Spory dotyczące konkretnej kandydatury na nowego prezesa IPN zostawiam na boku, bo znacznie ważniejsze jest pytanie o sposób traktowania instytucji przez obecną władzę. Pytanie, które zresztą stawiałem wielokrotnie. IPN jest jednym z niewielu miejsc, których poprzedniej ekipie nie udało się zawłaszczyć – dzięki roztropności odchodzącego prezesa zachował niezależność w bardzo trudnym czasie, płacąc za to cenę w postaci utraty siedziby i przeniesienia do anonimowego zagłębia biurowego. Powołano go dzięki głosom dwóch rywalizujących obecnie ugrupowań. Logika państwowa nakazywałaby zachowanie specjalnego statusu przynajmniej tej instytucji i spoglądania nieco dalej niż najbliższa kadencja Sejmu. Pozostawienie względnie niezależnej pozycji prezesa oraz zaangażowania środowisk historyków (poprzez udział w wyborze Rady IPN, znoszonej obecną nowelizacją) zwiększa prawdopodobieństwo, że inna ekipa, dla której dbałość o przeszłość może być mało ważna, nie zniszczy Instytutu.
Logika partyjna natomiast nie pozostawia miejsca na instytucje niezależne. Jest też z zasady krótkowzroczna. Nie chciałbym odczuwać Schadenfreude, gdy za kilka lat, korzystając skwapliwie z rozwiązań przepychanych dzisiaj przez posłów Mularczyka i Terleckiego, inna siła polityczna zrobi prezesem IPN w pełni dyspozycyjnego funkcjonariusza, który Instytut praktycznie zamknie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Spory dotyczące konkretnej kandydatury na nowego prezesa IPN zostawiam na boku, bo znacznie ważniejsze jest pytanie o sposób traktowania instytucji przez obecną władzę. Pytanie, które zresztą stawiałem wielokrotnie. IPN jest jednym z niewielu miejsc, których poprzedniej ekipie nie udało się zawłaszczyć – dzięki roztropności odchodzącego prezesa zachował niezależność w bardzo trudnym czasie, płacąc za to cenę w postaci utraty siedziby i przeniesienia do anonimowego zagłębia biurowego. Powołano go dzięki głosom dwóch rywalizujących obecnie ugrupowań. Logika państwowa nakazywałaby zachowanie specjalnego statusu przynajmniej tej instytucji i spoglądania nieco dalej niż najbliższa kadencja Sejmu. Pozostawienie względnie niezależnej pozycji prezesa oraz zaangażowania środowisk historyków (poprzez udział w wyborze Rady IPN, znoszonej obecną nowelizacją) zwiększa prawdopodobieństwo, że inna ekipa, dla której dbałość o przeszłość może być mało ważna, nie zniszczy Instytutu.
Logika partyjna natomiast nie pozostawia miejsca na instytucje niezależne. Jest też z zasady krótkowzroczna. Nie chciałbym odczuwać Schadenfreude, gdy za kilka lat, korzystając skwapliwie z rozwiązań przepychanych dzisiaj przez posłów Mularczyka i Terleckiego, inna siła polityczna zrobi prezesem IPN w pełni dyspozycyjnego funkcjonariusza, który Instytut praktycznie zamknie.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/286810-nie-personalia-ale-instytucje-o-ipn-raz-jeszcze-logika-partyjna-jest-z-zasady-krotkowzroczna?strona=2