Wiele osób, w tym także dalekich od poglądów PiS, ocenia zestaw działań gospodarczych przygotowanych przez wicepremiera Morawieckiego z uznaniem. Nie jestem pewien, czy ci obywatele mają rację. Nie dość, że wicepremier jest osobą młodą, więc mało doświadczoną w kreśleniu tak ogromnych zamierzeń państwa na lata, to jeszcze ciągnie się za nim opinia bankowca. Zatem faceta od liczenia pieniędzy, ale wyrwanych z finansowego świata dla banku, a nie państwa. To nie może się udać.
Co innego precyzja, rutyna i jasność celu wybitnych działaczy gospodarczych, wyróżniających się nawet wśród tłumu otaczającego kiedyś premiera Tuska. Owe zastępy gospodarczych myślicieli i rutynowanych praktyków wszystko miały w głowie. Pisanie jakichkolwiek opracowań nosiło w zarodku znamiona doczesnej herezji i z góry pachniało wyłącznie stratą czasu, więc najpierw kilka telefonicznych rozmów ponaglających, potem pełna sentencji rozmowa na cmentarzu lub benzynowej stacji, a potem wio – do roboty. I tak właśnie powstawały najbardziej potrzebne państwu wizje rozwojowe. Błąd dzisiejszej władzy polega na pewno na niekorzystaniu z doświadczeń tak wybitnych praktyków, jak choćby Chlebowski Zbigniew, Drzewiecki Mirosław, czy Sobiesiak Ryszard. Brak konsultacji ważnych projektów dla Polski z Adamem Szejnfeldem, czy Marcinem Rosołem też dobrze nie świadczy o profesjonalizmie rządzącej ekipy.
Taki Mateusz Morawiecki siedział już ponad trzy miesiące przy opracowaniu zamierzeń państwa na lata, a wymienieni wcześniej fachowcy wszystko ustalali w biegu. Czasem ktoś z nich przypadkowo się poślizgnął i nie wszystko dało się osiągnąć, jak choćby wspaniałą posadę w Przedsiębiorstwie Toto Lotek, albo prędki wyrąb lasu na potrzeby narciarskiego stoku, ale to tylko nieudane drobiazgi. Córka biznesmena na pewno otrzymała jakąś inną, wartą jej talentu i umiejętności propozycję, zatem porażki często przekuwane były w sukcesy.
Jeden raz, prawdopodobnie przez jakieś nieporozumienie, do dziwnej pracy projektowania zapędzony został Boni Michał. Miał usiąść, rzecz przemyśleć, a potem przedstawić Tuskowi i narodowi plan najbardziej wołających o realizację zadań dla kraju aż do 2030 roku. Usiadł, zaczął nawet myśleć, ale jego głowa wciąż zajęta była ważniejszym zamierzeniem – co zrobić, aby wkrótce z Warszawy czmychnąć do Brukseli, gdyż tam zainstalowała się już jego żona. Przecież nikt przy zdrowych zmysłach, w takich warunkach niczego mądrego wymyślić nie zdoła. Jak widać, sprawa od początku była przegrana. Pobieżne rachunki Boniego przestały być aktualne już pod dwóch latach, a gdzie tam jeszcze do 2030 roku? Dlatego ten mistrz państwowych projekcji przyspieszył kurs na Brukselę i rozmyśla tam wciąż o rozwoju Polski, nie bacząc na towarzyszące mu stale niedorozwoje. Uzupełniają go w tych rozważaniach kolejni uciekinierzy z byłym premierem i jego ekipą na czele.
Coś mi się wydaje, że Mateusz Morawiecki nigdzie się nie wybiera, więc będzie zdany na ciężką robotę przy realizacji swych pomysłów. Przynajmniej na jej trudnym początku. Bankowiec, ale nasz. Tylko proszę mi nie wymyślać od nacjonalistów, bo to już nie robi na mnie wrażenia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/281929-plan-morawieckiego-bez-przesady-prawdziwy-plan-to-wizje-chlebowskiego-drzewieckiego-sobiesiaka-i-tuska-z-bonim-by-predko-czmychnac-z-polski
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.