Minister Ziobro powinien natychmiast wysłać kopię listu do niemieckich redakcji. Z prośbą o upublicznienie

To jest mocna, ale w pełni uzasadniona zagrywka. List ministra Zbigniewa Ziobry do komisarza Oettingera zapewne już dotarł do adresata, więc jeśli pismo zostanie udostępnione europejskim, przede wszystkim zaś niemieckim redakcjom, nie będzie tu żadnego faux pas. Oczywiście, z prośbą o upublicznienie. Jeśli odmówią miejsca na łamach, będzie to jeszcze jeden dowód na to, jak wspaniale ma się tam wolność słowa.

Nieprawdziwe, a nawet haniebne określenia, znajdujące się w oświadczeniach, wywiadach i pismach czołowych polityków Unii, w szczególności Niemców nie mogą już liczyć na dalsze milczenie Polaków i udawanie, że nic się nie stał, bo wszystko to jest wynikiem ich niewiedzy, czy nawet wprowadzenia w błąd przez polskich sprzedawczyków. Jeśli byłaby wśród tych marnych postaci, kręcących dziś Unią odrobina dobrej woli – spróbowaliby najpierw porozmawiać, na przykład z ministrem Szymańskim, poprosić o wyjaśnienia lub nawet o obowiązujące już dokumenty. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Od razu połajanki, a nawet obrzydliwe kłamstwa i słowa, które ze strony Niemców nigdy już w stronę Polski skierowane być nie powinny. Widać wciąż jeszcze oczekują na rachunki za zrujnowanie naszego państwa, morderstwa liczone w milionach i w efekcie wepchnięcie nas półwiecze komunizmu. Za czasów warszawskiej prezydentury Lecha Kaczyńskiego przygotowano rachunek za zniszczenie i zrabowanie polskiej stolicy. On wciąż istnieje. Można do tego dopisać straty w całym kraju.

Kancelaria ministra sprawiedliwości powinna wysłać list Zbigniewa Ziobry do wielu redakcji prasowych i mediów elektronicznych w Europie. I to będzie kolejny sprawdzian ich niezależności i troski o obieg wolnego słowa.