Prof. Nalaskowski do obrońców „wolności słowa”: „Zapytam dosadnie: a czego ci, cymbale, nie wolno powiedzieć?”

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Jakiej jeszcze chcecie demokracji?! Wspólnych żon, kołchozów, hipisowskich komun, kibuców? Czego wam dzisiaj brakuje? W demokratycznych i uczciwych wyborach możecie wybierać każdego hochsztaplera. Wystarczy krzyżyk na kartce do głosowania

— pisze prof. Aleksander Nalaskowski w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”, zastanawiając się o co chodzi „obrońcom demokracji”.

Patrzę na to wszystko z ogromnym zdziwieniem, właściwie z niezrozumieniem. Na zapleczu dużego sklepu leżą na ziemi polskie flagi, tablice z karykaturami Kaczyńskiego, hasła „Wolności słowa!”, „Chcemy demokracji” i prymitywnie sklecone transparenty z napisem „KOD”. Przychodzą ludzie, starsi, przepraszam, o wyglądzie dawnych aparatczyków, niektórych rozpoznaję i się kłaniam, przebierają w wyłożonych rekwizytach jak w choinkach przed Bożym Narodzeniem. Uzbrajają się w symbole (do końca nie wiem czego), jacyś funkcyjni ubierają jaskrawe kamizelki z napisem „straż KOD”, chociaż nikt nikogo nie atakuje, odzywają się kibicowskie wuwuzele i zaczyna się marsz w obronie wolności słowa i demokracji.Marsz jakby w obronie Grenlandii, której nikt nie atakuje, której nikt nie chce zaanektować

— pisze prof. Nalaskowski.

Nikt ich nie rozgania, nie czyni obstrukcji, stoją i krzyczą, co chcą, zupełnie bezkarnie. Obrażają premier, prezydenta, skandując hasła bliskie wyzwiskom. Włos im z głowy nie spadł. Rozeszli się, gdy już zmarzli, porzuciwszy na ziemi zrobione z kartonów transparenty

— dodaje publicysta „wSieci” pytając czy właśnie tak wygląda zagrożenie demokracji i swobody zgromadzeń?

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.