Donald Tusk pod populistycznym hasłem „taniego państwa” wprowadził w Polsce państwo dziadowskie. To państwo wysłało na śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a dziś - wciąż pokutując mimo zmiany władzy - naraża na niebezpieczeństwo prezydenta Andrzeja Dudę.
Kontrola w BOR, wszczęta po wypadku prezydenckiej limuzyny na autostradzie A4, wykazała zaniedbania, których źródła tkwią właśnie w owym „tanim”, dziadowskim, państwie Tuska. To niebywałe, że samochód wiozący pierwszą osobę w państwie mógł jechać na zdartych oponach, bo – wedle instrukcji poprzedniego kierownictwa BOR – używano ich dłużej niż przewidują normy bezpieczeństwa przewidziane przez producenta.
Dziadowskie „oszczędności”, mogły doprowadzić do tragedii. Dlatego po incydencie na A4 zapadła decyzja o odnowieniu „floty” samochodów przewożących VIP-ów, w tym prezydenta.
Nadal nierozwiązany pozostaje natomiast problem podróży lotniczych. Na początku rządów PO-PSL Donald Tusk robił medialne show korzystając przy wizytach zagranicznych ze zwykłych samolotów rejsowych. W tym samym czasie flota specjalnego pułku transportowego popadała w ruinę, a jeśli była remontowana, to w rosyjskich zakładach. Po tragedii smoleńskiej nikt - łącznie z Bronisławem Komorowskim, który mawiał, że „polscy piloci potrafią latać nawet na drzwiach od stodoły” - nie zaryzykował używania drugiego Tupolewa, a specjalny pułk wkrótce został rozwiązany.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Donald Tusk pod populistycznym hasłem „taniego państwa” wprowadził w Polsce państwo dziadowskie. To państwo wysłało na śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a dziś - wciąż pokutując mimo zmiany władzy - naraża na niebezpieczeństwo prezydenta Andrzeja Dudę.
Kontrola w BOR, wszczęta po wypadku prezydenckiej limuzyny na autostradzie A4, wykazała zaniedbania, których źródła tkwią właśnie w owym „tanim”, dziadowskim, państwie Tuska. To niebywałe, że samochód wiozący pierwszą osobę w państwie mógł jechać na zdartych oponach, bo – wedle instrukcji poprzedniego kierownictwa BOR – używano ich dłużej niż przewidują normy bezpieczeństwa przewidziane przez producenta.
Dziadowskie „oszczędności”, mogły doprowadzić do tragedii. Dlatego po incydencie na A4 zapadła decyzja o odnowieniu „floty” samochodów przewożących VIP-ów, w tym prezydenta.
Nadal nierozwiązany pozostaje natomiast problem podróży lotniczych. Na początku rządów PO-PSL Donald Tusk robił medialne show korzystając przy wizytach zagranicznych ze zwykłych samolotów rejsowych. W tym samym czasie flota specjalnego pułku transportowego popadała w ruinę, a jeśli była remontowana, to w rosyjskich zakładach. Po tragedii smoleńskiej nikt - łącznie z Bronisławem Komorowskim, który mawiał, że „polscy piloci potrafią latać nawet na drzwiach od stodoły” - nie zaryzykował używania drugiego Tupolewa, a specjalny pułk wkrótce został rozwiązany.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/284793-czy-incydent-na-a4-definitywnie-skonczy-z-dziadostwem-ktore-naraza-prezydenta-rp-sadurska-najwazniejsze-osoby-w-panstwie-powinny-miec-samolot-z-sejmu-wziete
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.