Nie ma więc działania bez sytuacji ani tekstu bez kontekstu. I tu wracamy znowu do małżonki Kiszczaka i motywów jej decyzji. Podejrzewam, że mogło być ich kilka, przy czym kwestia finansowa (wysoka emerytura po mężu i dusza poetki), jest wykluczona. Mało prawdopodobna jest też, że śp. małżonek i prywatyzator teczek SB chciał po śmierci odegrać się na Lechu Wałęsie, którego nie lubił i nie szanował, cedując tę misję na żonę. Bardziej prawdopodobny jest strach Marii Kiszczak przed żyjącymi jeszcze decydentami teczek, wszak wiemy jak się to skończyło w domu Jaroszewiczów, nie można wykluczyć też chęci zaistnienia w polityce, stojącej w cieniu męża, pani Marii, która nagle poczuła się równa IPN-owi, dlatego pozwoliła sobie na dyktowanie warunków i ceny. I ostatnia hipoteza, że jej decyzja była sterowana przez służby, a kwity na Bolka były jedynie wabikiem, na który dał się nabrać młody i sympatyczny, jak powiedziała o szefie IPN-u Łukaszu Kamińskim Joanna Duda-Gwiazda, ale nieco lękliwy i mało zdecydowany.
Pamiętam jak wiele krzyków i protestów towarzyszyło zatwierdzeniu kandydatury Janusza Kurtki na prezesa IPN-u i odwrotną sytuację w czerwcu 2011 roku, przy wyborze Łukasza Kamińskiego, choć niektórzy zwali go uczniem śp. J. Kurtyki. Faktem jest, że przez 5,5 roku kierowania IPN-em, nie ma spektakularnych osiągnięć, cechuje go opieszałość, a nawet zaniedbania, bo przecież Czesław Kiszczak sugerował, że dysponuje wiedzą, która mogła mieć decydujący wpływ na sprawy w Polsce. To powinno być dużo wcześniej podstawą do rewizji w jego domu, a już na pewno nie po dwóch tygodniach od pojawienia się w IPN-ie wdowy. Szef poważnej instytucji zachował się jak kierownik biblioteki, który stwierdził, że przyjdzie po swoje książki za dwa tygodnie, bo teraz nie ma czasu. A może był to czas na przeprowadzenie przez „bohaterów” akt swoistej kwerendy, bo dzisiaj już wiemy, że nie wszystkie materiały zostały przewiezione do siedziby IPN i nie sądzę, by podczas wizyty w domu, od 18 do 22, był czas na ich segregację. Co zabrano, a co zlekceważono? Dlaczego szef IPN-u pytany, dlaczego do spotkania z Marią Kiszczak doszło dopiero po 2 tygodniach odpowiedział, że nie widzi w tym zaniechania, ponieważ wdowa po Kiszczaku nie opisała sprawy, z jaką przychodzi, nie było więc wiadomo, jakiej wagi była to kwestia. A przecież nie tylko opisała, ale nawet własnoręcznie przepisała jedną notatkę dotyczącą Lecha Wałęsy. Co robi IPN w ciągu tych dwóch tygodni? Próbuje zorganizować debatę na temat: czy Bolek to Bolek na warunkach zainteresowanego. Czy to nie dziwne, że najbardziej zainteresowany debatą sam z niej rezygnuje, a jego żona oznajmia, że mąż już jest w Miami?
Czy dowiemy się kto gra teczkami i w jakim celu? Czy możemy wierzyć prezesowi IPN-u, że wszystkie materiały ujrzą światło dzienne? Mam taką nadzieję, chociaż wypowiedź Łukasza Kamińskiego, że nigdy nie kwestionował nadania Wałęsie statusu pokrzywdzonego przez IPN, bo: „To jeden z największych bohaterów polskiej historii XX wieku”, może tu być sporą przeszkodą. Za to mogą wypłynąć inne nowości, bo cała prowokacja, bynajmniej nie z inicjatywy wdowy po Kiszczaku, szyta jest grubymi nićmi i może okazać się, że TW przy obecnej władzy i jej rodziny to cienki Bolek.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie ma więc działania bez sytuacji ani tekstu bez kontekstu. I tu wracamy znowu do małżonki Kiszczaka i motywów jej decyzji. Podejrzewam, że mogło być ich kilka, przy czym kwestia finansowa (wysoka emerytura po mężu i dusza poetki), jest wykluczona. Mało prawdopodobna jest też, że śp. małżonek i prywatyzator teczek SB chciał po śmierci odegrać się na Lechu Wałęsie, którego nie lubił i nie szanował, cedując tę misję na żonę. Bardziej prawdopodobny jest strach Marii Kiszczak przed żyjącymi jeszcze decydentami teczek, wszak wiemy jak się to skończyło w domu Jaroszewiczów, nie można wykluczyć też chęci zaistnienia w polityce, stojącej w cieniu męża, pani Marii, która nagle poczuła się równa IPN-owi, dlatego pozwoliła sobie na dyktowanie warunków i ceny. I ostatnia hipoteza, że jej decyzja była sterowana przez służby, a kwity na Bolka były jedynie wabikiem, na który dał się nabrać młody i sympatyczny, jak powiedziała o szefie IPN-u Łukaszu Kamińskim Joanna Duda-Gwiazda, ale nieco lękliwy i mało zdecydowany.
Pamiętam jak wiele krzyków i protestów towarzyszyło zatwierdzeniu kandydatury Janusza Kurtki na prezesa IPN-u i odwrotną sytuację w czerwcu 2011 roku, przy wyborze Łukasza Kamińskiego, choć niektórzy zwali go uczniem śp. J. Kurtyki. Faktem jest, że przez 5,5 roku kierowania IPN-em, nie ma spektakularnych osiągnięć, cechuje go opieszałość, a nawet zaniedbania, bo przecież Czesław Kiszczak sugerował, że dysponuje wiedzą, która mogła mieć decydujący wpływ na sprawy w Polsce. To powinno być dużo wcześniej podstawą do rewizji w jego domu, a już na pewno nie po dwóch tygodniach od pojawienia się w IPN-ie wdowy. Szef poważnej instytucji zachował się jak kierownik biblioteki, który stwierdził, że przyjdzie po swoje książki za dwa tygodnie, bo teraz nie ma czasu. A może był to czas na przeprowadzenie przez „bohaterów” akt swoistej kwerendy, bo dzisiaj już wiemy, że nie wszystkie materiały zostały przewiezione do siedziby IPN i nie sądzę, by podczas wizyty w domu, od 18 do 22, był czas na ich segregację. Co zabrano, a co zlekceważono? Dlaczego szef IPN-u pytany, dlaczego do spotkania z Marią Kiszczak doszło dopiero po 2 tygodniach odpowiedział, że nie widzi w tym zaniechania, ponieważ wdowa po Kiszczaku nie opisała sprawy, z jaką przychodzi, nie było więc wiadomo, jakiej wagi była to kwestia. A przecież nie tylko opisała, ale nawet własnoręcznie przepisała jedną notatkę dotyczącą Lecha Wałęsy. Co robi IPN w ciągu tych dwóch tygodni? Próbuje zorganizować debatę na temat: czy Bolek to Bolek na warunkach zainteresowanego. Czy to nie dziwne, że najbardziej zainteresowany debatą sam z niej rezygnuje, a jego żona oznajmia, że mąż już jest w Miami?
Czy dowiemy się kto gra teczkami i w jakim celu? Czy możemy wierzyć prezesowi IPN-u, że wszystkie materiały ujrzą światło dzienne? Mam taką nadzieję, chociaż wypowiedź Łukasza Kamińskiego, że nigdy nie kwestionował nadania Wałęsie statusu pokrzywdzonego przez IPN, bo: „To jeden z największych bohaterów polskiej historii XX wieku”, może tu być sporą przeszkodą. Za to mogą wypłynąć inne nowości, bo cała prowokacja, bynajmniej nie z inicjatywy wdowy po Kiszczaku, szyta jest grubymi nićmi i może okazać się, że TW przy obecnej władzy i jej rodziny to cienki Bolek.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/282158-ile-jest-warte-nasze-dobro-narodowe-czy-dowiemy-sie-kto-gra-teczkami-i-w-jakim-celu?strona=2