Czy możliwe zatem, że Państwo Islamskie nie jest podmiotem, ale przedmiotem? Że jest narzędziem realizacji interesów zupełnie innego ośrodka?
Państwo Islamskie jest projektem politycznym, którego celem jest odzyskanie władzy w Bagdadzie. Chodzi o powrót sunnitów do władzy i wyrzucenie szyitów. Dziś w Bagdadzie, i na całym terenie dominuje Iran, który kontroluje sytuację. Państwo Islamskie walczy o swoje, o swoją część Iraku. Syria jest im niepotrzebna w większości. Ich celem jest Irak, nie Syria.
Miał Pan kontakt z islamistami z Al-Kaidy, gdy został Pan porwany. Kilka miesięcy spędził Pan w ich rękach. Z jakimi ludźmi się Pan spotkał? To były wyprane z emocji cyborgi? Ludzie o wypranych mózgach? Bezwzględni dżihadyści?
Nami zajmowała się wyselekcjonowana grupa ludzi. To było kilkanaście osób. Oni oczywiście są różni i z różnych powodów walczą. Na pewno walczą o swoją religijną tożsamość, która dla nich jest najważniejsza. Oni wyglądają, jakby ich całe życie koncentrowało się na Koranie i na Allahu. Takich jest sporo. Trudno jednak mówić, żeby oni byli poddawani „praniu mózgu”. Wielu, którzy walczy po stronie PI czy Al-Kaidy, przeżywało odrodzenie religijne. Oni często byli przestępcami, zbrodniarzami, byli ścigani. Po zamachach w Belgii też wskazywano, że zamachowcy byli przestępcami. To bardzo częsty model działania. Oni czynili zło, a potem przeżyli islam i dostali okazję, by zostać „dobrymi ludźmi”.
I realizują się jako dobrzy ludzie w ramach PI?
Oni tak to odbierają. Jadą realizować radykalne dobro, zasłużyć się jako dobrzy ludzie. I stają się radykałami, działają w oparciu o Koran. Oni przeżywają uniesienie religijne, ale mają jednocześnie swoje nawyki, mają w sobie okrucieństwo. Do bojowników przyłączają się także ludzie ścigani, licząc na łupy. W Iraku można zdobyć duży majątek, sprzęt, broń, domy. Dobra są odbierane wrogom PI. Tego jest wiele, tak wiele, że ludzie dołączający do PI wiedzą, że w swoich krajach na takie bogactwo nie mają szans. Oni jadą często po lepsze życie.
Widzi Pan jakieś pole do negocjacji z takimi ludźmi? Ich trzeba zwalczyć, czy można coś ustalać, dialogować?
Tu nie ma żadnych szans na dialog. Nikt po tamtej stronie o tym nie myśli i nie zamierza się zgodzić. Choć i to wydaje mi się polityczną fantastyką, mogę sobie wyobrazić jakieś negocjacje z Al-Kaidą, ale z Państwem Islamskim - nie.
Państwo Islamskie może zostać pozostawione sobie? Zajmie się wtedy Irakiem i da spokój Europie? Czy też Europa i Zachód powinny coś z PI zrobić, zacząć wojnę?
Trudno to przesądzać. Z Państwem Islamskim coś trzeba zrobić, ale jak ono będzie działało? Jaką taktykę przyjmie - tego nie wiem. Nawiązuję do prof. Zybertowicza - być może zależy to od silniejszego ośrodka władzy, np. od Rosji, jest w tym wszystkim Iran, Turcja. To jest bardzo poważna gra, przyszłości nie znamy. Na razie jednak w Państwie Islamskim nie ma wojny, tam są punktowe bombardowania, ale wojny nie. Nikt tam nie prowadzi operacji wojennej.
Rozmawiał Stanisław Żaryn
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czy możliwe zatem, że Państwo Islamskie nie jest podmiotem, ale przedmiotem? Że jest narzędziem realizacji interesów zupełnie innego ośrodka?
Państwo Islamskie jest projektem politycznym, którego celem jest odzyskanie władzy w Bagdadzie. Chodzi o powrót sunnitów do władzy i wyrzucenie szyitów. Dziś w Bagdadzie, i na całym terenie dominuje Iran, który kontroluje sytuację. Państwo Islamskie walczy o swoje, o swoją część Iraku. Syria jest im niepotrzebna w większości. Ich celem jest Irak, nie Syria.
Miał Pan kontakt z islamistami z Al-Kaidy, gdy został Pan porwany. Kilka miesięcy spędził Pan w ich rękach. Z jakimi ludźmi się Pan spotkał? To były wyprane z emocji cyborgi? Ludzie o wypranych mózgach? Bezwzględni dżihadyści?
Nami zajmowała się wyselekcjonowana grupa ludzi. To było kilkanaście osób. Oni oczywiście są różni i z różnych powodów walczą. Na pewno walczą o swoją religijną tożsamość, która dla nich jest najważniejsza. Oni wyglądają, jakby ich całe życie koncentrowało się na Koranie i na Allahu. Takich jest sporo. Trudno jednak mówić, żeby oni byli poddawani „praniu mózgu”. Wielu, którzy walczy po stronie PI czy Al-Kaidy, przeżywało odrodzenie religijne. Oni często byli przestępcami, zbrodniarzami, byli ścigani. Po zamachach w Belgii też wskazywano, że zamachowcy byli przestępcami. To bardzo częsty model działania. Oni czynili zło, a potem przeżyli islam i dostali okazję, by zostać „dobrymi ludźmi”.
I realizują się jako dobrzy ludzie w ramach PI?
Oni tak to odbierają. Jadą realizować radykalne dobro, zasłużyć się jako dobrzy ludzie. I stają się radykałami, działają w oparciu o Koran. Oni przeżywają uniesienie religijne, ale mają jednocześnie swoje nawyki, mają w sobie okrucieństwo. Do bojowników przyłączają się także ludzie ścigani, licząc na łupy. W Iraku można zdobyć duży majątek, sprzęt, broń, domy. Dobra są odbierane wrogom PI. Tego jest wiele, tak wiele, że ludzie dołączający do PI wiedzą, że w swoich krajach na takie bogactwo nie mają szans. Oni jadą często po lepsze życie.
Widzi Pan jakieś pole do negocjacji z takimi ludźmi? Ich trzeba zwalczyć, czy można coś ustalać, dialogować?
Tu nie ma żadnych szans na dialog. Nikt po tamtej stronie o tym nie myśli i nie zamierza się zgodzić. Choć i to wydaje mi się polityczną fantastyką, mogę sobie wyobrazić jakieś negocjacje z Al-Kaidą, ale z Państwem Islamskim - nie.
Państwo Islamskie może zostać pozostawione sobie? Zajmie się wtedy Irakiem i da spokój Europie? Czy też Europa i Zachód powinny coś z PI zrobić, zacząć wojnę?
Trudno to przesądzać. Z Państwem Islamskim coś trzeba zrobić, ale jak ono będzie działało? Jaką taktykę przyjmie - tego nie wiem. Nawiązuję do prof. Zybertowicza - być może zależy to od silniejszego ośrodka władzy, np. od Rosji, jest w tym wszystkim Iran, Turcja. To jest bardzo poważna gra, przyszłości nie znamy. Na razie jednak w Państwie Islamskim nie ma wojny, tam są punktowe bombardowania, ale wojny nie. Nikt tam nie prowadzi operacji wojennej.
Rozmawiał Stanisław Żaryn
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/286216-tylko-u-nas-dziennikarz-porwany-przez-islamistow-mowi-o-zamachach-wojnie-z-isis-i-geopolitycznej-grze-nie-ma-zadnych-szans-na-dialog?strona=2