O Kargulach i Pawlakach, i o ich kłótni o miedzę. „Tak być to nie będzie! Oni nam tak, to my im dopiero pokażemy!”

Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Było to ani dawno, ani niedawno, a działo się we wsi ani dużej, ani małej. Mieszkali obok siebie w pokaźnych chałupach rodziny Pawlaków i Karguli (jak w słynnej serii filmów). Niechęć wzajemna była tam od dawna, ale bardzo narosła w ostatnich latach, gdy Pawlak był sołtysem.

Potem się sytuacja zmieniła: Kargula wybrali na sołtysa, a napięcie między dwoma obejściami było już takie, że Kargulowa i Pawlakowa bały się nawet wyjść same kury nakarmić na podwórku i zawsze ktoś je musiał eskortować. A jak się zdarzyło, że się obie znalazły na gumnie w tym samym czasie, to zawsze się przekleństwami i obelgami obrzucały.

Tuż przed wyborem Kargula na sołtysa, Pawlak, złośliwie i celowo, bronując pole, zabronował na łokieć pole Kargula jak swoje. Kargul prawie apopleksji dostał i jak tylko sam urząd objął i mocny się poczuł, zwołał naradę z synami – a miał ich trzech: Gienka, Waldka i Kazika – i mówi:

Tak być to nie będzie! Oni nam tak, to my im dopiero pokażemy!

Tylko Kazik próbował studzić:

Tato, po co tak nakręcać, jeszcze się wszyscy z tego pozabijamy

ale nikt go nie chciał słuchać. I Kargulowa, i dwie córki Kargula, dziadek, babcia, wujostwo – wszyscy, co mieszkali w dużej chacie, byli za tym, żeby się teraz w dwójnasób na Pawlaku odegrać, bo każdy miał od niego jakąś krzywdę.

I tak się stało: Kargul wziął bronę i zaorał pole Pawlaka na trzy łokcie, a do tego jeszcze wytłukł mu wszystkie garnki gliniane, co się na płocie suszyły po myciu i na koniec kota otruł, ze skóry obdarł i na gruszy na miedzy wywiesił. Od tego czasu to już była zimna wojna. Ale Pawlak wziął się na sposób i wniósł sprawę do sądu w powiecie. Jak się Kargule o tym dowiedzieli, to stary zwołał naradę.

A niech se wnosi, co nas to obchodzi!

—darł się Gienek Kargul.

W dupę nas może całować cały powiat i sąd! My dumne Kargule jesteśmy, nikt nam tu żadnych wyroków robił nie będzie!

My wiemy, że w tym sądzie to krewni Pawlaka pracują

—wyjaśniał stary Kargul.

A to znaczy, że jaki by tam wyrok nie zapadł, to my się nim możemy podetrzeć, bo i tak niesprawiedliwy będzie

Tak jest!

—wtórował Waldek.

Bo wyrok wyrokiem, ale sprawiedliwość jest po naszej stronie i to Pawlaki zaczęli, nie my!

Oni zaczęli, prawda jest

próbował oponować Kazik.

Ale będziemy mieli kłopot. Jak sąd wyda wyrok nie po naszej myśli, to, po pierwsze, weźmie pod uwagę, że oni nam tylko miedzę zaorali, a my i te garnki, i kota – no, wiadomo… a po drugie – w powiecie jest policja, a w policji też są krewni Pawlaka i oni tylko czekali na powód, żeby nas tu najechać, a teraz powód będą mieli. I co z tego, że naciągany? Tata, dogadajmy się jakoś z Kargulem, bo jak sąd nam tu policję przyśle, to nam obejście rozjadą, stodołę i chałupę podpalą, zboże rozdepcą. Nie pora, żeby się dumą unosić

Ale, jak zwykle, nikt Kazika słuchać nie chciał, tylko już pobiegli po grabie, kosy i sierpy, żeby się mieć czym bronić w razie czego – w słusznej sprawie, rzecz jasna. We dwie niedziele była rozprawa w powiecie.

Nikt tam nie pójdzie od nas!

—twardo zapowiedział stary Kargul.

Tam sprawiedliwości żadnej nie ma, jeno sprzedajność jest, a tego sędziego to ja znam, on pieniądze za wyroki bierze od ludzi

Tylko Kazik się wymknął po cichu i w czapce głęboko na oczy naciągniętej, żeby go nie rozpoznano, w sali sądowej w miasteczku zasiadł. Wyrok oczywiście był surowy, co gorsza Pawlak załatwił, że na rozprawie był dziennikarz z gazety powiatowej i zaraz wieczorem w gazecie taki tekst się ukazał, że Kazik już wiedział, że jak się rozejdzie, to ojciec już nigdy znowu sołtysem nie zostanie. A zaraz następnego dnia rano policjanci z powiatu mieli się zjawić w obejściu Kargulów. Kazik biegiem do domu wrócił i dalejże alarmować:

Tata, idź gadaj z Pawlakiem szybko, zanim tu policjanty przyjadą, bo kamień na kamieniu nie zostanie, oni nakraść się tylko chcą, na Pawlakowym też, obu nas złupią, jak tu już wejdą, im nikt nic nie zrobi, a ciebie do kozy zamkną!

Ale stary Kargul nie słuchał, bo był bardzo zajęty: synowie donosili mu kamienie, a on rzucał tak, żeby wybić jak najwięcej szyb w Pawlakowej chałupie, podczas gdy Pawlaki, siedząc na poddaszu, z procy wybijały szyby w chałupie Kargulowej.

A racja nasza jest!

—darł się przy tym stary Kargul.

Nasza jest i będzie!

—wtórowali dwaj synowie. Kazik Kargul stał oniemiały, aż na drodze, daleko, zobaczył rosnący tuman kurzu. To nadciągała policja z powiatu.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych