W Polsce zasadniczy podział nie jest wcale nowy. Pojawia się on już w dziewiętnastowiecznej publicystyce, np. Bolesława Prusa, Aleksandra Świętochowskiego, Henryka Sienkiewicza, Elizy Orzeszkowej czy Piotra Chmielowskiego. Pojawia się wyjątkowo wyraziście na początku XX wieku w publicystyce Stanisława Brzozowskiego. Gdy się czyta publicystów II RP, np. Stanisława Cata-Mackiewicza, Adolfa Nowaczyńskiego, Mariana Zdziechowskiego, Wojciecha Wasiutyńskiego. Tadeusza Boya-Żeleńskiego, Ksawerego Pruszyńskiego, Czesława Miłosza, Jerzego Giedroyca, Mieczysława Grydzewskiego, Zofię Nałkowską, Marię Dąbrowską czy Irenę Krzywicką, rzuca się w oczy, że dzisiejszy fundamentalny podział jest częścią czy kontynuacją tego, o czym oni pisali. W formie literackiej ten fundamentalny podział najlepiej chyba opisał już na początku istnienia II RP Juliusz Kaden-Bandrowski w powieści „Generał Barcz” (1922). A potem rozwinął w powieści „Mateusz Bigda” (1932). To tylko dowodzi, że zasadniczy spór polityczny i o wartości jest w Polsce mocno historycznie ugruntowany. Tym bardziej że w znacznej części jest on wynikiem podziałów przebiegających wedle granic zaborów.
Uważam, że bardzo ostry podział i spór (oczywiście w granicach rozsądku) przynosi Polsce i Polakom znacznie więcej pożytków niż szkód. Przede wszystkim temperatura tego sporu sprawiła, że Polska nie wskoczyła w różne ponowoczesne wynalazki „na głowę” do pustego basenu. Nie wykorzeniono w naszym kraju zasadniczych elementów chrześcijaństwa i i opartej na nim śródziemnomorskiej kultury. Nie zniknęły w Polsce i nie stały się obiektem ataku, a przynajmniej kpin tradycyjne wartości. Bo zasadniczy spór i podział wokół nich się ogniskują, co sprawia, że wciąż są ważne. Sądzę, że gorzej wyglądają te państwa i narody, które w ramach tyranii poprawności politycznej podziały i spory spacyfikowały bądź zepchnęły na margines. Polski spór i polskie podziały są ożywcze i inspirujące, i takie mogą być także dla Europy. Front Jedności Narodowej uważam za patologię, a już Europejski Front Jedności Ponadnarodowej jest patologią wyjątkową. Nie musimy się bić w piersi i uważać, że toczony w Polsce spór oraz wynikający z niego podział jest zły i destrukcyjny. Zła jest martwota myśli i uśpienie sumień, które grożą, gdy z jakichś poprawnościowych powodów spory się wygasza, a podziały zasypuje. W sensie politycznym jakiś nowy PO-PiS byłby dla Polski nieszczęściem, a nie rozwiązaniem jej problemów.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W Polsce zasadniczy podział nie jest wcale nowy. Pojawia się on już w dziewiętnastowiecznej publicystyce, np. Bolesława Prusa, Aleksandra Świętochowskiego, Henryka Sienkiewicza, Elizy Orzeszkowej czy Piotra Chmielowskiego. Pojawia się wyjątkowo wyraziście na początku XX wieku w publicystyce Stanisława Brzozowskiego. Gdy się czyta publicystów II RP, np. Stanisława Cata-Mackiewicza, Adolfa Nowaczyńskiego, Mariana Zdziechowskiego, Wojciecha Wasiutyńskiego. Tadeusza Boya-Żeleńskiego, Ksawerego Pruszyńskiego, Czesława Miłosza, Jerzego Giedroyca, Mieczysława Grydzewskiego, Zofię Nałkowską, Marię Dąbrowską czy Irenę Krzywicką, rzuca się w oczy, że dzisiejszy fundamentalny podział jest częścią czy kontynuacją tego, o czym oni pisali. W formie literackiej ten fundamentalny podział najlepiej chyba opisał już na początku istnienia II RP Juliusz Kaden-Bandrowski w powieści „Generał Barcz” (1922). A potem rozwinął w powieści „Mateusz Bigda” (1932). To tylko dowodzi, że zasadniczy spór polityczny i o wartości jest w Polsce mocno historycznie ugruntowany. Tym bardziej że w znacznej części jest on wynikiem podziałów przebiegających wedle granic zaborów.
Uważam, że bardzo ostry podział i spór (oczywiście w granicach rozsądku) przynosi Polsce i Polakom znacznie więcej pożytków niż szkód. Przede wszystkim temperatura tego sporu sprawiła, że Polska nie wskoczyła w różne ponowoczesne wynalazki „na głowę” do pustego basenu. Nie wykorzeniono w naszym kraju zasadniczych elementów chrześcijaństwa i i opartej na nim śródziemnomorskiej kultury. Nie zniknęły w Polsce i nie stały się obiektem ataku, a przynajmniej kpin tradycyjne wartości. Bo zasadniczy spór i podział wokół nich się ogniskują, co sprawia, że wciąż są ważne. Sądzę, że gorzej wyglądają te państwa i narody, które w ramach tyranii poprawności politycznej podziały i spory spacyfikowały bądź zepchnęły na margines. Polski spór i polskie podziały są ożywcze i inspirujące, i takie mogą być także dla Europy. Front Jedności Narodowej uważam za patologię, a już Europejski Front Jedności Ponadnarodowej jest patologią wyjątkową. Nie musimy się bić w piersi i uważać, że toczony w Polsce spór oraz wynikający z niego podział jest zły i destrukcyjny. Zła jest martwota myśli i uśpienie sumień, które grożą, gdy z jakichś poprawnościowych powodów spory się wygasza, a podziały zasypuje. W sensie politycznym jakiś nowy PO-PiS byłby dla Polski nieszczęściem, a nie rozwiązaniem jej problemów.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/280071-jakis-nowy-po-pis-bylby-dla-polski-nieszczesciem-a-nie-rozwiazaniem-jej-problemow?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.