„Bolki” a zagadka końca komunizmu: nie byłoby historycznej roli „Kiszczaków”, gdyby nie sieci ich donosicieli

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. profil M. Kijowskiego na FB
fot. profil M. Kijowskiego na FB

Komunizm nie został obalony – nie skończył się w wyniku żadnego nań ataku. Ani nie wybuchła w nim rewolucja, ani nie został pokonany w wyniku wojny z zewnątrz. Komunizm też nie upadł – nie załamał się pod wpływem własnej kompletnej niezdolności do dalszego trwania podstawowych instytucji i procedur.

Prawidłowa odpowiedź na pytanie: „jak skończył się komunizm?” jest, moim zdaniem, następująca. Komunizm został odgórnie zdemontowany, a w tej złożonej operacji (która tylko częściowo się jej twórcom powiodła) kluczową rolę pełniła agentura tajnych policji.

Rola „Bolków” w dziejach

To agentura tajnej policji umożliwiła zbudowanie pomostów między komunistyczną władzą a środowiskami opozycji. Dzięki tym pomostom transformację udało się przeprowadzić w sposób bezkrwawy.

Nie byłoby „Bolków” gdyby nie Kiszczaki – czyli gdyby nie szefowie tajnych policji. I nie byłoby historycznej roli Kiszczaków, gdyby nie sieci ich donosicieli.

Wałęsy nie można wymazać z historii – wołają jego obrońcy. Słusznie. Wybitni donosiciele mają swoje miejsce w dziejach. A jeszcze lepiej byłoby, gdyby znaleźli się w sektorze skruszonych, a nie zatwardziałych kłamców.

To, czy i w jakim zakresie Lechowi Wałęsie udało się w ogóle ograć komunę i jej tajne służby pozostaje, moim zdaniem, nadal do zbadania. Pewno w jakiejś mierze tak. Kłopot w tym, że głównym beneficjentem takiego ogrania jest, jak się nieodparcie wydaje, przede wszystkim (choć, rzecz jasna, nie wyłącznie) środowisko resortowych dzieci, dla których Wałęsa stał się marionetką. To ich interesy podtrzymują go w kłamstwie.

[Tekst ukazał się w tygodniku „wSieci”, nr 10, 7 - 13 marca 2016]

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych