Dokładnie w ten analogiczny sposób przysposobiono Lecha Wałęsę do roli bohatera narodowego, kiedy już stał się dla michnikowszczyzny pożyteczny do walki z lustracją, dekomunizacją, a także jako wspólny mianownik do wejścia w alianse z postkomuną. Był bowiem bardzo wygodnym pomostem dla tego sojuszu – z jednej strony, co już dzisiaj wiemy na pewno - był na uwięzi Kiszczaka, z drugiej zaś sporządzono mu legendę i zbudowano markę na świecie. Nic tak nie łączy ludzi i środowisk jak wspólne interesy, a strony tego deal’u miały ich wiele, że wymienię tylko sprzeciw wobec lustracji, której zarówno Wałęsa, jak i postkomuniści oraz „ludzie z biografiami” unikali niczym diabeł święconej wody.
Wałęsa nie był w stanie udźwignąć ciężaru swojej przeszłości, rozliczyć się z podłych procederów, do dzisiaj idzie w zaparte. To samo dotyczy wyżej wymienionych środowisk, które z tajnych współpracowników SB uczyniły wręcz pierwsze ofiary systemu. Natomiast samą bezpiekę, tę samą groźną i wszechobecną bezpiekę, z którą przecież „ludzie z biografiami” rzekomo bohatersko walczyli, przemalowano na coś w rodzaju gangu Olsena, nieudolnych tandeciarzy, którzy dla wykazania sukcesów masowo sporządzali fałszywe papiery i kreowali nieistniejącą agenturę. Oczywiście, jeśli była potrzeba, gdy esbek zeznawał na korzyść osoby lustrowanej, jak to było w przypadku Małgorzaty Niezabitowskiej, kiedy oficer SB zaprzeczył jakoby była ona tajnym współpracownikiem, to słowa takiego esbeka były traktowane jako prawda objawiona.
Niestety dla jego kreatorów i wielbicieli, Wałęsa popadł w megalomanię, w jakąś galopującą bufonadę, przez co stał się kompletnie niewiarygodny, a jego pomnikowe aspiracje wręcz niemożliwe do obrony. Potem przyszła kolej na książki Sławomira Cenckiewicza, Piotra Gontarczyka i Pawła Zyzaka, procesy z Krzysztofem Wyszkowskim, świadectwa Joanny i Andrzeja Gwiazdów oraz Anny Walentynowicz, oskarżenia ze strony zadenuncjowanych kolegów ze stoczni, filmy Grzegorza Brauna. Mnożyły się potwierdzenia o współpracy z bezpieką, o płatnym donosicielstwie. Zmarli generałowie Jaruzelski i Kiszczak, gwaranci spokojnej starości TW Bolka. No i teraz wdowa Kiszczakowa postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, co zdaje się, ostatecznie pogrąży fałszywą autolegendę o niezłomnym robotniku, co w pojedynkę zwyciężył komunę.
W lipcu 2008 roku w Gazecie Wyborczej ukazał się tekst pod szalenie atrakcyjnym tytułem „Zła przeszłość i psy gończe, czyli odpieprzcie się od Wałęsy”. Dzisiaj, gdy szafa Kiszczaka otworzyła na oścież podwoje, Michnik może co najwyżej zaapelować, żeby odpieprzyć się od TW Bolka.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dokładnie w ten analogiczny sposób przysposobiono Lecha Wałęsę do roli bohatera narodowego, kiedy już stał się dla michnikowszczyzny pożyteczny do walki z lustracją, dekomunizacją, a także jako wspólny mianownik do wejścia w alianse z postkomuną. Był bowiem bardzo wygodnym pomostem dla tego sojuszu – z jednej strony, co już dzisiaj wiemy na pewno - był na uwięzi Kiszczaka, z drugiej zaś sporządzono mu legendę i zbudowano markę na świecie. Nic tak nie łączy ludzi i środowisk jak wspólne interesy, a strony tego deal’u miały ich wiele, że wymienię tylko sprzeciw wobec lustracji, której zarówno Wałęsa, jak i postkomuniści oraz „ludzie z biografiami” unikali niczym diabeł święconej wody.
Wałęsa nie był w stanie udźwignąć ciężaru swojej przeszłości, rozliczyć się z podłych procederów, do dzisiaj idzie w zaparte. To samo dotyczy wyżej wymienionych środowisk, które z tajnych współpracowników SB uczyniły wręcz pierwsze ofiary systemu. Natomiast samą bezpiekę, tę samą groźną i wszechobecną bezpiekę, z którą przecież „ludzie z biografiami” rzekomo bohatersko walczyli, przemalowano na coś w rodzaju gangu Olsena, nieudolnych tandeciarzy, którzy dla wykazania sukcesów masowo sporządzali fałszywe papiery i kreowali nieistniejącą agenturę. Oczywiście, jeśli była potrzeba, gdy esbek zeznawał na korzyść osoby lustrowanej, jak to było w przypadku Małgorzaty Niezabitowskiej, kiedy oficer SB zaprzeczył jakoby była ona tajnym współpracownikiem, to słowa takiego esbeka były traktowane jako prawda objawiona.
Niestety dla jego kreatorów i wielbicieli, Wałęsa popadł w megalomanię, w jakąś galopującą bufonadę, przez co stał się kompletnie niewiarygodny, a jego pomnikowe aspiracje wręcz niemożliwe do obrony. Potem przyszła kolej na książki Sławomira Cenckiewicza, Piotra Gontarczyka i Pawła Zyzaka, procesy z Krzysztofem Wyszkowskim, świadectwa Joanny i Andrzeja Gwiazdów oraz Anny Walentynowicz, oskarżenia ze strony zadenuncjowanych kolegów ze stoczni, filmy Grzegorza Brauna. Mnożyły się potwierdzenia o współpracy z bezpieką, o płatnym donosicielstwie. Zmarli generałowie Jaruzelski i Kiszczak, gwaranci spokojnej starości TW Bolka. No i teraz wdowa Kiszczakowa postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, co zdaje się, ostatecznie pogrąży fałszywą autolegendę o niezłomnym robotniku, co w pojedynkę zwyciężył komunę.
W lipcu 2008 roku w Gazecie Wyborczej ukazał się tekst pod szalenie atrakcyjnym tytułem „Zła przeszłość i psy gończe, czyli odpieprzcie się od Wałęsy”. Dzisiaj, gdy szafa Kiszczaka otworzyła na oścież podwoje, Michnik może co najwyżej zaapelować, żeby odpieprzyć się od TW Bolka.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/282329-lech-walesa-czyli-monidlo-iii-rp-jak-retuszowano-portret-niezlomnego-robotnika-ktory-samotnie-pokonal-komune?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.