Ten kto daje i odbiera, czyli o dotacji dla szkoły Ojca Dyrektora

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
fot. Fratria/Mateuszgdynia/CC BY-SA 4.0
fot. Fratria/Mateuszgdynia/CC BY-SA 4.0

Chciałbym już na początku zaznaczyć, że jestem gorącym zwolennikiem przyznania dotacji Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej (WSKSiM) w Toruniu, której założycielem jest ojciec Tadeusz Rydzyk. Wyjątkowo sprawnie dokonał wielkiego dzieła utworzenia katolickich środków masowego przekazu z prawdziwego zdarzenia i nie tylko. Również stworzył potężne zaplecze jakim jest jego medialna uczelnia.

Według mojej opinii i opinii wielu fachowców, to najlepsza szkoła w tej branży. Cieszy się największym wskaźnikiem zatrudnienia absolwentów wśród pozostałych wydziałów kształcących przyszłe kadry dziennikarstwa i pracowników technicznych głównie telewizji, choć nigdy nie miała, delikatnie mówiąc, dobrej prasy. Wyniki oglądalności koncernu Ojca Dyrektora mogą także zdziwić. Liczba ta sięga kilku milionów widzów, radiosłuchaczy i czytelników miesięcznie. Obawiam się, że inne prywatne telewizje mogą tylko pozazdrościć takich liczb.

Nawiasem mówiąc, to dobry argument dla polityków broniących polityki medialnej ojca Tadeusza Rydzyka w dyskusjach z często nastawionymi pogardliwie bądź zajadle przeciwnikami. Oponenci bowiem są nastawieni ideologicznie, zgodnie z hasłem rzuconym ostatnio przez Sławomira Sierakowskiego, że głównym wrogiem lewicy powinien pozostawać Kościół. Z jego punktu widzenia wybór absolutnie słuszny, ponieważ w krajach, gdzie udało się mocno ograniczyć oddziaływanie religii na społeczeństwa, lewackie partie rosły jak grzyby po deszczu, przesuwając całe polityczne spektrum na lewą stronę, łącznie z prawicą. W Polsce eksperyment ten, trwający z górą 25 lat spalił na szczęście na panewce, czego jedną z przesłanek była m.in. klęska Ruchu Palikota. I na tym polu wielką, aczkolwiek niedocenianą pracę, wykonał Ojciec Dyrektor i jego ludzie skupieni wokół toruńskich mediów.

Osobiście miałem okazję przekonać się o wysokiej „jakości produktu” w Toruniu, pisząc reportaż o WSKSiM. Szkoła naprawdę robi wrażenie i drugiej takiej uczelni medialnej zbudowanej z rozmachem w Polsce się nie uświadczy. W interesie prawicy, ale przede wszystkim ze zwykłej przyzwoitości jego dziełu, należy się dotacja. Dlatego z przykrością oglądam nieporadne ruchy w Sejmie posłów Prawa i Sprawiedliwości, którzy najpierw deklarują pomoc finansową dla WSKSiM w wysokości 20 milionów, a potem się z tego wycofują. Minister Kultury twierdzi, że nie może wyasygnować środków z budżetu (nie będzie zabierał teatrom), szkolnictwo twierdzi z kolei, że nie ma prawa finansować uczelni niepublicznych itd. Na tym całym bałaganie korzystają tylko przeciwnicy dzieła Ojca Dyrektora, atakując jednocześnie Prawo i Sprawiedliwość za „kościelność” połączoną z nieudolnością.

Niestety trzeba przyznać, że polityka informacyjna zwycięskiej partii znowu poniosła wizerunkową porażkę i tylko napisane z dużą klasą oświadczenie ojca Tadeusza Rydzyka (przyznają to nawet nieprzychylni mu komentatorzy, jak Seweryn Blumsztajn z Giewu) poprawiło nieco sytuację. Bo czyż nie można było do problemu dotacji podejść w sposób profesjonalny? Wiadomo, że na PiS-ie ciąży od lat odium „partii kościelnej”. To jeden z podstawowych zarzutów, który podnoszą krytycy tej formacji, a wcale nie jest ich mało. Dlatego, jak się ma zamiar poruszyć kwestię państwowej dotacji dla katolickiej uczelni prywatnej należy robić to w białych rękawiczkach, a nie walić jak cepem. Należało zacząć od kampanii medialnej, której osią byłaby dyskusja o mediach toruńskich. Rozmowa całkiem uprawniona, albowiem dysponują one potężną „siłą rażenia”, czego dowodem była ponad 200 tysięczna, wg niektórych mediów sięgająca aż pół miliona uczestników demonstracja w obronie telewizji Trwam. O takiej liczbie manifestantów KOD może sobie tylko w najśmielszych snach pomarzyć. Do tego należałoby dodać różne formy akcji promujących, czyli pokazujących rzeczywistą jakość mediów Ojca Dyrektora oraz przede wszystkim odpowiednie przygotowanie formalno-prawne ustawy sejmowej. W tej formie jakiej zostało to teraz zrobione przyniosło korzyści jedynie przeciwnikom. Ponieważ sprawa dotyczy w zasadzie kwestii wiary adekwatna będzie przestroga dla odpowiedzialnych za kierowanie polityka informacyjna działaczy Prawa i Sprawiedliwości wyrażona w staropolskim powiedzeniu: „Ten kto daje i odbiera ten się w piekle poniewiera”.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych