Nie było dzisiaj żadnej demonstracji KOD-u? Jak to możliwe? Czy wolność i demokracja mogą sobie jeszcze trochę poczekać? Czyżby bojownicy z rządowymi faszystami z PiS czuli się zmęczeni? Czyżby dali za wygraną?
A to mięczaki! Pospacerowali sobie, popodskakiwali i już…? A gdzie heroizm w walce za „naszą i waszą”, żadnej determinacji, żadnego poświęcenia dla sprawy? Ot, kanapowi paladyni! Taki na przykład Piotr Pawleński – nie znają, nie wiedzą, nie dotarło jak walczyć z „putinizacją” w naszym kraju? On wie, on potrafi i nie ustaje w zmaganiach z ustrojowym pierwowzorem PiS. W 2012 roku publicznie zaszył sobie sznurkiem usta, na znak solidarności z aresztowanymi przez reżimowe służby dziewczynami z „Buntu cipek”, w oryginale „Pussy Riot”.
Nieco później, w ramach protestu przeciw społecznej apatii, odrętwieniu i fatalizmowi, rozebrał się na Placu Czerwonym i przybił sobie mosznę do bruku. To znów nagi obwiązał się drutem kolczastym przed wejściem do parlamentu. Ze dwa lata temu, w akcie poparcia dla więzionej w Rosji ukraińskiej nawigatorki lotniczej Nadieżdy Sawczenko wdrapał się na mur, też nago, i obciął sobie ucho nożem kuchennym. Czy, jak niedawno, zakradł się nocą pod Łubiankę, byłą siedzibę KGB, oblał benzyną drzwi i podpalił… - to się nazywa determinacja, heroizm i konsekwencja.
Chciałem przede wszystkim powiedzieć o samowoli, o tym, że nasze państwo staje się policyjne. Pokazałem metaforę politycznej obojętności. Istnieje obawa, że stanie się nieodwracalna. Wtedy ludzie zrozumieją i poczują dosłownie do czego doszliśmy”
— wyłuszczył reporterom. „Życie jest warte, by o nie walczyć!”, zagrzewa rodaków petersburski „artysta-performer” Pawleński na końcu filmiku krążącego w internecie.
A nasi, co? Cieniasy! Wałęsają się z jakimiś plakacikami, podskakują, coś-tam skandują, nie stać ich nawet na skomponowanie jakiegoś protest-songu! Trybun Tomasz Lis, zamiast obwiązać się na golasa drutem kolczastym w proteście przeciw krępowaniu swobody wypowiedzi intonuje „Mury”, aktor Marek Kondrat, w przerwie między nagraniami kolejnego spotu reklamowego dla Banku Śląskiego ING, zamiast przybić sobie genitalia do płyt chodnikowych przed pałacem prezydenta, czyta na rynku preambułę konstytucji, jego koleżanka Maja Komorowska i reżyserka Agnieszka Holland, zamiast wzorem „Buntu cipek” rapować o kaczorze-dektatorze w Kościele Wszystkich Świętych na placu Grzybowskim, smęci coś o „puszczaniu dreszczy” z „Biesów” poczwiennika, więźnia Twierdzy Pietropawłowskiej i zesłańca Fiodora Dostojewskiego… Gdyby to widział Pawleński, pewnie popełniłby seppuku na ul. Nowogrodzkiej!
Czy wolność i demokracja mogą sobie jeszcze trochę poczekać? Czyżby bojownicy KOD-u czuli się zmęczeni? Fakt, żeby chociaż służby tego faszystowskiego rządu PiS satrapy Jarosława Kaczyńskiego ich spałowały, lub przynajmniej wpakowały paru demonstrantów do suki… Do dupy takie protesty! Pieniądze wyrzucone w błoto. Dziś już nawet prawdziwych faszystów nie ma! A przecież było wiadomo od początku, że na PiS nie można liczyć…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/280005-dzien-bez-demonstracji-kod-u-jest-dniem-straconym-bo-czy-wolnosc-i-demokracja-moga-sobie-jeszcze-troche-poczekac