Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu wystosowało List do Premier Beaty Szydło.
Oto jego fragmenty:
W imieniu tysięcy Polaków oszukanych na toksycznych instrumentach finansowych ukrytych pod nazwą „kredytów walutowych”, zwracamy się do Pani Premier z usilną prośbą o podjęcie zdecydowanych działań zmierzających do wyjaśnienia sposobu wykonywania obowiązków ustawowych przez Komisję Nadzoru Finansowego. Jednocześnie zwracamy się z apelem o zorganizowanie pod Pani patronatem merytorycznej, otwartej debaty na stanem faktycznym systemowego i społecznego problemu kredytów pseudo-walutowych oraz prawdziwej kondycji sektora bankowego.
W dniu 15 marca br. Komisja Nadzoru Finansowego opublikowała dokument pt.: „Informacja w zakresie skutków projektu ustawy o sposobach przywrócenia równości stron niektórych umów kredytu i umów pożyczki. Wpływ na instytucje kredytowe.” Informacja ta została przygotowana w odpowiedzi na zapytania Prezydenta RP, które dotyczyły konsekwencji wprowadzenia ustawy o „przywróceniu równości stron w niektórych umowach kredytowych”, czyli ustawy o rozwiązaniu problemu tzw. „kredytów pseudowalutowych”.
Niezwiązani z bankowym lobby eksperci podkreślają, że by konsekwencje wprowadzenia ustawy oszacować wiarygodnie i odpowiedzialnie absolutnie konieczna jest informacja o dotychczasowych wynikach banków na operacji kredytów „indeksowanych” i „denominowanych”, czyli 20-30 letnich kredytach połączonych z pochodnymi instrumentami finansowymi.
Jednak KNF w ogóle nie odpowiedziała na kluczowe pytania Prezydenta, a przewidywania o licznych wadach zastosowanych przez KNF ankiet potwierdziły się. Poziom rzetelności informacji zaprezentowanej przez Komisję Nadzoru Finansowego najlepiej prezentuje szacunek skutku dla banków, budżetu i klientów wskazany na ponad 320 miliardów złotych, czyli wartość ponad dwukrotnie większą niż obecnie posiadacze kredytów są rzekomo dłużni.
Niezrozumiałym i sprzecznym ze stanem prawnym jest stwierdzenie KNF, iż przewalutowania nie można rozłożyć na kolejne lata spłacania kredytu. KNF zakłada, iż całość zostaje przewalutowana w chwili wejścia w życie ustawy, tymczasem projekt zakłada umorzenie różnicy każdej raty w miesiącu jej płatności. Ponadto:
— Nie zdefiniowano pojęcia „strat”. Niezrozumiałe jest wliczane do tej kwoty świadczeń pobranych nienależnie (spready) czy „utraconych” potencjalnych przyszłych zysków.
— KNF wykazała iż, na jednej umowie w wysokości 300 000 złotych, spłacanej od średnio 8 lat, bank poniesie „stratę” w wysokości 590.000 złotych. Czyli więcej niż wynosi obecnie saldo takiego kredytu (ok. 490.000 zł).
— Mimo wyroków sądowych uznających nielegalność części umów (prawomocnie zakazane, a wciąż obecne w umowach klauzule abuzywne), informacja KNF nie zawiera żadnego szacunku prawdziwego ryzyka związanego z unieważnieniem umów, egzekwowaniem wyroków o klauzulach niedozwolonych. Mimo, iż w przeszłości KNF takie niebezpieczeństwo dla systemu bankowego dostrzegał.
— Kwota 67 mld rzekomych „strat” sektora bankowego jest bliska całkowitemu zadłużeniu umów w których „kurs sprawiedliwy” jest korzystniejszy od obecnego kursu rynkowego. KNF wyliczył więc straty dla umorzenia tych kredytów zamiast zmniejszenia przyszłych rat o ok. 25% - 30%.
— KNF nie przedstawił zagrożeń dla sektora bankowego wynikającego z pogorszenia się sytuacji kredytobiorców i spłacalności kredytów. KNF prezentował w przeszłości dane, iż te kredyty są gorzej spłacane niż kredyty w złotych, a w chwili wypowiedzenia umowy są wykazywane jako dług w złotych.
Warto pamiętać, iż w krajach w których rozwiązano problem kredytów pseudo-walutowych, w następstwie nie było żadnych strat dla gospodarki, a wręcz przeciwnie - przyniosło to ogromne gospodarcze i społeczne korzyści i było silnym impulsem prorozwojowym. Jedynie w Polsce, z tego samego powodu, miałoby nastąpić załamanie i finansowy armagedon. Tymczasem oczywiste jest, że - podobnie jak w przypadku programu 500+, zmniejszenie obciążeń gospodarstw domowych przyniesie wzrost gospodarczy. Straty poniosą jedynie osoby zarządzające bankami (zarabiające nawet 36 tys. złotych dziennie), zmniejszą się również kwoty wyprowadzane przez bankierów za granicę.
Zatem coraz wyraźniej widać, że kredyty pseudo-walutowe czyli kredyty hipoteczne podwiązane – bez wiedzy klientów – do instrumentów finansowych wysokiego ryzyka, przy pełnym zabezpieczeniu się przed nim przez same banki (transakcje swap) i zerowym zabezpieczeniu klientów, to kolejna wielka afera finansowa w naszym kraju. W obliczu istnienia nawet cienia ryzyka, iż niektóre banki mogły stosować zasady kreatywnej księgowości i manipulacji kursowych (tak, jak to się działo w wielu bankach w USA i Europie Zachodniej), ocenianie skutków regulacji o wartości kilkudziesięciu miliardów złotych na podstawie ankiet zakrawa na ponury żart.
W raporcie KNF przyjęto założenie, że polskie państwo dopuści do niekontrolowanego bankructwa banków. W efekcie bierności państwa, wg. KNF, powstanie konieczność ratowania banków o niskim poziomie kapitałów własnych przed bankructwem, aby ratować oszczędności Polaków. Tak więc podatnicy będą musieli wyłożyć dodatkowe dziesiątki miliardów złotych. A dlaczegóż to? Niski poziom kapitałów własnych nie oznacza jeszcze dramatu ujemnych kapitałów własnych. Eliminacja kapitału własnego to redukcja wartości akcji posiadanych przez właścicieli. Redukcja kapitału własnego nie zagraża bezpośrednio zdeponowanym w banku oszczędnościom. Wystarczy przenieść zarządzane aktywa (kredyty) do innego podmiotu. Prawdziwym problemem jest ujemny kapitał własny, jednak - skoro żyjemy w gospodarce rynkowej - to chyba nie dziwi nas normalna, rynkowa sytuacja, że za błędy wynajętego przez właścicieli zarządu trzeba płacić utratą wartości inwestycji - spadkiem ceny akcji. Posiadanie akcji banku wiąże się z ryzykiem. Kto kupuje akcje, ten ryzykuje. „Widziały gały co brały”. Z jakiego powodu KNF imputuje, że za błędy zarządów mieliby odpowiadać nie akcjonariusze, którzy wynajęli zarządy, ale polscy podatnicy? Sugerowanie w raporcie urzędu administracji państwowej, że za błędy zarządów banków zapłacą podatnicy, a nie akcjonariusze, to bezprawne sianie strachu społecznego o oszczędności Polaków. To właśnie zrobiła KNF, dopuszczając się agresywnej socjotechniki w interesie akcjonariuszy toksycznych banków, a wbrew interesowi państwa polskiego i jego obywateli.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu wystosowało List do Premier Beaty Szydło.
Oto jego fragmenty:
W imieniu tysięcy Polaków oszukanych na toksycznych instrumentach finansowych ukrytych pod nazwą „kredytów walutowych”, zwracamy się do Pani Premier z usilną prośbą o podjęcie zdecydowanych działań zmierzających do wyjaśnienia sposobu wykonywania obowiązków ustawowych przez Komisję Nadzoru Finansowego. Jednocześnie zwracamy się z apelem o zorganizowanie pod Pani patronatem merytorycznej, otwartej debaty na stanem faktycznym systemowego i społecznego problemu kredytów pseudo-walutowych oraz prawdziwej kondycji sektora bankowego.
W dniu 15 marca br. Komisja Nadzoru Finansowego opublikowała dokument pt.: „Informacja w zakresie skutków projektu ustawy o sposobach przywrócenia równości stron niektórych umów kredytu i umów pożyczki. Wpływ na instytucje kredytowe.” Informacja ta została przygotowana w odpowiedzi na zapytania Prezydenta RP, które dotyczyły konsekwencji wprowadzenia ustawy o „przywróceniu równości stron w niektórych umowach kredytowych”, czyli ustawy o rozwiązaniu problemu tzw. „kredytów pseudowalutowych”.
Niezwiązani z bankowym lobby eksperci podkreślają, że by konsekwencje wprowadzenia ustawy oszacować wiarygodnie i odpowiedzialnie absolutnie konieczna jest informacja o dotychczasowych wynikach banków na operacji kredytów „indeksowanych” i „denominowanych”, czyli 20-30 letnich kredytach połączonych z pochodnymi instrumentami finansowymi.
Jednak KNF w ogóle nie odpowiedziała na kluczowe pytania Prezydenta, a przewidywania o licznych wadach zastosowanych przez KNF ankiet potwierdziły się. Poziom rzetelności informacji zaprezentowanej przez Komisję Nadzoru Finansowego najlepiej prezentuje szacunek skutku dla banków, budżetu i klientów wskazany na ponad 320 miliardów złotych, czyli wartość ponad dwukrotnie większą niż obecnie posiadacze kredytów są rzekomo dłużni.
Niezrozumiałym i sprzecznym ze stanem prawnym jest stwierdzenie KNF, iż przewalutowania nie można rozłożyć na kolejne lata spłacania kredytu. KNF zakłada, iż całość zostaje przewalutowana w chwili wejścia w życie ustawy, tymczasem projekt zakłada umorzenie różnicy każdej raty w miesiącu jej płatności. Ponadto:
— Nie zdefiniowano pojęcia „strat”. Niezrozumiałe jest wliczane do tej kwoty świadczeń pobranych nienależnie (spready) czy „utraconych” potencjalnych przyszłych zysków.
— KNF wykazała iż, na jednej umowie w wysokości 300 000 złotych, spłacanej od średnio 8 lat, bank poniesie „stratę” w wysokości 590.000 złotych. Czyli więcej niż wynosi obecnie saldo takiego kredytu (ok. 490.000 zł).
— Mimo wyroków sądowych uznających nielegalność części umów (prawomocnie zakazane, a wciąż obecne w umowach klauzule abuzywne), informacja KNF nie zawiera żadnego szacunku prawdziwego ryzyka związanego z unieważnieniem umów, egzekwowaniem wyroków o klauzulach niedozwolonych. Mimo, iż w przeszłości KNF takie niebezpieczeństwo dla systemu bankowego dostrzegał.
— Kwota 67 mld rzekomych „strat” sektora bankowego jest bliska całkowitemu zadłużeniu umów w których „kurs sprawiedliwy” jest korzystniejszy od obecnego kursu rynkowego. KNF wyliczył więc straty dla umorzenia tych kredytów zamiast zmniejszenia przyszłych rat o ok. 25% - 30%.
— KNF nie przedstawił zagrożeń dla sektora bankowego wynikającego z pogorszenia się sytuacji kredytobiorców i spłacalności kredytów. KNF prezentował w przeszłości dane, iż te kredyty są gorzej spłacane niż kredyty w złotych, a w chwili wypowiedzenia umowy są wykazywane jako dług w złotych.
Warto pamiętać, iż w krajach w których rozwiązano problem kredytów pseudo-walutowych, w następstwie nie było żadnych strat dla gospodarki, a wręcz przeciwnie - przyniosło to ogromne gospodarcze i społeczne korzyści i było silnym impulsem prorozwojowym. Jedynie w Polsce, z tego samego powodu, miałoby nastąpić załamanie i finansowy armagedon. Tymczasem oczywiste jest, że - podobnie jak w przypadku programu 500+, zmniejszenie obciążeń gospodarstw domowych przyniesie wzrost gospodarczy. Straty poniosą jedynie osoby zarządzające bankami (zarabiające nawet 36 tys. złotych dziennie), zmniejszą się również kwoty wyprowadzane przez bankierów za granicę.
Zatem coraz wyraźniej widać, że kredyty pseudo-walutowe czyli kredyty hipoteczne podwiązane – bez wiedzy klientów – do instrumentów finansowych wysokiego ryzyka, przy pełnym zabezpieczeniu się przed nim przez same banki (transakcje swap) i zerowym zabezpieczeniu klientów, to kolejna wielka afera finansowa w naszym kraju. W obliczu istnienia nawet cienia ryzyka, iż niektóre banki mogły stosować zasady kreatywnej księgowości i manipulacji kursowych (tak, jak to się działo w wielu bankach w USA i Europie Zachodniej), ocenianie skutków regulacji o wartości kilkudziesięciu miliardów złotych na podstawie ankiet zakrawa na ponury żart.
W raporcie KNF przyjęto założenie, że polskie państwo dopuści do niekontrolowanego bankructwa banków. W efekcie bierności państwa, wg. KNF, powstanie konieczność ratowania banków o niskim poziomie kapitałów własnych przed bankructwem, aby ratować oszczędności Polaków. Tak więc podatnicy będą musieli wyłożyć dodatkowe dziesiątki miliardów złotych. A dlaczegóż to? Niski poziom kapitałów własnych nie oznacza jeszcze dramatu ujemnych kapitałów własnych. Eliminacja kapitału własnego to redukcja wartości akcji posiadanych przez właścicieli. Redukcja kapitału własnego nie zagraża bezpośrednio zdeponowanym w banku oszczędnościom. Wystarczy przenieść zarządzane aktywa (kredyty) do innego podmiotu. Prawdziwym problemem jest ujemny kapitał własny, jednak - skoro żyjemy w gospodarce rynkowej - to chyba nie dziwi nas normalna, rynkowa sytuacja, że za błędy wynajętego przez właścicieli zarządu trzeba płacić utratą wartości inwestycji - spadkiem ceny akcji. Posiadanie akcji banku wiąże się z ryzykiem. Kto kupuje akcje, ten ryzykuje. „Widziały gały co brały”. Z jakiego powodu KNF imputuje, że za błędy zarządów mieliby odpowiadać nie akcjonariusze, którzy wynajęli zarządy, ale polscy podatnicy? Sugerowanie w raporcie urzędu administracji państwowej, że za błędy zarządów banków zapłacą podatnicy, a nie akcjonariusze, to bezprawne sianie strachu społecznego o oszczędności Polaków. To właśnie zrobiła KNF, dopuszczając się agresywnej socjotechniki w interesie akcjonariuszy toksycznych banków, a wbrew interesowi państwa polskiego i jego obywateli.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/286146-oszukani-przez-banki-prosza-premier-szydlo-o-weryfikacje-wyliczen-knf-dymisje-jej-szefa-i-uzyskanie-odpowiedzi-na-pytania-prezydenta
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.