TYLKO U NAS. Dziennikarz porwany przez islamistów mówi o zamachach, wojnie z ISIS i geopolitycznej grze. "Nie ma żadnych szans na dialog"

Fot. TV Republika/Youtube.pl
Fot. TV Republika/Youtube.pl

Czy możliwe zatem, że Państwo Islamskie nie jest podmiotem, ale przedmiotem? Że jest narzędziem realizacji interesów zupełnie innego ośrodka?

Państwo Islamskie jest projektem politycznym, którego celem jest odzyskanie władzy w Bagdadzie. Chodzi o powrót sunnitów do władzy i wyrzucenie szyitów. Dziś w Bagdadzie, i na całym terenie dominuje Iran, który kontroluje sytuację. Państwo Islamskie walczy o swoje, o swoją część Iraku. Syria jest im niepotrzebna w większości. Ich celem jest Irak, nie Syria.

Miał Pan kontakt z islamistami z Al-Kaidy, gdy został Pan porwany. Kilka miesięcy spędził Pan w ich rękach. Z jakimi ludźmi się Pan spotkał? To były wyprane z emocji cyborgi? Ludzie o wypranych mózgach? Bezwzględni dżihadyści?

Nami zajmowała się wyselekcjonowana grupa ludzi. To było kilkanaście osób. Oni oczywiście są różni i z różnych powodów walczą. Na pewno walczą o swoją religijną tożsamość, która dla nich jest najważniejsza. Oni wyglądają, jakby ich całe życie koncentrowało się na Koranie i na Allahu. Takich jest sporo. Trudno jednak mówić, żeby oni byli poddawani „praniu mózgu”. Wielu, którzy walczy po stronie PI czy Al-Kaidy, przeżywało odrodzenie religijne. Oni często byli przestępcami, zbrodniarzami, byli ścigani. Po zamachach w Belgii też wskazywano, że zamachowcy byli przestępcami. To bardzo częsty model działania. Oni czynili zło, a potem przeżyli islam i dostali okazję, by zostać „dobrymi ludźmi”.

I realizują się jako dobrzy ludzie w ramach PI?

Oni tak to odbierają. Jadą realizować radykalne dobro, zasłużyć się jako dobrzy ludzie. I stają się radykałami, działają w oparciu o Koran. Oni przeżywają uniesienie religijne, ale mają jednocześnie swoje nawyki, mają w sobie okrucieństwo. Do bojowników przyłączają się także ludzie ścigani, licząc na łupy. W Iraku można zdobyć duży majątek, sprzęt, broń, domy. Dobra są odbierane wrogom PI. Tego jest wiele, tak wiele, że ludzie dołączający do PI wiedzą, że w swoich krajach na takie bogactwo nie mają szans. Oni jadą często po lepsze życie.

Widzi Pan jakieś pole do negocjacji z takimi ludźmi? Ich trzeba zwalczyć, czy można coś ustalać, dialogować?

Tu nie ma żadnych szans na dialog. Nikt po tamtej stronie o tym nie myśli i nie zamierza się zgodzić. Choć i to wydaje mi się polityczną fantastyką, mogę sobie wyobrazić jakieś negocjacje z Al-Kaidą, ale z Państwem Islamskim - nie.

Państwo Islamskie może zostać pozostawione sobie? Zajmie się wtedy Irakiem i da spokój Europie? Czy też Europa i Zachód powinny coś z PI zrobić, zacząć wojnę?

Trudno to przesądzać. Z Państwem Islamskim coś trzeba zrobić, ale jak ono będzie działało? Jaką taktykę przyjmie - tego nie wiem. Nawiązuję do prof. Zybertowicza - być może zależy to od silniejszego ośrodka władzy, np. od Rosji, jest w tym wszystkim Iran, Turcja. To jest bardzo poważna gra, przyszłości nie znamy. Na razie jednak w Państwie Islamskim nie ma wojny, tam są punktowe bombardowania, ale wojny nie. Nikt tam nie prowadzi operacji wojennej.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

« poprzednia strona
12

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.