednak ujawnić w jakiej branży.

Właśnie na tym polega komfort bycia poza życiem politycznym, że mogę odmówić udzielenia odpowiedzi na to pytanie. Przysługuje mi prawo do prywatności. […]Jesli chodzi o „Panama Papers” to mogę mówić tylko o sobie - i zapewniam, że wszystkie moje poczynania były zgodne z prawem. Jednocześnie podkreślam, że w pełni korzystam ze swoich praw, a więc z tego, że nie sprawuję żadnej funkcji publicznej, która by ograniczała moje możliwości działania. Mogę robić wszystko, co chcę - tylko w granicach prawa

—mówi Piskorski, i zaznacza, że fakt, że kiedyś był prezydentem Warszawy, czy europosłem, nie oznacza, że nie może zajmować się niczym innym do końca życia.

Żadne moje działania biznesowe nie są związane z moją dawną działalnością polityczną, na przykład nawet nie próbuję szukać możliwości inwestycyjnych na terenie Warszawy. To miasto znam bardzo dobrze, ale wiem, że mogłaby powstać kolizja interesów i czy nie stanąłbym przed zarzutami dotyczącymi nadużywania posiadanej wiedzy

—zapewnia. Według niego politycy uzależnieni od polityki pod względem ekonomicznym są w najgorszej sytuacji - oni nie mogą z tego świata się wycofać, gdyż mają świadomość, jak trudno im będzie znaleźć zajęcie poza nią.

Dopóki politycy zachowują wpływ na władzę, dopóty mają dostęp do stanowisk. Natomiast gdy ich partia traci władzę, ten dostęp traci - a to oznacza, że rządy przejęli ich przeciwnicy, więc w takiej sytuacji żadna firma publiczna nie podejmie ryzyka zatrudnienia osoby związanej z partią opozycyjną

—przekonuje Piskorski. Jego zdaniem Polacy traktują polityków dawna z bardzo dużą podejrzliwością - by użyć takiego łagodnego określenia.

Powszechnie uważa się, że osoba, która pełniła funkcję publiczną, na pewno zdążyła się w tym czasie dorobić. Gdy z kolei były polityk nie potrafi przez osiem lat znaleźć zajęcia - a znam takie przypadki - to natychmiast takiemu przykleja się łatkę nieudacznika i durnia. Ale tak już jest. Na polityków w Polsce wylewa się duże ilości hejtu i pozostaje tylko się z tym pogodzić, gdyż trudno to zmienić

—uważa polityk SD i podkreśla, że „nie ma zamiaru biadolić”.

Wiem, że wiele grup społecznych ma dużo gorzej niż politycy, czy byli politycy. Ale też nie widzę powodu, by nie nazywać rzeczy po imieniu. Takie sytuacje się dzieją, więc chcę o nich powiedzieć

—mówi. Z rajami podatkowymi nie należy – w opinii Piskorskiego – walczyć.

Co to jest bowiem ten „raj podatkowy”, który jest powszechnie napiętnowany? Chodzi o kraj, który na ogół jest znacznie mniej rozwinięty niż państwa najbogatsze. Taki kraj próbuje przyciągnąć do siebie kapitał i inwestycje, proponując inwestorom lepsze warunki. reklama Proszę pamiętać, że Polska w latach 90. zachowywała się podobnie. Może akurat nie w sektorze bankowym, ale w branży usług jak najbardziej. Trudno mi sobie wyobrazić mechanizm zabraniający poszczególnym państwom tej formy konkurencji na globalnych rynkach

—przekonuje lider SD. Według niego „te osoby, które będą chciały transferować pieniądze poza granice swoich państw, i tak znajdą na to sposoby”.

Natomiast zaostrzanie regulacji (unijnych) może mocno zaszkodzić drobnym przedsiębiorcom, gdyż nałoży na nich dodatkowe obowiązki komplikujące ich pracę. Dlatego trzeba być w tej materii bardzo ostrożnym. […] W zglobalizowanym świecie takie transakcje ponad granicami coraz częściej okazują się być ważną częścią biznesu, nie należy ich więc komplikować bardziej niż jest to niezbędne.

—twierdzi Piskorski. Jego zdaniem „trzeba wprowadzać zasady, które pozwolą zlikwidować najbardziej skrajnie przykłady wyprowadzania pieniędzy z kraju”.

Ale z drugiej strony nie da się tego osiągnąć poprzez wprowadzenie zakazu inwestowania pieniędzy przez obywateli Unii Europejskiej w państwach, uważanych obecnie za raje podatkowe. Przede wszystkim dlatego, że lista krajów z niskimi podatkami jest płynna, bardzo trudno regulacjami będzie je objąć - bez psucia przy okazji zasad współpracy międzynarodowej

—mówi polityk i samozwańczy „przedsiębiorca”.

Ryb, polskatimes.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych