Paweł Deresz nie przebiera w słowach by zdyskredytować nową podkomisję ds. zbadania katastrofy smoleńskiej:
Wiem z wiarygodnego źródła, że członkowie podkomisji mają dostawać co miesiąc 20-25 tys. zł — mówi. Ministra Antoniego Macierewicza oskarża o tchórzostwo, a na koniec sugeruje, że materiał wybuchowy mógł na pokład samolotu wnieść sam Lech Kaczyński. Jednym słowem przemysł pogardy rozkwita na nowo, w nowej odsłonie.
Na początku mąż śp Jolanty Szymanek - Deersz skarży się, że nie został zaproszony na inaugurację nowej komisji:
Mam wrażenie, że zostały zaproszone wyłącznie te rodziny ofiar katastrofy, które wierzą w zamach
— narzeka. I zachęcony przez Agnieszkę Kublik - zgłasza szereg uwag na temat nowego gremium.
twierdzenie, że nikt się nie zajmował rodzinami ofiar, w ustach człowieka, który 10 kwietnia uciekał z Katynia jak ostatni tchórz, to obłuda i bezczelność. Chodzi mi oczywiście o Macierewicza
— oskarżycielsko wyrokuje Deresz. I kontynuyje:
dziwię się, że nie ma międzynarodowej komisji, której Jarosław Kaczyński i Macierewicz domagali się od lat. Nie wykluczam, że boją się, iż mogłaby ujawnić fakty dla obu niekorzystne, np. rozmowę telefoniczną braci Kaczyńskich tuż przed katastrofą. Taka komisja międzynarodowych ekspertów mogłaby nie podważyć wyników prac komisji Jerzego Millera i nie potwierdzić hipotez zespołu Macierewicza.
W końcu stary zarzut - brak kompetencji ekspertów;
katastrofę będą teraz badać ludzie, którzy żadnego wypadku lotniczego nie badali. Taka podkomisja nie jest w stanie ustalić nic, co miałoby jakieś znaczenie dla ustalenia przyczyn katastrofy smoleńskiej. I całe szczęście, bo te przyczyny już dawno ustaliła komisja Millera.
Ale to dopiero początek oskarżeń.
To, co robi Macierewicz, to czysta polityka. Nie ma nic wspólnego z rzetelnym podejściem do tej tragedii. Szef podkomisji Wacław Berczyński wiele razy mówił, że wie, co się stało, że były wybuchy w powietrzu. Czyli będzie prowadził badania w kierunku potwierdzenia swojej i Macierewicza hipotezy. Zresztą podkomisja powinna się szybko uporać z napisaniem raportu, wszak zespół Macierewicza opublikował parę raportów. Wystarczy je trochę podredagować
— ironizuje. I wytacza ciężkie armaty:
Przecież podkomisja nie będzie badać wraku czy czarnych skrzynek, bo się na tym nie zna. Ale to nie przeszkadza jej członków sowicie wynagradzać.
Sowicie?
— dopytuje dziennikarska GW.
Wiem to z wiarygodnego źródła, że członkowie podkomisji mają dostawać co miesiąc 20-25 tys. zł.
Na koniec pojawiają się uwagi pod adresem samego prezydenta Kaczyńskiego:
Jeśli to zamach, to chciałbym zapytać, jaką przyjmuje wersję, kto mógł na pokład tupolewa wnieść materiał wybuchowy. 94 pasażerów przeszło przez specjalną bramkę wykrywającą materiał wybuchowy. Nie przeszły tylko dwie: Lech i Maria Kaczyńscy, bo przyjechali w ostatniej chwili, podjechali autem wprost pod samolot. Absurdem byłoby twierdzić, że państwo Kaczyńscy - jeśli to oni wnieśliby materiał wybuchowy na pokład - byli świadomi tego, co mają w swoim bagażu. Ale zapytałbym Macierewicza, jak przebiegało nocne spotkanie prezydenta dzień przed wylotem. Na tym spotkaniu wypito sporo wina. Kto tam był i czy istnieje możliwość, że to wtedy ktoś mógł podłożyć prezydentowi materiał wybuchowy?
Nawet Agnieszce Kublik trudno uwierzyć, że to wszystko serio.
Ale Paweł Deresz twierdzi:
Całkiem poważnie pokazuję, że absurdalne hipotezy muszą prowadzić do absurdalnych wniosków. Tak samo jak hipotezy zespołu Macierewicza.
Jako, że Paweł Deresz jest wdowcem po Jolancie Szymanek, która również zginęła pod Smoleńskiem wolno mu mówić więcej niż politykom. Ale można oczekiwać, że nawet rodziny ofiar obowiązują jakaś granice przyzwoitości i kultury. Bo jest jeszcze 95 pozostałych rodzin, których uczucia trzeba uszanować…
ansa/ GW
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/280744-przemysl-pogardy-w-nowej-odslonie-pawel-deresz-zapytalbym-macierewicza-jak-przebiegalo-nocne-spotkanie-prezydenta-dzien-przed-wylotem-wypito-sporo-wina