Równolegle ze zwiększaniem potencjału odstraszania (deterrence) na wschodniej flance NATO musimy jednak również prowadzić dialog z Rosją. To nie my, lecz Dmitrij Miedwiediew powiedział na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, że weszliśmy w nową zimną wojnę. My tego nie popieramy. Nie chcemy budować destruktywnego balansu między nami a Rosją na wschodniej granicy Polski. Chcemy wzmocnić możliwości defensywne NATO na wschodniej flance przeciwko możliwościom ofensywnym Rosji, absolutnie nie wykluczając jednak dialogu, bo to właśnie dialog może wspomóc budowanie trwałego pokoju. Niemniej musi on być oparty, jak już wspomniałem, na poszanowaniu prawa międzynarodowego. W przeciwnym razie nie będzie to dialog i nie osiągniemy stabilności. Wspieramy zatem dialog z Rosją, ale tylko wtedy, kiedy będzie respektowane prawo międzynarodowe. W tym więc kontekście nałożone na Federację Rosyjską sankcje należy uznać za legalną i wynikającą z ustaleń międzynarodowych odpowiedź na pogwałcenie prawa. Nie są one żadną zemstą, a jedynie narzędziem legalnej odpowiedzi w stosunkach międzynarodowych. Dlatego należy je podtrzymywać tak długo, jak długo trwa łamanie prawa międzynarodowego.
Suwerenność państw w UE
Oprócz bezpieczeństwa zasadniczą sprawą jest także reforma Unii Europejskiej. Wiemy bowiem wszyscy, że UE znajduje się obecnie w głębokim kryzysie, który stawia pod znakiem zapytania fundamenty współczesnego modelu integracji europejskiej.
Czytając list przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska zawierający propozycję dla Brytyjczyków dotyczącą ich pozycji wewnątrz UE zwróciłem uwagę na to, że jedna z jej części nosi tytuł „O suwerenności”. Powiem szczerze, że bardzo mnie to zaskoczyło – w pozytywnym sensie. Przecież jeszcze niedawno w najważniejszych gremiach unijnych głoszono, że słowo „suwerenność” ma zostać na zawsze wymazane z europejskiego języka. Patrząc na dokumenty czy listy różnych ruchów proeuropejskich, jak na przykład grupy im. Altiero Spinellego, widzimy, że zaczynały się one zawsze od zdania, że suwerenność państw narodowych jest koncepcją należącą do przeszłości. A tu w dokumencie określającym warunki członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej, napisanym przecież przez reprezentantów UE, w jego centrum znajduje się zasada suwerenności. To bardzo interesujące i mam nadzieję, że znamionuje trwałą tendencję dotyczącą nie tylko Wielkiej Brytanii. Oczywiście każdy kij ma jednak dwa końce. Jeżeli zasada suwerenności miałaby doprowadzić do podważenia zasady wspólnotowości i zniszczenia dotychczasowego dorobku integracji europejskiej, byłoby to niekorzystne dla Europy. Ale jeżeli uda nam się połączyć wspólnotowość z zachowaniem suwerenności poszczególnych państw, wówczas osiągniemy taki model integracji, za jakim opowiada się Polska. Nazywamy ten model „Europą wolnych narodów i równych państw”. Wierzymy, że powrót do korzeni integracji europejskiej, słuchanie siebie nawzajem i szukanie konsensusu, jest drogą przyszłości UE. To ją wzmocni, w przeciwieństwie do budowania zhierarchizowanej, wertykalnej Europy, czemu się sprzeciwiamy.
Wydarzenia wokół kryzysu migracyjnego są najlepszym przykładem na to, jak bardzo nie sprawdza się model Europy wertykalnych rządów z bardzo małą liczbą faktycznych decydentów. Taki model jest sprzeczny z ideą integracji europejskiej. Wszyscy teraz wiemy – sześć miesięcy po wrześniu 2015 r. – że podjęta przez kilka tylko ośrodków władzy decyzja o relokacji uchodźców i metoda tzw. Willkommenspolitik po prostu się nie sprawdza. To nie działa. Pół roku później setki tysięcy ludzi stały się ofiarą tej złej decyzji. Teraz wszyscy szukamy rozwiązań tego problemu i powracamy do propozycji sprzed pół roku wysuniętych przez państwa naszego regionu, które wówczas po prostu pominięto, a nawet oprotestowano. Jednym z tych krajów była Polska. Prezydent Andrzej Duda dokładnie przedstawił wtedy, pół roku temu, te rozwiązania, które chce się zastosować dzisiaj. Wówczas jednak – przez wertykalną strukturę władzy w UE – te propozycje odrzucono. Dzisiaj my i setki tysięcy ludzi płacimy cenę za tę katastrofę, jaką była strategia relokacji uchodźców. (…) Dlatego ponownie domagamy się Europy wolnych narodów i równych państw. Europa nie potrzebuje hegemonów, lecz wspólnoty.
Wierzymy w oś północ-południe
Ważnym celem, który przyświeca polityce zagranicznej Polski, jest wzmocnienie naszej pozycji na Wschodzie. W Polsce mówi się, że na Zachodzie walczymy o nasze interesy, a na Wschodzie o byt. Patrząc na to geograficznie, przyszłość wschodniego sąsiedztwa Polski, obok UE i NATO, jest najważniejszym i absolutnie kluczowym obszarem działań naszej polityki zagranicznej. Sytuacja w tej części Europy zmienia się codziennie, choćby teraz, kiedy na Ukrainie rozpadła się koalicja rządząca. Jeżeli Ukraina nie będzie skuteczna jako państwo, przestanie być państwem i stanie się tylko przestrzenią. Przestrzeń zaś zawsze można podzielić lub wypełnić czymś innym. To państwo jest partnerem i graczem, kimś, z kim można współpracować. Próżnia zaś kusi i zaprasza sąsiadów. (…) Polsce zależy na sprawnie funkcjonującym państwie ukraińskim.
Czwartym celem jest nowa aktywność państwa polskiego w obszarze tzw. Międzymorza, a więc państw między Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym [stąd również nazwa grupy „ABC”; przyp. red.]. Chodzi o znaczące wzmocnienie współpracy między tymi państwami. Dla nas to bardzo istotne narzędzie budowania osi północno-południowej wewnątrz Europy. Przez wiele lat, także po 1989 r., polityka europejska zdominowana była przez perspektywę osi zachodnio-wschodniej. My jednak naprawdę wierzymy w oś północ-południe, włączając w to również Skandynawię.
To nie jest koncepcja geopolityczna, lecz koncepcja o bardzo praktycznym wymiarze regionalnym. Chcemy zintegrować ze sobą państwa od Estonii po Chorwację, od Bułgarii po Polskę. Problemem państw tego regionu jest bowiem to, że nie są one ze sobą zintegrowane ani politycznie, ani infrastrukturalnie. Dlatego z prezydentem często sobie żartujemy, że testem współpracy w regionie jest odpowiedź na pytanie, do kogo najpierw zadzwonią liderzy poszczególnych państw tego regionu, gdy będą mieć problem międzynarodowy. Do kogo będzie się dzwonić politycy z Bratysławy, Budapesztu, Zagrzebia czy Tallinna? Do sąsiadów, czy do głównych stolic Zachodu lub Wschodu? Jaki będzie ten wybór? Chcemy zbudować takie relacje, aby dzwoniono najpierw do swoich partnerów w regionie, bo to jest naturalna kolej rzeczy, to wzmacnia wspólnotę, zapobiega wertykalizacji Unii Europejskiej.
Do tego potrzebna jest jednak również integracja infrastrukturalna. Transport, energetyka, środowisko oraz telekomunikacja są czterema sferami współpracy na tym poziomie. Chcemy powiązać ze sobą tę część Europy wykorzystując dostępne środki. Każde z naszych państw wydaje pokaźne sumy publicznych pieniędzy na inwestycje w te cztery rodzaje infrastruktury, lecz nie koordynujemy naszych działań. Dzisiaj odległości nie mierzy się już w kilometrach, lecz w godzinach jazdy, w długości podróży; dlatego Bukareszt jest dużo bardziej odległy od Warszawy niż Madryt lub Paryż. Z Polski do Rumunii jest mało lotów, drogi są słabe, a dobrych połączeń pociągowych de facto nie ma. Dlatego Polacy rzadko podróżują dziś do Rumunii, podobnie jak Rumuni do Polski. (…)
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Równolegle ze zwiększaniem potencjału odstraszania (deterrence) na wschodniej flance NATO musimy jednak również prowadzić dialog z Rosją. To nie my, lecz Dmitrij Miedwiediew powiedział na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, że weszliśmy w nową zimną wojnę. My tego nie popieramy. Nie chcemy budować destruktywnego balansu między nami a Rosją na wschodniej granicy Polski. Chcemy wzmocnić możliwości defensywne NATO na wschodniej flance przeciwko możliwościom ofensywnym Rosji, absolutnie nie wykluczając jednak dialogu, bo to właśnie dialog może wspomóc budowanie trwałego pokoju. Niemniej musi on być oparty, jak już wspomniałem, na poszanowaniu prawa międzynarodowego. W przeciwnym razie nie będzie to dialog i nie osiągniemy stabilności. Wspieramy zatem dialog z Rosją, ale tylko wtedy, kiedy będzie respektowane prawo międzynarodowe. W tym więc kontekście nałożone na Federację Rosyjską sankcje należy uznać za legalną i wynikającą z ustaleń międzynarodowych odpowiedź na pogwałcenie prawa. Nie są one żadną zemstą, a jedynie narzędziem legalnej odpowiedzi w stosunkach międzynarodowych. Dlatego należy je podtrzymywać tak długo, jak długo trwa łamanie prawa międzynarodowego.
Suwerenność państw w UE
Oprócz bezpieczeństwa zasadniczą sprawą jest także reforma Unii Europejskiej. Wiemy bowiem wszyscy, że UE znajduje się obecnie w głębokim kryzysie, który stawia pod znakiem zapytania fundamenty współczesnego modelu integracji europejskiej.
Czytając list przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska zawierający propozycję dla Brytyjczyków dotyczącą ich pozycji wewnątrz UE zwróciłem uwagę na to, że jedna z jej części nosi tytuł „O suwerenności”. Powiem szczerze, że bardzo mnie to zaskoczyło – w pozytywnym sensie. Przecież jeszcze niedawno w najważniejszych gremiach unijnych głoszono, że słowo „suwerenność” ma zostać na zawsze wymazane z europejskiego języka. Patrząc na dokumenty czy listy różnych ruchów proeuropejskich, jak na przykład grupy im. Altiero Spinellego, widzimy, że zaczynały się one zawsze od zdania, że suwerenność państw narodowych jest koncepcją należącą do przeszłości. A tu w dokumencie określającym warunki członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej, napisanym przecież przez reprezentantów UE, w jego centrum znajduje się zasada suwerenności. To bardzo interesujące i mam nadzieję, że znamionuje trwałą tendencję dotyczącą nie tylko Wielkiej Brytanii. Oczywiście każdy kij ma jednak dwa końce. Jeżeli zasada suwerenności miałaby doprowadzić do podważenia zasady wspólnotowości i zniszczenia dotychczasowego dorobku integracji europejskiej, byłoby to niekorzystne dla Europy. Ale jeżeli uda nam się połączyć wspólnotowość z zachowaniem suwerenności poszczególnych państw, wówczas osiągniemy taki model integracji, za jakim opowiada się Polska. Nazywamy ten model „Europą wolnych narodów i równych państw”. Wierzymy, że powrót do korzeni integracji europejskiej, słuchanie siebie nawzajem i szukanie konsensusu, jest drogą przyszłości UE. To ją wzmocni, w przeciwieństwie do budowania zhierarchizowanej, wertykalnej Europy, czemu się sprzeciwiamy.
Wydarzenia wokół kryzysu migracyjnego są najlepszym przykładem na to, jak bardzo nie sprawdza się model Europy wertykalnych rządów z bardzo małą liczbą faktycznych decydentów. Taki model jest sprzeczny z ideą integracji europejskiej. Wszyscy teraz wiemy – sześć miesięcy po wrześniu 2015 r. – że podjęta przez kilka tylko ośrodków władzy decyzja o relokacji uchodźców i metoda tzw. Willkommenspolitik po prostu się nie sprawdza. To nie działa. Pół roku później setki tysięcy ludzi stały się ofiarą tej złej decyzji. Teraz wszyscy szukamy rozwiązań tego problemu i powracamy do propozycji sprzed pół roku wysuniętych przez państwa naszego regionu, które wówczas po prostu pominięto, a nawet oprotestowano. Jednym z tych krajów była Polska. Prezydent Andrzej Duda dokładnie przedstawił wtedy, pół roku temu, te rozwiązania, które chce się zastosować dzisiaj. Wówczas jednak – przez wertykalną strukturę władzy w UE – te propozycje odrzucono. Dzisiaj my i setki tysięcy ludzi płacimy cenę za tę katastrofę, jaką była strategia relokacji uchodźców. (…) Dlatego ponownie domagamy się Europy wolnych narodów i równych państw. Europa nie potrzebuje hegemonów, lecz wspólnoty.
Wierzymy w oś północ-południe
Ważnym celem, który przyświeca polityce zagranicznej Polski, jest wzmocnienie naszej pozycji na Wschodzie. W Polsce mówi się, że na Zachodzie walczymy o nasze interesy, a na Wschodzie o byt. Patrząc na to geograficznie, przyszłość wschodniego sąsiedztwa Polski, obok UE i NATO, jest najważniejszym i absolutnie kluczowym obszarem działań naszej polityki zagranicznej. Sytuacja w tej części Europy zmienia się codziennie, choćby teraz, kiedy na Ukrainie rozpadła się koalicja rządząca. Jeżeli Ukraina nie będzie skuteczna jako państwo, przestanie być państwem i stanie się tylko przestrzenią. Przestrzeń zaś zawsze można podzielić lub wypełnić czymś innym. To państwo jest partnerem i graczem, kimś, z kim można współpracować. Próżnia zaś kusi i zaprasza sąsiadów. (…) Polsce zależy na sprawnie funkcjonującym państwie ukraińskim.
Czwartym celem jest nowa aktywność państwa polskiego w obszarze tzw. Międzymorza, a więc państw między Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym [stąd również nazwa grupy „ABC”; przyp. red.]. Chodzi o znaczące wzmocnienie współpracy między tymi państwami. Dla nas to bardzo istotne narzędzie budowania osi północno-południowej wewnątrz Europy. Przez wiele lat, także po 1989 r., polityka europejska zdominowana była przez perspektywę osi zachodnio-wschodniej. My jednak naprawdę wierzymy w oś północ-południe, włączając w to również Skandynawię.
To nie jest koncepcja geopolityczna, lecz koncepcja o bardzo praktycznym wymiarze regionalnym. Chcemy zintegrować ze sobą państwa od Estonii po Chorwację, od Bułgarii po Polskę. Problemem państw tego regionu jest bowiem to, że nie są one ze sobą zintegrowane ani politycznie, ani infrastrukturalnie. Dlatego z prezydentem często sobie żartujemy, że testem współpracy w regionie jest odpowiedź na pytanie, do kogo najpierw zadzwonią liderzy poszczególnych państw tego regionu, gdy będą mieć problem międzynarodowy. Do kogo będzie się dzwonić politycy z Bratysławy, Budapesztu, Zagrzebia czy Tallinna? Do sąsiadów, czy do głównych stolic Zachodu lub Wschodu? Jaki będzie ten wybór? Chcemy zbudować takie relacje, aby dzwoniono najpierw do swoich partnerów w regionie, bo to jest naturalna kolej rzeczy, to wzmacnia wspólnotę, zapobiega wertykalizacji Unii Europejskiej.
Do tego potrzebna jest jednak również integracja infrastrukturalna. Transport, energetyka, środowisko oraz telekomunikacja są czterema sferami współpracy na tym poziomie. Chcemy powiązać ze sobą tę część Europy wykorzystując dostępne środki. Każde z naszych państw wydaje pokaźne sumy publicznych pieniędzy na inwestycje w te cztery rodzaje infrastruktury, lecz nie koordynujemy naszych działań. Dzisiaj odległości nie mierzy się już w kilometrach, lecz w godzinach jazdy, w długości podróży; dlatego Bukareszt jest dużo bardziej odległy od Warszawy niż Madryt lub Paryż. Z Polski do Rumunii jest mało lotów, drogi są słabe, a dobrych połączeń pociągowych de facto nie ma. Dlatego Polacy rzadko podróżują dziś do Rumunii, podobnie jak Rumuni do Polski. (…)
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/286809-europa-nie-potrzebuje-hegemonow-lecz-wspolnoty-taki-model-jest-sprzeczny-z-idea-integracji-europejskiej?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.