Na marginesie honorowego obywatelstwa Gdańska dla Andrzeja Wajdy. Czy Holland ma ambicję stać się Gertrudą Stein, jak pisze Jerzy Jachowicz?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Reżyser i wychowanek Łódzkiej Szkoły Filmowej - zmarły przedwcześnie w roku 2008 i pochowany na łódzkim cmentarzu przy Radogoszczu, gdzie w ostatnich dniach wojny Niemcy dokonali potwornych zbrodni - Piotr Włodarski był autorem książki, która ujawniała wiele prawd dotyczących Andrzeja Wajdy.

O tym, że jego ojciec zginął co prawda na Kresach, ale nie w Katyniu. Że był Wajda - a nie jak przez lata utrzymywał, nie był - członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Że będąc przyjęty na studia z awansu społecznego nie miał nawet matury! Na koniec, że w prostej linii reprezentował później komunistyczny Hollywood, który wychował takich jak do końca wierny partii Jerzy Kawalerowicz, czy z młodszych Agnieszka Holland.

A wszystko według receptury Mosze Lifszyca - znanego bardziej jako Aleksander Ford - który montował Fabrykę Snów według zaleceń KGB i polskiego Urzędu Bezpieczeństwa, żeby dokonać żywota na Florydzie, śniąc o kraju Mlekiem i Miodem płynącym. Pisał o nim już po ucieczce z PRL-u Marek Hłasko.

Po śmierci Piotra Włodarskiego, który ujawnił wiele szczegółów w rozmowie z prowadzącym program „Pod prąd” Jerzym Zalewskim, postać autora książki „Pan Andrzej” w tajemniczy sposób zaczęła wyciekać z kompendiów i źródeł internetowych z wikipedią włącznie. Ta swoistego rodzaju ‘łączka” dla osoby, która ujawniła nieznaną raczej - oprócz propagowanych filmów - szerszej publiczności postać Wajdy, nastąpiła znacznie wcześniej, niż oglądaliśmy go z twarzą pełną refleksji nad grobami czerwonoarmistów.

Przypomnijmy też, że to Wajda był pierwszym, który publicznie począł sprzeciwiać się pochówkowi ś.p. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego na Wawelu. Tego nie da się odkręcić, nawet gdyby wychowanek Wajdy niejaki Olbrychski przysięgał, że w worku pokutnym i na trzeźwo uda się w pielgrzymkę do Lourdes, a może nawet do Santiago de Compostela.

Teraz jedna z wychowanic Wajdy - zdaniem Jerzego Jachowicza - może miewać przykre sny. A może nawet i widzenia. Jarosław Kaczyński nadziewa ją na widelec. Obraz, który nie da spać tysiącom obywateli państwa w którym za nic się ma Trybunał Konstytucyjny z Rzeplińskim, który nawet w Krainie Papuasów uchodziłby za osobę bezstronną i co jest sprawą bardziej jeszcze poważną, które to państwo nosi się zamiarem opodatkowania banków i przepisanego na żonę przez Petru majątku. Majątku z którego wyżywiłoby się tysiące bezdomnych, których nie tak znowu dawno zachęcano finansowo do brania udziału w wyborach.

Porównanie roli Agnieszki Holland do Gertrude Stein Jerzego Jachowicza jest właściwe, ale wymaga dopowiedzenia. W roku 2009 izraelskie niskonakładowe pismo „Nativ” podało, powtarzając za profesorem Gustavem Hendikksen, byłym członkiem jury, ze Gertrude Stein w 1938 zgłosiła do pokojowej Nagrody Nobla niejakiego Adolfa Hitlera. Pozwoliło to jej później zamieszkać w petainowskiej Francji - tłumacząc w międzyczasie mowy polityczne Petaina na język angielski!!! - a jednocześnie za cichym przyzwoleniem samego Führera posiadania mieszkania na 27 rue de Fleurus w Paryżu, co wydaje się tak samo osobliwe, jak hołubienie przez niektórych członków Komitetu Obrony Demokracji reżysera, który otwarcie głosił, że Armia Czerwona przyniosła mu wyzwolenie.

Gwoli historii dodam, że nie wszystkim. Niektórzy tego „wyzwolenia” nawet nie mogli przeżyć. W kontekście tego uwaga dla Agnieszki Odorowicz, wychowanki Marka Belki, a może jeszcze bardziej znanego jej ze wspólnych upodobań, byłego ministra d/s niszczenia kultury, Waldemara Dąbrowskiego. Polska przestaje być folwarkiem w którym za publiczne pieniądze znieważa się wszystko, co w kulturze tego kraju jest najbardziej godne uwagi. Kolejne więc zaproszenie do udziału w demonstracji KOD. Takich jak Pani osób zabraknąć nie powinno. Soûl comme un Polonaise miało w czasach napoleońskich inne znaczenie. Nie możemy przecież liczyć jedynie na przyjazd na motorowerze Olbrychskiego.

Na miejscu Wajdy nie paliłbym się też do przyjmowania honorowego obywatelstwa Gdańska. Dlaczego? Bo na liście honorowych obywateli tego miasta ulubieniec Gertrudy Stein Adolf Hitler. Marszałek Rokossowski. Człowiek pod którego skrzydłami rozwijał Pan skrzydła, czyli Bolesław Bierut. Hermann Göring. Zapomniany już, a niesłusznie porównywany do Jerzego Urbana, Goebbels. Także i ten o którym tak pięknie pisał poeta w latach Pańskiej młodości: „Stalin! Stalin! Usta słodsze ma od malin”.

Dorzucę też, że honorowym obywatelem Gdańska został także były żołnierz Waffen SS, trudniący się później pisaniem, Günther Grass, To że nadano ją Obrońcom Westerplatte nie ma w tym kontekście znaczenia, bo nadawano ja im bez ich zgody na takiej samej zasadzie, jak Nagrodę Nike otrzymywał Jarosław Marek Rymkiewicz. Czyli żeby się uwiarygodnić. W tym przypadku, żeby uwiarygodnić nagrodę ufundowaną w czasach, kiedy Polski nie było na mapach świata, a powstanie PRL-u było sprawą jeszcze odległą.

Więc zwracam się do ciebie Andrzeju Wajdo, abyś ze swoją żoną Krystyną Zachwatowicz dobrze przemyślał tą sprawę, bo w przyszłości może się zdarzyć, że ktoś wymieni wszystkich honorowych obywateli Gdańska jednym tchem. A jakiś nowy Antoni Macierewicz w skórzanym płaszczu przypomni Ci Lotną. I co wtedy?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych