To bardzo ciężka lektura i duża rysa na bohaterze - powiedział w „Kropce nad i” historyk prof. Andrzej Friszke. Odniósł się w ten sposób do dokumentów z domu gen. Czesława Kiszczaka.
Zdaniem Jana Lityńskiego, działacza opozycji w PRL, optymistyczne jest, że człowiek, który upadł na dno, dźwignął się i stanął na czele ruchu, który obalił komunizm.
Jak powiedział prof. Andrzej Friszke, historyk, członek Rady IPN, który przeglądał dokumenty, to duże akta, bardzo smutna lektura.
Nie mam wątpliwości, że to są akta Lecha Wałęsy
— dodał.
Z innej strony określam wiarygodność. Nie chodzi mi o pismo, bo i tak nie znam pisma Lecha Wałęsy, tylko patrzę na treść (…) Nie ma wątpliwości, że to są autentyczne akta i że chodzi o Lecha Wałęsę
— tłumaczył. Jak mówił poraziła go przede wszystkim obfitość tych materiałów, zwłaszcza z pierwszej połowy 71 roku. Prof. Friszke powiedział, iż trochę relatywizować winę może to, że „Wałęsa wchodzi w kontakty z bezpieką w sytuacji, kiedy jeszcze są niepochowane trupy”. Odniósł się w ten sposób do wydarzeń Grudnia‘70. Dodał, że widać w aktach, że SB zgadza się z Wałęsą co do tego, że Grudzień ’70 nie powinien się powtórzyć.
Że trzeba tak działać w tej stoczni, żeby nie doszło do kolejnego wybuchu
— podkreślił historyk. Jak powiedział, Wałęsa miał takie elementy, które go będą budować w przyszłości. Dodał jednak, że w tamtym okresie Wałęsa był „przekonany, że najważniejsze jest to, żeby nie doszło do nowego wybuchu, a esbecja może w tym pomóc”. Prof. Friszke pytany, czy był przerażony tym, co czytał, odpowiedział, że to „bardzo ciężka lektura”.
To jest duża rysa na bohaterze
— ocenił. Historyk powiedział, że radziłby Wałęsie, żeby na razie się nie wypowiadał.
Powinien się najpierw zapoznać z tymi aktami
— dodał.
W opinii Jana Lityńskiego, opozycjonisty w czasach PRL, to historia optymistyczna.
W tym sensie, że ten człowiek, który upadł na dno (…), dźwignął się z tego, urwał im się i stanął na czele ruchu, który obalił komunizm
— podkreślił. Dodał, że to historia, która mówi, czym był PRL i kim był robotnik w PRL. Pytany, czy to, że złamany człowiek donosi na kolegów i bierze za to pieniądze też jest optymistyczne, odpowiedział, że „nie jest optymistyczne, co Wałęsa robił, tylko to, że się z tego podniósł”.
Lityński powiedział, że jak słucha teraz ludzi, którzy atakują Lecha Wałęsę począwszy „od prezydenta Dudy, przez dr Cenckiewicza, i kilku innych, to im nie chodzi o Lecha Wałęsę”.
Im chodzi o to, żeby przeprowadzić swój własny projekt polityczny (…) Z bolszewickim uporem chcą zmienić historię
— ocenił. Lityński powiedział, też że „Wałęsa jest w tej chwili zaszczutym, samotnym człowiekiem więc nie będzie się zwracał do niego z żadnymi apelami”. - (Odniósł się w ten sposób do apelu Waldemara Kuczyńskiego, który wezwał b prezydenta „do stanięcia w prawdzie”.
Mam nadzieję, że wyjdzie z tego w miarę niepokiereszowany
— dodał.
Prof. Andrzej Friszke przyznał, że w świetle ujawnionych dokumentów książka Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka nie jest fałszywa, choć on sam inaczej rozłożyłby akcenty. Jego zdaniem nie ma możliwości, by Sb sfabrykowała akta.
Jan Lityński zapewnił, że on sam nie wiedział o tym,że w czasach Solidarności Lech Wałęsa był podejrzewany o współpracę z SB.
ansa/ TVN 24
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/282801-prof-andrzej-friszke-to-bardzo-ciezka-lektura-i-duza-rysa-na-bohaterze
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.