Czy w Polsce wypada wywierać jawne naciski na sąd tuż przed podjęciem ważnej decyzji?
Oczywiście nie wypada. Może nawet nie wolno. Chyba, że chodzi o uderzenie w IV RP, w obóz Prawa i Sprawiedliwości. Wówczas każdy chwyt jest dozwolony.
W dzisiejszej „Gazecie Wyborczej” znajdujemy taką właśnie próbę wywarcia nacisku. Taki bowiem ma charakter wyeksponowany na drugiej stronie felieton Mariusza Jałoszewskiego pt. „Czas próby sędziów”.
Chodzi o trwające właśnie posiedzenie Sądu Okręgowego w Warszawie w sprawie byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego i innych b. członków kierownictwa Biura, skazanych nieprawomocnie w marcu 2015 r. na kary więzienia za rzekome nadużycie władzy, a ułaskawionych w listopadzie 2015 r. przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Jak czytamy:
Wymiar sprawiedliwości w czasach nihilizacji prawa i chaosu prawnego, jaki nam grozi - jeśli władza nie będzie uznawała wyroków TK - musi pokazać, że nie da się zastraszyć politykom. Będzie stać na straży prawa, nawet jeśli władza wprowadzi ustawę „dyscyplinującą” sędziów, którą straszył niedawno Jarosław Kaczyński. Dla sędziów przyszedł czas próby.
Co konkretnie oznacza ten „czas próby dla sędziów”? Ano to, że - wzywa Jałoszewski - „z sądu musi wyjść jasny sygnał, że wymiar sprawiedliwości nie zgadza się na cyniczne łamanie i naginanie prawa, nawet przez prezydenta”.
„Wyborcza” szczuje więc sędziów przeciwko uświęconemu Konstytucją prawu głowy państwa do stosowania aktów łaski. Prawa, po które Andrzej Duda bardzo słusznie sięgnął właśnie w odniesieniu do Mariusza Kamińskiego i jego współpracowników z CBA. Nie ma przecież żadnych, ale to żadnych wątpliwości, że ich skazanie - oparte na kuriozalnych łamańcach prawnych - miało cechy zemsty politycznej, i nie miało nic wspólnego z obiektywną oceną sprawy.
Jeżeli sędziowie pójdą tropem wezwania „Wyborczej”, i będą sprawę nakręcali dalej - czyli jeżeli jej nie zamkną, jak powinni uczynić - osiągną jeden cel: wykreują chaos prawny. I w tej sytuacji, i na przyszłość.
Warto zapamiętać ten moment: gdy celem jest uderzenie w politycznego przeciwnika, dla Czerskiej nie ma znaczenia Konstytucja z jasno zapisanym prawem prezydenta do stosowania weta (bez określenia, w którym momencie procesu). Nie ma znaczenia także troska o rzekomo święty porządek prawny. Nie ma znaczenia szacunek dla autonomii sądów. Gdy chodzi o ściganie przeciwników, wolno wszystko. Wolno nawet de facto zastraszać sędziów. Bo choć PiS rządzi w polskiej polityce, to w wielu korporacjach - zwłaszcza prawniczej - niemal dyktatorsko rządzą przeciwnicy PiS.
W tej próbie wpłynięcia na sąd, wartej zapamiętania głównie na przyszłość, jeden element urzeka jednak szczególnie: brak jakiejkolwiek wzmianki o człowieku, który pozytywnie odpowiedział na „czas próby”, czyli o sędzim Wojciechu Łączewskim. To on skazał Mariusza Kamińskiego, snując przy tym absurdalne rozwiązania o „stalinizmie” CBA. To on wreszcie - jak wiele wskazuje - proponował komuś, kogo uważał za Tomasza Lisa - pomoc w zwalczaniu obecnego rządu. To nim zajmuje się dziś sędziowski rzecznik dyscyplinarny rozpoczyna „czynności wyjaśniające”.
Próba wymazania sędziego Łączewskiego z tej historii pokazuje, jak kulawą i jawnie propagandową konstrukcję buduje „Wyborcza”. Pokazuje też, dlaczego Polacy wyraźnie bardziej pragną sędziów szukających prawa i sprawiedliwości niż sędziów-publicystów naśladujących w wyrokach styl i szczególnie rozumiane „umiłowanie prawdy” swojej gazety-matki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/286895-czas-proby-sedziow-czyli-wyborcza-szczuje-wymiar-sprawiedliwosci-przeciwko-prezydentowi-i-konstytucji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.