Prezydent Komorowski lubi przyjść do kościoła św. Anny na niedzielną Mszę Świętą. Smutne, że dziś daje zielone światło dla awantur feministek

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
prezydent.pl/YT
prezydent.pl/YT

Przynajmniej od czasu awantury na Krakowskim Przedmieściu, gdy na modlących się przy krzyżu oddawano mocz i krzyczano „Chcemy Barabasza!”, wiemy dobrze, że obok nas - często jako koledzy z pracy, szkoły czy Facebooka - żyją ludzie, którzy są kompletnie oderwani od kulturowego kodu, na którym oparta jest nasza cywilizacja. Awantura wywołana przez feministki jest tylko naturalnym pójściem o krok dalej i wejściem w mury świątyni. Na Zachodzie przerabiali to ładnych parę lat temu.

W Polsce to jednak radykalna garstka, których zachowanie - mimo wszystko - nie znajduje poklasku wśród społeczeństwa, nawet wśród tej jego części, której z Kościołem jest nie po drodze. I szczerze wierzę, że tego typu akcje, jak przerwanie Mszy Świętej w kościele czy promocja kogoś takiego jak Dominik Taras zwyczajnie nie mają w Polsce przyszłości.

Szalenie smutne jest jednak to, że w imię politycznych korzyści (dodajmy - bardzo znikomych) pod rękę z tego typu środowiskami idą dziś ludzie, wydawało się, poważni i zupełnie serio zatroskani o los wspólnoty chrześcijańskiej, narodowej. Kościół, także w Polsce, przeżył nie takie ataki jak kuriozalne hece feministek, przeżyje i ten. Ale brak jednoznacznego potępienia, a nawet mrugnięcie okiem i ciche przyklaskiwanie dla feministek zakłócających dziś Mszę Świętą będą miały bardzo niekorzystne efekty w przyszłości. I to już wkrótce. Rozumiem, że politycy często sprawy wiary i nauki Kościoła wykorzystują jako instrument w walce o głosy i poparcie. Uważam jednak, że powszechny powinien być konsensus w tak delikatnych kwestiach jak przerwanie Mszy Świętej.

Zadziwia też to, że kogoś, kto żyje na co dzień wśród ludzi Kościoła może dziwić stanowisko Episkopatu w sprawie zakazu aborcji i ochrony życia. Choć sam mam podobne wątpliwości co Łukasz Adamski (odbicie wahadła w liberalną stronę), to trzeba być niebywale naiwnym albo cynicznym, by widzieć w stanowisku biskupów ws. aborcji przekaz „polityczny”.

Mieliśmy ostatnio szereg wspomnień dwóch ważnych kapłanów - św. Jana Pawła II (przy okazji 11 rocznicy jego śmierci) i ks. Jana Kaczkowskiego, który umarł w drugi dzień świąt Wielkanocnych. Ileż było ciepłych słów - płynących nawet z środowisk dalekich od Kościoła. Może przy okazji sporu o ustawę antyaborcyjną warto wrócić do nauki tych księży?

Poniżej fragment homilii Jana Pawła II z 1997 roku w Kaliszu. Warto zapytać za Dariuszem Karłowiczem: ilu polskich katolików, nie tylko duchownych, miałoby dziś odwagę powtórzyć publicznie te słowa?

Wiele razy powtarzam - i jestem tego pewny - że największym niebezpieczeństwem zagrażającym pokojowi jest dzisiaj aborcja. Jeżeli matce wolno zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie, byśmy się nawzajem nie pozabijali? Jedynym, który ma prawo odebrać życie, jest Ten, kto je stworzył. Nikt inny nie ma tego prawa: ani matka, ani ojciec, ani lekarz, żadna agencja, żadna konferencja i żaden rząd. (…) Przeraża mnie myśl o tych wszystkich, którzy zabijają własne sumienie, aby móc dokonać aborcji. Po śmierci staniemy twarzą w twarz z Bogiem, Dawcą życia. Kto weźmie odpowiedzialność przed Bogiem za miliony i miliony dzieci, którym nie dano szansy na to, by żyły, kochały i były kochane? (…) bądźcie solidarni z życiem. Wołanie to kieruję do wszystkich moich rodaków bez względu na przekonania religijne. Do wszystkich ludzi, nie wyłączając nikogo. Z tego miejsca jeszcze raz powtarzam to, co powiedziałem w październiku ubiegłego roku: „naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości”. [Wierzcie, że nie było mi łatwo to powiedzieć. Nie było mi łatwo powiedzieć to z myślą o moim narodzie, bo ja pragnę dla niego przyszłości, wspaniałej przyszłości.] Potrzebna jest więc powszechna mobilizacja sumień i wspólny wysiłek etyczny, aby wprowadzić w czyn wielką strategię obrony życia. Dzisiaj świat stał się areną bitwy o życie. Trwa walka między cywilizacją życia a cywilizacją śmierci. Dlatego tak ważne jest budowanie „kultury życia”: tworzenie dzieł i wzorców kulturowych, które będą podkreślały wielkość i godność ludzkiego życia; zakładanie instytucji naukowych i oświatowych, które będą promowały prawdziwą wizję osoby ludzkiej, życia małżeńskiego i rodzinnego; tworzenie środowisk wcielających w praktykę codziennego życia miłość miłosierną, którą Bóg obdarza każdego człowieka, zwłaszcza cierpiącego, słabego i ubogiego, [nienarodzonego].

Ilu z zachwycających się postawą i nauką ks. Kaczkowskiego byłoby w stanie podpisać się pod jego słowami o aborcji?

To, że ktoś jest ciężko chory jeszcze przed urodzeniem, nie odbiera mu prawa do życia. (…) Ależ to naprawdę jest eugenika! Proszę popatrzeć na społeczeństwa Zachodu. Tam już nie rodzą się dzieci z trisomią 21 chromosomu, czyli z zespołem Downa. Przypadki te diagnozowane są bardzo wcześnie i od razu kwalifikowane do aborcji. Zadaję więc pytanie: co jest ciężkim i nieodwracalnym uszkodzeniem płodu? Brak rączki, nóżki, w ogóle kończyn, deformacja, zajęcza warga, rozszczepienie podniebienia, przepuklina mózgowo-oponowa? Katolicką odpowiedzią na to pytanie jest hospicyjna opieka perinatalna. Zainicjował ją w Polsce docent Dangel w warszawskim hospicjum dla dzieci. Po traumatycznym doświadczeniu rodziców, którzy przez wiele lat starali się o dzieci, a gdy kobieta zaszła w ciążę, okazało się, że dziecko nie będzie miało większych szans na przeżycie, to tam rodzice znajdują odpowiednią opiekę. (…) Jeżeli w przypadku gwałtu mamy do czynienia z trzema osobami dramatu, to niewątpliwie niewinnymi ofiarami są kobieta i poczęte dziecko. I niech żaden idiota nie mówi, zwłaszcza prawicowy publicysta, że kobiety same prowokują do gwałtu. Takie słowa to hańba. W żadnych okolicznościach nie ma wytłumaczenia dla gwałtu. Winny jest ten, kto gwałci. A co się w takiej sytuacji dzieje? Najbardziej winny dostaje, jeśli w ogóle, lekko po łapach. Z całym humanizmem prawa. Niewinne dziecko jest zabijane, bo to stosunkowo łatwe, ono nie krzyczy. A kobiecie dokładamy kolejną traumę, bo zamiast wsparcia emocjonalnego i stworzenia warunków do tego, by mogła po urodzeniu oddać dziecko komuś, kto na nie czeka, otrzymuje złudną szansę „pozbycia się problemu”, a wręcz jest niekiedy do aborcji przynaglana. Sprawa nieco się komplikuje w przypadku kazirodztwa. To, że ojciec, brat czy kuzyn jest chamem i pijakiem, który zgwałcił córkę, siostrę czy kuzynkę, nie zmienia faktu, że poczęte dziecko jest osobą i ma swoją godność.

To banał, ale o sprawach życia i śmierci można mówić tylko poważnie. Przykre, że ktoś taki jak Bronisław Komorowski - mimo wszystko polityk, za którym stoi ponad 8 mln głosów - wybiera ciche wsparcie dla feministycznych awantur.

Ach, i do zobaczenia w kościele św. Anny, panie prezydencie. W niedzielny wieczór pewnie pan jeszcze kiedyś do niego zajrzy.


Prawdziwe oblicze Bronisława Komorowskiego w książce Wojciecha Sumlińskiego „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”. Przeczytaj koniecznie! Pozycja w ciągłej sprzedaży „wSklepiku.pl”.

« poprzednia strona
12

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych