Moralny czyścioch Cimoszewicz poparł w 2010 r. Bronisława Komorowskiego jako kandydata Platformy Obywatelskiej na prezydenta, a nie Grzegorza Napieralskiego z SLD. Zrobił to, mimo że ludziom związanym z PO i jednocześnie z tajnymi służbami III RP zawdzięcza wyeliminowanie go z walki o prezydenturę w 2005 r. (głośna afera z udziałem jego byłej asystentki Anny Jaruckiej). W nagrodę za „krzywdy” i poparcie kandydata PO do prezydentury, w lipcu 2011 r. Cimoszewicz otrzymał od ówczesnego szefa Platformy Donalda Tuska gwarancje poparcia w wyborach do Senatu, co się stało i dało mandat naczelnemu moralizatorowi III RP. Gdy sam zrezygnował ze startu w wyborach, PO wzięła na swoje listy jego syna Tomasza. I tu znowu z całą okazałością zobaczyliśmy, jak znakomicie czyścioch moralny posługuje się marksistowską dialektyką. Najpierw stwierdził, że syn nie powinien startować tylko dlatego, że ma znane nazwisko i na nim, czyli właściwie na politycznej biografii ojca, buduje swoją kampanię. A potem oczywiście syna poparł i pomagał mu w kampanii.
Włodzimierz Cimoszewicz od lat cierpi na moralne wzdęcia i wystawia innym świadectwa moralności. Nigdy jednak nawet się nie zastanowił, jakie ma do tego prawo. Jakie prawo do ustawiania wszystkich pod moralnym pręgierzem ma były aparatczyk PZPR, resortowe dziecko, współtwórca postkomunistycznego systemu i naczelny dialektyk III RP, który nigdy nie dokonał rachunku sumienia, nie rozliczył się z przeszłości własnej i partii komunistycznej, w której działał. Uważam, że nie ma takiego prawa nawet za grosz.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Moralny czyścioch Cimoszewicz poparł w 2010 r. Bronisława Komorowskiego jako kandydata Platformy Obywatelskiej na prezydenta, a nie Grzegorza Napieralskiego z SLD. Zrobił to, mimo że ludziom związanym z PO i jednocześnie z tajnymi służbami III RP zawdzięcza wyeliminowanie go z walki o prezydenturę w 2005 r. (głośna afera z udziałem jego byłej asystentki Anny Jaruckiej). W nagrodę za „krzywdy” i poparcie kandydata PO do prezydentury, w lipcu 2011 r. Cimoszewicz otrzymał od ówczesnego szefa Platformy Donalda Tuska gwarancje poparcia w wyborach do Senatu, co się stało i dało mandat naczelnemu moralizatorowi III RP. Gdy sam zrezygnował ze startu w wyborach, PO wzięła na swoje listy jego syna Tomasza. I tu znowu z całą okazałością zobaczyliśmy, jak znakomicie czyścioch moralny posługuje się marksistowską dialektyką. Najpierw stwierdził, że syn nie powinien startować tylko dlatego, że ma znane nazwisko i na nim, czyli właściwie na politycznej biografii ojca, buduje swoją kampanię. A potem oczywiście syna poparł i pomagał mu w kampanii.
Włodzimierz Cimoszewicz od lat cierpi na moralne wzdęcia i wystawia innym świadectwa moralności. Nigdy jednak nawet się nie zastanowił, jakie ma do tego prawo. Jakie prawo do ustawiania wszystkich pod moralnym pręgierzem ma były aparatczyk PZPR, resortowe dziecko, współtwórca postkomunistycznego systemu i naczelny dialektyk III RP, który nigdy nie dokonał rachunku sumienia, nie rozliczył się z przeszłości własnej i partii komunistycznej, w której działał. Uważam, że nie ma takiego prawa nawet za grosz.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/279794-cimoszewicz-osadza-wszystkich-oprocz-siebie-resortowego-dziecka-bylego-aparatczyka-budowniczego-komuny-i-postkomuny?strona=2