Wydawało się, że tak odrażające widowiska jakie serwowała komuna w 1968 i w 1976 roku, kiedy to wychodzili partyjni pyskacze i z jedynie słusznych pozycji potępiali, gromili, lżyli porządnych ludzi, są niemożliwe do odtworzenia w cywilizowanym państwie za jakie próbuje uchodzić III RP. Nic bardziej mylnego.
Postkomuna, która tutaj broni zaciekle swoich bastionów sięgnęła po wzorce wypracowane przez ich przodków. Wiec zorganizowany pod pomnikiem „Trzech Krzyży” w Gdańsku, wspierający Lecha Wałęsę, ordynarnie dowiódł z jakim sortem ludzi mamy do czynienia. Podstawą ich wspólnoty jest nienawiść do Jarosława Kaczyńskiego. Nie istnieją fakty, nie istnieje prawda, nie istnieje rozum, tylko nienawiść in statu nascendi do prezesa PiS jest pożywką. Czy można uważać się za człowieka na poziomie czerpiąc radość z poniżania bliźniego. Czy można się czuć w ogóle człowiekiem czy raczej „bydłem” w rozumieniu naukowym profesora Bartoszewskiego, gdy się bierze bezrefleksyjnie udział w takich seansach zła.
Wredna satysfakcja bijąca z tych twarzy, bo wyszydziliśmy tego „kurdupla”, co to był takim bohaterem, że „siedział w czterech ścianach z kotem”, jest widokiem smutnym. Ci ludzie jeszcze próbują tu odgrywać szpicę stojąca na straży demokracji. Czy nie widzą tego jak z każdą kolejną demonstracją zmieniają się w coraz bardziej odrażającą tłuszczę, wyraźnie sterowaną przez wrogów naszego państwa.
Nad tym co się wydarzyło w Gdańsku nie można przejść beznamiętnie do porządku dziennego. Są jakieś granice prezentowania swoich poglądów. Są jakieś normy, poza które nie można wykraczać. Przemysł pogardy powrócił i to w jeszcze gorszej, niezwykle prostackiej odsłonie. A do czego może on przykrywką przekonaliśmy się w biurze PiS w Łodzi, a jeszcze boleśniej w Smoleńsku.
Co prawda wystąpienia Danuty Wałęsy i Henryki Krzywonos przynoszą więcej szkody sprawie, o którą walczą, niż pożytku, ale pewnych wypowiedzi tolerować w sferze publicznej nie można. Danuta Wałęsa, która ostatnio lansowała się jako pisarka, okazała się kobietą pozbawianą wszelkich skrupułów, i osobą o mało wyrafinowanym charakterze. Można próbować zrozumieć jej chęć obrony męża, czyli intencje, ale metody nie sposób zaakceptować. Jej atak na Jarosława Kaczyńskiego wyglądał na przygotowany przez fachowców do PR. Henryka Krzywonos, inna oratorka tej imprezy, ma sporą praktykę w tupeciarskim warczeniu na prezesa PiS. Na 30 Zjeździe Solidarności wtargnęła na mównicę, żeby obsobaczyć Jarosława Kaczyńskiego i „spontanicznie” odwrócić uwagę od wygwizdania Tuska. Stała się bohaterką środowiska „Gazety Wyborczej”, a za ten akt odwagi, premier od „haratania w gałę”, przyznał jej 6 tysięcy emerytury. Jednak teraz nie występowała już jako osoba prywatna. Jest posłanką na sejm Rzeczypospolitej. I jeżeli posługuje się słownictwem nie licującym z godnością urzędu powinna się nią zająć komisja etyki poselskiej. Nazywanie innego posła „kurduplem” celem uwłaczania jego godności, nie powinno ujść płazem.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wydawało się, że tak odrażające widowiska jakie serwowała komuna w 1968 i w 1976 roku, kiedy to wychodzili partyjni pyskacze i z jedynie słusznych pozycji potępiali, gromili, lżyli porządnych ludzi, są niemożliwe do odtworzenia w cywilizowanym państwie za jakie próbuje uchodzić III RP. Nic bardziej mylnego.
Postkomuna, która tutaj broni zaciekle swoich bastionów sięgnęła po wzorce wypracowane przez ich przodków. Wiec zorganizowany pod pomnikiem „Trzech Krzyży” w Gdańsku, wspierający Lecha Wałęsę, ordynarnie dowiódł z jakim sortem ludzi mamy do czynienia. Podstawą ich wspólnoty jest nienawiść do Jarosława Kaczyńskiego. Nie istnieją fakty, nie istnieje prawda, nie istnieje rozum, tylko nienawiść in statu nascendi do prezesa PiS jest pożywką. Czy można uważać się za człowieka na poziomie czerpiąc radość z poniżania bliźniego. Czy można się czuć w ogóle człowiekiem czy raczej „bydłem” w rozumieniu naukowym profesora Bartoszewskiego, gdy się bierze bezrefleksyjnie udział w takich seansach zła.
Wredna satysfakcja bijąca z tych twarzy, bo wyszydziliśmy tego „kurdupla”, co to był takim bohaterem, że „siedział w czterech ścianach z kotem”, jest widokiem smutnym. Ci ludzie jeszcze próbują tu odgrywać szpicę stojąca na straży demokracji. Czy nie widzą tego jak z każdą kolejną demonstracją zmieniają się w coraz bardziej odrażającą tłuszczę, wyraźnie sterowaną przez wrogów naszego państwa.
Nad tym co się wydarzyło w Gdańsku nie można przejść beznamiętnie do porządku dziennego. Są jakieś granice prezentowania swoich poglądów. Są jakieś normy, poza które nie można wykraczać. Przemysł pogardy powrócił i to w jeszcze gorszej, niezwykle prostackiej odsłonie. A do czego może on przykrywką przekonaliśmy się w biurze PiS w Łodzi, a jeszcze boleśniej w Smoleńsku.
Co prawda wystąpienia Danuty Wałęsy i Henryki Krzywonos przynoszą więcej szkody sprawie, o którą walczą, niż pożytku, ale pewnych wypowiedzi tolerować w sferze publicznej nie można. Danuta Wałęsa, która ostatnio lansowała się jako pisarka, okazała się kobietą pozbawianą wszelkich skrupułów, i osobą o mało wyrafinowanym charakterze. Można próbować zrozumieć jej chęć obrony męża, czyli intencje, ale metody nie sposób zaakceptować. Jej atak na Jarosława Kaczyńskiego wyglądał na przygotowany przez fachowców do PR. Henryka Krzywonos, inna oratorka tej imprezy, ma sporą praktykę w tupeciarskim warczeniu na prezesa PiS. Na 30 Zjeździe Solidarności wtargnęła na mównicę, żeby obsobaczyć Jarosława Kaczyńskiego i „spontanicznie” odwrócić uwagę od wygwizdania Tuska. Stała się bohaterką środowiska „Gazety Wyborczej”, a za ten akt odwagi, premier od „haratania w gałę”, przyznał jej 6 tysięcy emerytury. Jednak teraz nie występowała już jako osoba prywatna. Jest posłanką na sejm Rzeczypospolitej. I jeżeli posługuje się słownictwem nie licującym z godnością urzędu powinna się nią zająć komisja etyki poselskiej. Nazywanie innego posła „kurduplem” celem uwłaczania jego godności, nie powinno ujść płazem.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/283531-jedyne-co-maja-do-zaoferowania-swoim-zwolennikom-salonowi-watazkowie-to-nienawisc-do-jaroslawa-kaczynskiego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.