To Wałęsa się uwikłał, nie "Solidarność". To było uwikłanie częściowe, ale zabójcze dla jego roli po 1989 roku

PAP/EPA
PAP/EPA

Czy pilnował tego Wachowski, czy sam Wałęsa dostawał inne sygnały? A może wszystko było bardziej dorozumiane. Tego nie wiem. Ale nie trzeba być rzecznikiem spiskowej teorii dziejów żeby odrzucać takie piętrowe zbiegi okoliczności.

To wtedy Wałęsa reaguje niemrawo na pucz Janajewa i chce się dogadywać, w połowie 1991 roku, z puczystami. To wtedy zabiega o jakąś dziwną formę kooperacji handlowej polsko-rosyjskiej, będącej parawanem dla penetracji – w układzie z Rosją z początku 1992 roku. To akurat zablokował rząd Olszewskiego.

To wtedy głosi bałamutne i zapewne podsunięte mu przez kogoś hasła NATO-Bis i EWG-bis będące próbą zablokowania naprawdę prozachodniego kursu. A w swoich zainteresowaniach wojskiem i służbami specjalnymi kieruje się jednym: hodowaniem tam najciemniejszych układów personalnych, rodem z PRL.

Właściwie przy jego panicznej wierze, że uda mu się początkowo całkiem schować pod korcem, a potem, po ogłoszeniu listy Macierewicza, spacyfikować debatę o jego przeszłości, można go zrozumieć. Trudno za to rozumieć tych, co mieli podejrzenia, a potem świadomość jak było, ale wchodzili z nim w symbiozę.

Można powiedzieć, że pierwszymi byli Jarosław i Lech Kaczyńscy. Ale oni próbowali przynajmniej wykorzystać sławę Wałęsy do polityki dokładnie odwrotnej: zmiany, która czyniłaby te papiery bezwartościowymi. Gdy okazało się, że to niemożliwe, że uwikłania są zbyt silnie, rozstali się z Wałęsą z hukiem. Próbując ograniczyć za wszelką cenę jego wpływy. Propozycja koalicji rządowej prawicy z Unią Demokratyczną i liberałami, zgłaszana przez PC na początku 1992 roku, miała taką naturę.

Została odrzucona – najpierw przez gazetę Adama Michnika, a z pewną zwłoką przez UD. Dla nich taki słaby i niezdolny do uwolnienia się od mroków swojej przeszłości Wałęsa był wygodny. Bo z góry rezygnował z próby rozliczenia PSL-owskiej przeszłości.

Pewien zaprzyjaźniony ze mną wtedy polityk UD opowiadał mi jak w roku 1992 rozmawiał o Wachowskim z czołowym posłem tej partii z kręgów dawnego KOR. – To pewnie agent ciemnych sił, ale jest dla nas to nie ma znaczenia – powiedział mu tamten budząc w młodszym człowieku ukształtowanym przez opozycję lat 80., grozę.

Już o tym kilka razy pisałem, ale warto to przypominać. To nie sam Wałęsa budzi moją największą niechęć, a ci którzy mogli pomóc mu się uwolnić, ale woleli dokładnie odwrotną sytuację. Na tym zbudowano zresztą całą narrację, która apogeum osiągnęła w wiele lat po politycznej porażce Lecha Wałęsy – za rządów PO, która chowała się za sfałszowaną legendą.

Co nie oznacza, że odczuwam radość z powodu kompromitacji tejże legendy. Która zresztą powtórzę, nie jest całkowita.

Przekonanie, że wszystko było ustawione, że solidarnościowy zryw pozostawał pod kontrolą, jest niemądre z punktu widzenia dziejowego interesu Polaków, ale przede wszystkim nieprawdziwe. Mamy się czym szczycić. To Wałęsa się uwikłał, powtarzam niecałkowicie, a nie „Solidarność”. Ta  jest częścią naszego dziedzictwa i mamy pełne prawo się nią szczycić.

« poprzednia strona
12

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.