Czy dla polityków istnieje jutro? Czy istnieje jutro w odniesieniu do państwa polskiego?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Fratria
fot. Fratria

Istnieje przekonanie, że dla polityków jutro nie istnieje. Anarchizm tej myśli oddaje znajdujący się swego czasu na murach University of Berkeley napis, „Z powodu braku zainteresowanych JUTRO nie odbędzie się”, będący przesłaniem dla tych, którzy życie pojmują jako okresowo ofiarowaną doczesność. Owo „tu i teraz” niepostrzegalnie stało się najpotężniejszym wyzwaniem wobec Kościoła Powszechnego i Wiary. Iluzji tej ulegał nawet do pewnego stopnia Władysław Tatarkiewicz. Ten nauczyciel filozofii - zaszczuwany m.in. przez Leszka Kołakowskiego, przynajmniej do czasu kiedy nie zrozumiał on, że marksizm to forma satanizmu, co nie przeszkodziło mu jednak uczestniczyć później w pogrzebie Heleny Wolińskiej - pokusił się o definicję szczęścia. Posiłkuje się tu pamiecią odległych lektur, więc powiem jedynie, że było tych definicji bodaj cztery, a jedna z nich orzekała, że szczęście to okres równowagi pomiędzy naszymi marzeniami, a ich realizacją. Proste. Marzymy o kupnie samochodu i oto nagle stajemy się jego posiadaczem.

A jednak coś w tych definicjach Tatarkiewicza nie do końca było dopowiedziane. Bo też dopowiedziane być nie mogło. Kiedy Tatarkiewicz próbował określić granice naszych rozmyślań Stalin budował polskim „myślicielom” Pałac Kultury. Postkomuniści adorowali go nawet po upadku komunizmu. Aby go nie burzyć zawsze było wytłumaczenie. A to zbyt duża powierzchnia, żeby z niej miasto miało rezygnować. A to prezenter TVP Kraśko nie czułby, że jest ciągłością „tu i teraz”. Słowem stres stresem stres pogania, a Monika Olejnik to komentuje według przykazań Urbana - zobaczcie jak upadła niejaka Premier-na-Metr-Głęboko udzielając jego pismu wywiadu - Michnika i innych, jak to nazwał Jarosław Marek Rymkiewicz wewnętrznych Moskali.

Do czego zmierzam? Swiat nie jest światem jedynie „tu i teraz”. Świat jest równie wielowymiarowy, jak mózg człowieka. Czyli także mózg Polaka. Także tego Polaka, który po raz pierwszy od roku 1939 może konstatować, że jest wolnym człowiekiem i żyje w wolnym kraju. Współczesny Niemiec tego nie jest w stanie pojąć. Dlaczego? Bo życie schodziło mu na owym - choć pewnie nie dotyczy to wszystkich Niemców - „tu i teraz”. No więc odbudowa kraju. Marzenie o kupnie nowego BMW. W efekcie politycy, którzy nie mogli z definicji pojąć, czym jest wolność istniejąca w Stanach Zjednoczonych. Czym jest ona dla Polaków i Polski. Nie ma w tym mistycyzmu. Jest to matematyczna zgoła kalkulacja. Niemcy, którzy wyprodukowali tomy filozofii NIGDY nie dostrzegli, że coś może opierać się na zdrowym rozsądku. Bez konieczności dowodzenia tego. Bez kredy i tablicy. Bez wielkich słów. Wolność idąca ulicą daje się rozpoznać w tłumie. Nie przypadkiem w Waszyngtonie naprzeciwko Białego Domu znajduje się autorstwa Antoniego Popiela z roku 1910 pomnik Tadeusza Kościuszki. Nie przypadkiem na blisko wiek przed jego postawieniem angielski poeta Coleridge pisał: And Freedom shrieked as Kosciusko fell. Nie przypadkiem tak łatwo na europejskiej ulicy rozpoznać idącego mieszkańca Ameryki. Idzie tak jak wszyscy. Ale jednak inaczej.

Gdy Henry Stanley przemierzał Afrykę - jego książka „Through the Dark Continent ” była potężnym bodźcem dla Polaka piszącego w języku angielskim, którego świat zna jako Josepha Conrada - dochodziły go głosy o istnieniu państwa Mzimu mającego znajdować się w okolicach jeziora Tanganika. Ostatecznie Stanley nigdy tam nie dotarł. Ale legenda pozostała. Będą się nią karmić podróżnicy w rodzaju Richarda Burtona, czy Johna Speke.

Państwo Mzimu dla Polaków, to coś, co dopiero powstaje. Z tej wolności musi przecież powstać ziarno, które dla takich jak Petru, czy Stuhr nie jest widoczne. Oni żyją właśnie „tu i teraz”. nie dostrzegając tego, że za ich plecami z pokolenia na pokolenie istniał sen o Mzimu. Mimo nawet tego, że i przed nimi, tymi „tu i teraz” zbliżają się na łapkach kota 1050 urodziny. Polska nie jest osobliwym wybrykiem przyrody. To Mzimu w całej okazałości. Wbrew tym, którzy próbują to zagłuszyć przystępując do chóru prowadzonego niegdyś przez Paskiewicza, Bismarcka, Baumana, Nowosilcowa, czy Stroopa. Wszyscy oni zbierają się nocą w mojej głowie krzycząc: Chcemy, żeby było tak, jak było! Chcemy, żeby było, tak jak było! …tak jak było!

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych