Pojawiło się kilka propozycji zakończenia konfliktu: Kazimierza Ujazdowskiego, Andrzeja Zolla, czy samego Andrzeja Rzeplińskiego. Czy któraś z nich ma szansę realizacji, albo można je jakoś połączyć?
Teoretycznie – tak. Natomiast w praktyce wydaje mi się to mocno wątpliwe. One miałyby pewne szanse powodzenia, gdyby Trybunał, a w szczególności prezes Rzepliński zachowali się bardziej powściągliwie.
Czyli?
Gdyby nie działali poza ustawą i gdyby nie było tego zupełnie niebywałego zabiegu, że prezes Rzepliński nie dopuszcza do orzekania sędziów, których wyborowi nie można niczego zarzucić. A nawet nie pozwolił im spotkać się z Komisją Wenecką. Komisja to zaakceptowała i nie próbowała porozmawiać z drugą stroną.
Wróćmy jeszcze do propozycji Ujazdowskiego, Zolla i Rzeplińskiego. Definitywnie nic z nich nie będzie?
Miałyby one szansę, ale w nieco innej sytuacji niż teraz, kiedy Trybunał właściwie wypowiada wojnę, uznając, że nie obowiązują go ustawy i będzie działał według własnej arbitralnej decyzji. Jeżeli miałby zostać zawarty kompromis, to jedna strona coś oferuje i druga strona coś oferuje. Ja się pytam, co w takim razie oferuje Trybunał? Bo słyszę tylko propozycję, jak dalece rząd, a właściwie Sejm, ma ustąpić.
Czy przeszkodą w doprowadzeniu do porozumienia jest prezes Rzepliński, a sytuacja zmieni się, gdy wygaśnie jego kadencja w TK?
Być może. Niewątpliwie jest on osobą, która bardzo utrudnia zakończenie kryzysu, przez ten swój stan niezrównoważenia, ostentacyjnego demonstrowania publicznie swoich poglądów i sympatii partyjnej, tego chodzenia po mediach i używania określeń, które nie przystoją sędziemu, zwłaszcza prezesowi TK. Przy innym prezesie sytuacja mogłaby wyglądać inaczej. Zobaczymy. Pamiętajmy, że wszystko zależy od tego, jak będzie dalej działał Trybunał. Bo może się okazać, że nowym prezesem zostanie duplikat Rzeplińskiego. To też nie najlepiej więc wygląda. Tak jak kiedyś było określenie „falandydacja” prawa, tak teraz powinno powstać określenie „rzeplinizacja” prawa. Ta „rzeplinizacja” zrobiła już wiele złego - zrujnowała wizerunek Trybunału i przekonanie wielu ludzi, że obowiązuje jakiś rygor w orzecznictwie. Jeśli ta „rzeplinizacja” będzie trwała, to obawiam się, że również może ona mieć wpływ na wybór kolejnego prezesa TK.
Nie ma nadziei na uspokojenie sytuacji?
Jak się słyszy wypowiedzi różnych mężów, w rodzaju Jerzego Stępnia, czy prof. Zolla, byłych prezesów TK, to trudno nabrać wiary, że gdzieś nastąpi stonowanie języka i pojawią się gesty pojednawcze. Może nagle Duch Święty zmieni tę atmosferę, ale na razie tego nie widzę.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Pojawiło się kilka propozycji zakończenia konfliktu: Kazimierza Ujazdowskiego, Andrzeja Zolla, czy samego Andrzeja Rzeplińskiego. Czy któraś z nich ma szansę realizacji, albo można je jakoś połączyć?
Teoretycznie – tak. Natomiast w praktyce wydaje mi się to mocno wątpliwe. One miałyby pewne szanse powodzenia, gdyby Trybunał, a w szczególności prezes Rzepliński zachowali się bardziej powściągliwie.
Czyli?
Gdyby nie działali poza ustawą i gdyby nie było tego zupełnie niebywałego zabiegu, że prezes Rzepliński nie dopuszcza do orzekania sędziów, których wyborowi nie można niczego zarzucić. A nawet nie pozwolił im spotkać się z Komisją Wenecką. Komisja to zaakceptowała i nie próbowała porozmawiać z drugą stroną.
Wróćmy jeszcze do propozycji Ujazdowskiego, Zolla i Rzeplińskiego. Definitywnie nic z nich nie będzie?
Miałyby one szansę, ale w nieco innej sytuacji niż teraz, kiedy Trybunał właściwie wypowiada wojnę, uznając, że nie obowiązują go ustawy i będzie działał według własnej arbitralnej decyzji. Jeżeli miałby zostać zawarty kompromis, to jedna strona coś oferuje i druga strona coś oferuje. Ja się pytam, co w takim razie oferuje Trybunał? Bo słyszę tylko propozycję, jak dalece rząd, a właściwie Sejm, ma ustąpić.
Czy przeszkodą w doprowadzeniu do porozumienia jest prezes Rzepliński, a sytuacja zmieni się, gdy wygaśnie jego kadencja w TK?
Być może. Niewątpliwie jest on osobą, która bardzo utrudnia zakończenie kryzysu, przez ten swój stan niezrównoważenia, ostentacyjnego demonstrowania publicznie swoich poglądów i sympatii partyjnej, tego chodzenia po mediach i używania określeń, które nie przystoją sędziemu, zwłaszcza prezesowi TK. Przy innym prezesie sytuacja mogłaby wyglądać inaczej. Zobaczymy. Pamiętajmy, że wszystko zależy od tego, jak będzie dalej działał Trybunał. Bo może się okazać, że nowym prezesem zostanie duplikat Rzeplińskiego. To też nie najlepiej więc wygląda. Tak jak kiedyś było określenie „falandydacja” prawa, tak teraz powinno powstać określenie „rzeplinizacja” prawa. Ta „rzeplinizacja” zrobiła już wiele złego - zrujnowała wizerunek Trybunału i przekonanie wielu ludzi, że obowiązuje jakiś rygor w orzecznictwie. Jeśli ta „rzeplinizacja” będzie trwała, to obawiam się, że również może ona mieć wpływ na wybór kolejnego prezesa TK.
Nie ma nadziei na uspokojenie sytuacji?
Jak się słyszy wypowiedzi różnych mężów, w rodzaju Jerzego Stępnia, czy prof. Zolla, byłych prezesów TK, to trudno nabrać wiary, że gdzieś nastąpi stonowanie języka i pojawią się gesty pojednawcze. Może nagle Duch Święty zmieni tę atmosferę, ale na razie tego nie widzę.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/284898-prof-legutko-rzeplinizacja-prawa-zrobila-juz-wiele-zlego-komisja-wenecka-moze-sobie-mowic-co-chce-nasz-wywiad?strona=2