Gdyby ktoś chciał zrozumieć prawdziwą, konkretną i namacalną istotę zmian, jaka dokonała się w ostatnich miesiącach w Polsce, powinien nieco więcej poczytać o zmianach, jakie zaszły w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oraz audycie, który w środę nowe kierownictwo zaprezentowało na konferencji prasowej.
PiS w błyskawiczny i dający się odczuć sposób wyczyściło bowiem zabetonowany układ, który politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego stworzyli w ARiMR, podłączając go do publicznej kasy. Z pracy zwolniono ok. 600 osób: przede wszystkim wiceprezesów, dyrektorów i wicedyrektorów departamentów, dyrektorów regionalnych, kierowników i wicekierowników powiatowych - w znakomitej większości ludzi Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Z perspektywy Warszawy może tego nie widać, ale to właśnie na tego typu układach i układzikach - często lokalnych, niezauważalnych i akceptowanych (współtworzonych) przez samorządowe władze - bazowało poparcie dla poprzedniej koalicji. Wystarczy poznać świat kilkutysięcznej gminy, by zobaczyć, ile rodzin jest (było?) podłączonych pod wspomniany układ, ile decyzji związanych z rzeczywistymi i dużymi pieniędzmi (w dopłatach, wsparciu, inwestycjach) było uzależnionych od ludzi, którym zielone ludziki z PSL ofiarowali część swojego królestwa.
Królestwa, na które przyzwolenie dawali starsi bracia z koalicyjnej Platformy. Czasem, jak minister Mikołaj Budzanowski, sugerując, że to przyzwolenie patologiczne i szkodliwe dla państwa, ale jednak w lwiej części machający ręką na pajęczynę zależności, a w zasadzie sieć pajęczyn stworzoną przez ludowców. Zwłaszcza gdy sami byli zajęci większymi akcjami.
Pusty śmiech ogarnia, gdy czyta się o dyrektorach, którzy zwolnieni z państwowych posad, na których doili Skarb Państwa w sposób przekraczający granice przyzwoitości, dziś dołączają do Komitetu Obrony Demokracji i z wielkimi słowami na ustach krzyczą o wartościach.
Jeden ze zwolnionych z ARiMR, który dziś jest wielkim „obrońcą demokracji”, pracował w naszej agencji. Miał zarobki wyższe od prezesa, zasiadał w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa kompletnie niezwiązanych z agencją, a przy tym dostał 150 tys. złotych w nagrodach. Dziś w KOD broni demokracji. Może to pan sobie zsumować i odpowiedzieć na pytanie, czego on dziś broni działając w KOD
— opowiadał mi dziś nowy prezes ARiMR.
Rozmowę zresztą warto przeczytać w całości - pokazuje bowiem skalę patologii, do jakich dochodziło w tak drobnej w zasadzie instytucji, jaką jest ARiMR. Można tylko domyślać się (i czekać) na kolejne audyty - tym razem z poszczególnych ministerstw.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Gdyby ktoś chciał zrozumieć prawdziwą, konkretną i namacalną istotę zmian, jaka dokonała się w ostatnich miesiącach w Polsce, powinien nieco więcej poczytać o zmianach, jakie zaszły w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oraz audycie, który w środę nowe kierownictwo zaprezentowało na konferencji prasowej.
PiS w błyskawiczny i dający się odczuć sposób wyczyściło bowiem zabetonowany układ, który politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego stworzyli w ARiMR, podłączając go do publicznej kasy. Z pracy zwolniono ok. 600 osób: przede wszystkim wiceprezesów, dyrektorów i wicedyrektorów departamentów, dyrektorów regionalnych, kierowników i wicekierowników powiatowych - w znakomitej większości ludzi Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Z perspektywy Warszawy może tego nie widać, ale to właśnie na tego typu układach i układzikach - często lokalnych, niezauważalnych i akceptowanych (współtworzonych) przez samorządowe władze - bazowało poparcie dla poprzedniej koalicji. Wystarczy poznać świat kilkutysięcznej gminy, by zobaczyć, ile rodzin jest (było?) podłączonych pod wspomniany układ, ile decyzji związanych z rzeczywistymi i dużymi pieniędzmi (w dopłatach, wsparciu, inwestycjach) było uzależnionych od ludzi, którym zielone ludziki z PSL ofiarowali część swojego królestwa.
Królestwa, na które przyzwolenie dawali starsi bracia z koalicyjnej Platformy. Czasem, jak minister Mikołaj Budzanowski, sugerując, że to przyzwolenie patologiczne i szkodliwe dla państwa, ale jednak w lwiej części machający ręką na pajęczynę zależności, a w zasadzie sieć pajęczyn stworzoną przez ludowców. Zwłaszcza gdy sami byli zajęci większymi akcjami.
Pusty śmiech ogarnia, gdy czyta się o dyrektorach, którzy zwolnieni z państwowych posad, na których doili Skarb Państwa w sposób przekraczający granice przyzwoitości, dziś dołączają do Komitetu Obrony Demokracji i z wielkimi słowami na ustach krzyczą o wartościach.
Jeden ze zwolnionych z ARiMR, który dziś jest wielkim „obrońcą demokracji”, pracował w naszej agencji. Miał zarobki wyższe od prezesa, zasiadał w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa kompletnie niezwiązanych z agencją, a przy tym dostał 150 tys. złotych w nagrodach. Dziś w KOD broni demokracji. Może to pan sobie zsumować i odpowiedzieć na pytanie, czego on dziś broni działając w KOD
— opowiadał mi dziś nowy prezes ARiMR.
Rozmowę zresztą warto przeczytać w całości - pokazuje bowiem skalę patologii, do jakich dochodziło w tak drobnej w zasadzie instytucji, jaką jest ARiMR. Można tylko domyślać się (i czekać) na kolejne audyty - tym razem z poszczególnych ministerstw.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/283725-wyniki-audytu-po-8-latach-pokazuja-jakiej-demokracji-broni-dzis-ferajna-spod-znaku-kod-ale-ukladu-platformy-i-calej-iii-rp-nie-moze-zastapic-ukladem-a-rebours?strona=1