Mity mniemane nowej opozycji. Demokracja albo jest, albo jej nie ma i żaden przymiotnik nic tu nie pomoże. A w Polsce jeszcze jej nie ma

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

W przestrzeni medialnej przełomu 2015 – 16 roku krąży kilka mitów mniemanych, że nie powiem głupstw prawdziwych, wynikających z nieuctwa, ciemnoty oraz ignorancji. A oto one:

Termin „demokracja liberalna”, którą należy obronić/ przywrócić/ nie pozwolić zawłaszczyć etc. Deklinują ją w nieskończoność środowiska bliskie Fundacji im. Batorego, Trybunału Konstytucyjnego, Platformy Obywatelskiej, SLD i Nowoczesnej. Gdyby jeszcze któryś z nich wyjaśnił o co tu chodzi, ale terkoczą jak chiński młynek do modlitw, a jak nie było wiadomo, tak nie jest. **

I nie dziwota – bo nie ma nic takiego jak „demokracja liberalna”. Bowiem, jak mówi długie polskie doświadczenie, jeśli do rzeczownika demokracja dodać przymiotnik – „ludowa”, „socjalistyczna” czy „liberalna” - powstaje, jak mówił klasyk, „ni pies ni wydra, coś na kształt świdra”, słowem rzeczownik traci sens.**

Nie ma nic wspólnego z demokracją greckiego filozofa Platona, ani Francuza Monteskiusza ani Anglika Edmunda Burke’a. Demokracja obywa się szczęśliwie bez przymiotników, a jeśli ktoś je dopisuje, to zawsze znaczy, że ma złe intencje. Tak jest i tym razem.

Bo demokracja albo jest, albo jej nie ma i żaden przymiotnik nic tu nie pomoże. A w Polsce jeszcze jej nie ma. Weźmy definicję Platona z IX Księgi „Państwa”: „demokracja nastaje, kiedy ubodzy zwyciężą, a jednych bogaczów pozabijają, drugich wygnają z kraju, a pozostałych dopuszczą na równych prawach do udziału w ustroju i rządach”. A więc jest? Nie ma.

A teraz serio: demokracja działa jak dobrze naoliwiony mechanizm, kiedy spełnione są przynajmniej trzy warunki: życie publiczne opiera się na wspólnej bazie wartości dla władzy i obywateli, są instytucje, które tych wartości bronią, i po trzecie – społeczeństwo ma świadomość oraz instrumenty, aby skorumpowane i łamiące prawo elity polityczne wymienić.

Jak do tej pory, żaden z tych warunków nie działa. A lansowanie „demokracji liberalnej”, to kolejny zabieg socjotechniczny, próba lewicy zawłaszczenia sobie pojęcia podstawowego - jak kiedyś sprawiedliwość społeczna, równość szans, etc.

Kolejny mit: „reformy ustrojowe wprowadza się za szybko”. Choć wszystkim wiadomo, że najpoważniejsze ustawy zwykle przeciąga się przez obie izby parlamentu przez pierwsze 100 dni po wyborach powszechnych, kiedy społeczne przyzwolenie na zmiany jest największe. Jest to zasada, z której skwapliwie korzystały po 1989 roku i SLD i Platforma. Nie mówiąc już o błyskawicznym przejmowaniu państwa przez PO i ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego tuż po katastrofie smoleńskiej.

Kiedy politycy PO oraz służby, nie czekając na oficjalne potwierdzenie śmierci Lecha Kaczyńskiego, wdarły się do Kancelarii, aby co prędzej prześwietlić teren. A marszałek Komorowski natychmiast wszedł w buty Prezydenta, i nie rezygnując z funkcji marszałka Sejmu, przejął funkcję p.o. prezydenta oraz kandydata na przyszłą głowę państwa. W historii nowoczesnej Europy nie było polityka, który – łamiąc tyle paragrafów Konstytucji – skupiłby w jednym ręku tak ogromną władzę!

Pracował w wielkim pośpiechu, dniem i nocą – lecz ani Trybunał Konstytucyjny, ani media mainstreamowe jakoś tego „skoku na państwo” nie dostrzegły. Więc kiedy teraz panowie Rzepliński, Halicki czy Smolar otwierają usta, aby zbesztać Prawo i Sprawiedliwość za „pośpiech w przeprowadzaniu reform”, można tylko powiedzieć: „yeah, right”, co znaczy „dobrze, dobrze”, i przypomnieć im co się działo 5 lat temu.

Mit trzeci: nieprawdą jest, że „w rządach każdego cywilizowanego kraju mamy przedstawicieli lewicy”, bo to dezinformacja, żeby nie powiedzieć kłamstwo. W Wielkiej Brytanii, ani w Hiszpanii, ani w Portugalii, częściowo w Niemczech / CDU/, nie wspominając już o Węgrzech i Polsce, mamy rządy prawicowe, a we Francji wiele się mówi o przyszłym zwycięstwie Sarkozy’ego, jeśli nie Frontu Narodowego Marine Le Pen.

Europejska lewica – po rozpadzie Związku Sowieckiego, kompromitacji komunizmu, odcięciu funduszy z Kremla i blamażu Putina - jest kompletnie rozbita i nie potrafi się pozbierać. W Wielkiej Brytanii, po Edzie Milibandzie, wprawdzie „czerwonym”, ale kompletnie niewybieralnym, liderem Labour Party został marksista – mastodont Jeremy Corbyn, który kompromituje się dzień po dniu, i już wiadomo, że nie jest dla Wielkiej Brytanii żadną alternatywą.

Mit czwarty: że można rządzić bez mandatu społeczeństwa. Pamiętają państwo słynny okrzyk gniewu Geremka po kolejnych przegranych przez Unię Wolności wyborach –„to społeczeństwo nie dorosło do demokracji!” oraz dzisiejszą frazę Dziadka Waldemara „część Polaków popełniła straszliwy błąd wyborczy w obu tegorocznych wyborach!” A ja mam pytanie: czy wy się nigdy nie nauczycie podstawowej zasady demokracji?

Bo w Polsce, Wielkiej Brytanii, w każdym cywilizowanym kraju nie da się rządzić bez udziału obywateli i przeciw ludziom. Przekonał się o tym ROAD, Unia Demokratyczna, Unia Wolności, SLDPO, a także partie komunistyczne Europy. Toteż Prawo i Sprawiedliwość, które wciąż powtarza – jesteśmy po to, aby służyć narodowi, to obywatele są sercem demokracji – będzie rządziło dotąd, dopóki za tymi słowami będą iść czyny.

Mit piąty: nieprawdą jest, o czym - na wieść, że media publiczne będą podlegały ministrowi skarbu - powiadają politycy PO, SLD i Nowoczesnej, że „w prawdziwych demokracjach media publiczne nie są w żadnym stopniu uzależnione od polityków”.

Bo np. w Wielkiej Brytanii, w przypadku BBC, owszem, są. BBC działa na podstawie Karty Królewskiej, nowelizowanej co 10 lat, która określa osobowość prawną, wyznacza cele i zakres działania Korporacji, określa wewnętrzną strukturę oraz sposób finansowania. BBC finansowane jest z abonamentów / płaconych na poczcie/ oraz własnej działalności komercyjnej.

A wysokość tych opłat wyznacza rząd, a zatwierdza parlament. Kartę podpisuje minister kultury, mediów i sportu oraz szefowie Korporacji. BBC, jak i wszystkie inne media publiczne, ma tendencje do usamodzielniania się, w przypadku BBC jest to „państwo w państwie”, w końcu tego roku nastąpi kolejna nowelizacja – a minister John Whittingdale już dawno ostrzegł firmę, że jeśli chce nadal otrzymywać te 5 mld funtów z abonamentów, musi skończyć z nadmiernym upolitycznieniem, populizmem / „równanie poziomu w dół”/, marnowaniem pieniędzy podatników i skandalami obyczajowymi.

BBC i opozycja, Partia Pracy, liberalni demokraci i Zieloni szaleją, ale konserwatyści mają w parlamencie niewielką, bo niewielką, ale przewagę, i w grudniu tego roku mogą wreszcie dobrać się do skóry lewicowej, aroganckiej, łamiącej wszelkie standardy BBC.

O ile wiem, nie ma na świecie mediów publicznych, należących do obywateli, środowisk artystycznych, ugrupowań partyjnych, z których każde ma swój własny kanał TV. Za duża władza, za wielkie pieniądze, nawet w Polsce.

Można, i należy, zrobić jedno, i mam nadzieję, że PiS do tego zmierza: łącząc siły ministerstwa kultury i ministerstwa edukacji / potrzeby/ oraz ministerstwa skarbu / finanse/, z głosem doradczym przedstawicieli środowisk artystycznych / z zachowaniem proporcji politycznych, wiadomo że są w dużej mierze lewicowe/, oddać je obywatelom. Bo media publiczne muszą być – jak parlament – emanacją wszystkich sił politycznych, mniejszości narodowych i etnicznych, odzwierciedlać rozmaitość religijną RP.

Proporcjonalną, bez dominacji mniejszości. Trzeba to zrobić jak najprędzej – i tak już cały świat wie, jak to Prawo i Sprawiedliwość, dzień po dniu, łamie zasady praworządności.


W zestawie taniej! Polecamy „wSklepiku.pl”: Pakiet Obudź się Polsko 2012. W kolekcji: „Oburzeni” oraz „Strachy i Lachy. Przemiany polskiej pamięci 1982-2012”.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych