„Dupki z okrągłej ziemi”, czyli owczy pęd Niemców do… samolikwidacji i samozagłady Europy

Fot. PAP/epa
Fot. PAP/epa

Osiedleni w RFN na stałe stanowią relatywnie mały odsetek i wtopili się w niemieckie społeczeństwo. Muzułmanie zaś są „nieintegrowalni”, o czym najlepiej można przekonać się odwiedzając zdominowane przez napływowych Turków berlińskie dzielnice Neukölln i Kreuzberg, nazywane „małym Stambułem”, gdzie nawet policjanci boją się interweniować w pojedynkę. Pominąwszy różnice kulturowe i drastyczne przykłady tzw. mordów honorowych, statystyki dotyczące „Türkendeutsche” mówią same za siebie: szacowani na 3 mln imigranci z tureckimi korzeniami wyróżniają się na tle Niemców wyższym bezrobociem, częstszym korzystaniem z zasiłków socjalnych i zapomóg, niższym poziomem wykształcenia oraz wzmożoną przestępczością. Wielu Turków żyjących w RFN w drugim, a nawet w trzecim pokoleniu posługuje się łamaną niemczyzną…

Przeciętni Niemcy znaleźli się między młotem a kowadłem. Młotem jest „Willkomenspolitik” kanclerz Angeli Merkel, a także po części jej poprzedników - poprawność polityczna, bo komu jak komu, ale Niemcom, z uwagi na ich brunatną historię, głupio mówić o konieczności obrony ich kraju i Europy przed islamskim tsunami. Urabiane społeczeństwo ma jednak tej poprawności politycznej powyżej dziurek od nosa. Nie mam tu na myśli nawet wzrostu popularności i lokalnych sukcesów wyborczych nowej, populistycznej partii Alternatywy dla Niemiec, ani antyislamskich demonstracji ruchu Pegida - negatywne nastawienie Schmidtów i Millerów do muzułmanów było widoczne od dawna, poczynając od zamachu na nowojorskie World Trade Center i późniejszych ostrzeżeń wywiadu USA przed zamachami przygotowywanymi przez muzułmańskich bojowników na berliński Dworzec Główny, Bramę Brandenburską i wieżę telewizyjną.

W oczach szarych obywateli islam znaczy dziś tyle, co terroryzm, w czym upewniają ich m.in. różnorakie, niezbyt eksponowane przez media meldunki, jak np. ujawnienie, że zamach na WTC przygotowywany był m.in. przez islamskich rezydentów w notabene zamkniętym po późniejszej interwencji BND (niemiecki wywiad) meczecie al Kuds w hamburskiej dzielnicy St. Georg, czy „niemiecki ślad” w ostatnich, krwawych zamachach w Brukseli.

Wymowną ilustracją społecznych nastrojów była prezentacja książki napisanej przez niegdyś berlińskiego senatora z ramienia socjaldemokratów (sic!) Thilo Sarrazina w 2010 roku. Jego 464. stronicowy wywód pt. „Samolikwidacja Niemiec” można streścić w jednym zdaniu: polityka integracyjna w RFN to pic na wodę. Jego zdaniem, z powodu imigrantów Niemcy „biednieją i głupieją”, przed czym powinni się bronić. Na przedstawienie tej książki przybyły ekipy telewizyjne z całego świata, włącznie z arabską Al Jazeerą.

Sala Bundespressekonferenz w Berlinie pękała w szwach. Na zewnątrz protestowała garstka, bo zaledwie około dwustu zdegustowanych. Książka Sarrazina, choć kosztowała niemało, bo w przeliczeniu prawie sto złotych, rozchodziła się jak ciepłe bułki, jej nakład wzrósł kilkunastokrotnie, a autor tego rynkowego bestsellera stał się milionerem. „Musimy pokazać, kto w Niemczech jest panem domu!”, zakończył Sarrazin w Wiesbaden jedno z wielu spotkań z czytelnikami, którzy nagrodzili go wielka owacją.

„Gdy ktoś, kim się brzydzę mówi, że ziemia jest okrągła, ja przyznaję - tak, jest okrągła, a ty mimo to jesteś dupkiem”, reagował Sarrazin na imputowane mu sympatie do ugrupowań neonazistowskich. Życie wykazało, że w dużej mierze miał rację, bowiem wytykany przez niego strach przed otwartą debatą na temat imigrantów zaowocował wzrostem znaczenia populistów ze skrajnej prawicy, m.in. w Austrii, Holandii we Francji, a ostatnio w także Niemczech.

Ale, niezależnie od wymuszanej na mediach, jak po sylwestrowych ekscesach w Kolonii i nie tylko, debata już się toczy jak śniegowa kula, coraz więcej niemieckich polityków partii różnego kolorytu domaga się interwencji własnego państwa i Europy w obronie przed utratą jej chrześcijańskiej tożsamości.

Rozgorzała dziś w Polsce dyskusja na temat idealizowanego wcześniej w Niemczech społeczeństwa multikulturowego, w którym sąsiad katolik, czy ewangelik wymienia uśmiechy z muzułmańskim sąsiadem zza płotu, przetoczyła się przez RFN jeszcze za rządów czerwono-zielonej koalicji (SPD-Zielonych) kanclerza Gerharda Schrödera. Od tego czasu grupa rzeczników „multikulti” systematycznie topnieje.

Przewodniczący partii liberałów (FDP) Christian Lindner otwarcie zażądał ustanowienia obowiązku posługiwania się wyłącznie językiem niemieckim na szkolnych korytarzach, zaś była minister do spraw rodziny (do 2013r.) Kristina Schröder z partii Merkel (CDU), nie omieszkała poskarżyć się publicznie na dyskryminację… Niemców. Jak stwierdziła, doznała „wrogości ze strony imigrantów” na własnej skórze, którzy w dyskusjach o islamie nazywali ją „niemieckim wycierusem”. Szef współrządzącej partii CSU, premier Bawarii Horst Seehofer chwali się, że to dzięki niemu kanclerz Merkel zweryfikowała swą dotychczasową „Willkomenspolitik” wobec napływu muzułmanów. O poprawności politycznej zapomniał nawet były rzecznik polityki wewnętrznej frakcji chadeków (CDU/CSU) w Bundestagu Hans-Peter Uhl, który dorzucił, że „tolerancja ma granice” i „islam nie może być siłą kształtującą niemiecką kulturę”.

Na antyislamskiej fali pojawiają się różnorakie pomysły uzdrowienia sytuacji, jak np. szefa Niemieckiego Związku Filologów Heinza-Petera Meidingera, który postulował wprowadzenie grzywny za używanie języków obcych przez uczniów na szkolnych korytarzach, czy lewicowego burmistrza Neukölln Heinza Buschkowsky’ego (SPD), który zaproponował wprowadzenia mundurków, jako sposób na „załatwienie sprawy” chust noszonych przez uczennice wyznania islamskiego. Naiwne sugestie zielonych pacyfistów i lewaków dotyczące przyznania muzułmanom takiego statusu jak kościołom chrześcijańskim oraz wprowadzenia nauki islamu w szkołach trafiają na coraz silniejszy opór w ich własnych partiach.

Ciąg dalszy na kolejnej stronie

« poprzednia strona
123
następna strona »

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.