Takiego roku jak mijający 2015 długo pewnie już nie będzie. Rok to był wielki, w oczach wielu porównywalny ze wspaniałym 1981. Czas przebudzenia i wielkiej solidarności wolnych Polaków, okres zbierania owoców konsekwentnej pracy podjętej po tragedii smoleńskiej. Rzeczpospolita, wydawało się iż nieodwołalnie skazana na oddawanie suwerenności ościennym mocarstwom i brukselskiej biurokracji, stanęła przed szansą odbudowy swojej siły. Polacy, wydawało się iż skutecznie zmuszeni do przyjęcia pedagogiki wstydu, mogą odzyskać godność. Nasza narodowa wspólnota, wydawało się iż na zawsze sparaliżowana przez propagandę lewicową i niemiecką, może zostać odnowiona.
Tak, w roku 1050-lecia chrztu Polski stajemy wszyscy przed wyjątkową szansą. Ale też musimy dostrzegać skalę zagrożeń. Dożyliśmy czasów gdy zewnętrzna interwencja w sprawy polskie jest znowu publicznie rozważana przez niemieckich polityków i niemiecką prasę. Doczekaliśmy znowu tej hańby, gdy lokalni możnowładcy w trosce o utrzymanie prawa do wyzysku tubylców wołają do ościennych stolic o posiłki. I dostają. Wystarczy poczytać niemiecką prasę dla Polaków i popatrzeć na przepływy finansowe do organizacji stawiających sobie za cel obalenie niechcianej w Berlinie władzy.
Sytuacja jest więc trudna. Ale obóz wolnych Polaków ma też sporo atutów. Lewicowy projekt przekształcenia Unii Europejskiej, pomyślanej jako wspólnota chrześcijańskich narodów, w bezpłciowe zbiorowisko ateistyczno-islamskie napotyka coraz większy społeczny opór. Unia i Berlin, niezależnie od propagandowej nawały, nie są raczej zdolne do wydania totalnej i długotrwałej wojny wyborowi Polaków. Tym bardziej, że po 25 latach ćwiczeń z manipulacji i prowokacji obóz zmian jest odporny na sztuczki, które wcześniej rozbijały go skutecznie. Rozumie znaczenie mediów i siłę niezależnych organizacji. Ma jednoznaczne przywództwo, a uczciwych reguł pilnuje prezydent z bardzo silnym społecznym mandatem. Jeśli ten pierwszy, listopadowo-grudniowy, histeryczny i brutalny, atak na świeżo wybrany rząd, potraktować jako test, to nie wypadł on źle.
Powtarzam: stajemy jako Polacy przed wyjątkową szansą. Ma ona kilka wymiarów. Jest to bitwa o narodową tożsamość, bo przeciwnicy nawet nie ukrywają, że ich celem jest wyrugowanie historycznej pamięci i narodowych emocji. Ma też charakter ekonomiczny: ta III RP, którą zbudowali postkomuniści z Michnikiem, traktowała Polaków jako tubylców skazanych na podrzędne prace, ewentualnie skazanych na emigrację. Jest wreszcie warstwa bezpieczeństwa: państwo słabe, uzależnione, bez silnej armii i elit, prędzej czy później padłoby ofiarą targów Berlina i Moskwy.
Na szczęście nie daliśmy się całkiem i wszyscy uśpić, ogłupić, zdemoralizować do cna. Wyszydzany naród zdolny się okazał do przebudzenia i do akcji. Teraz najbardziej potrzebna nam jest cnota wytrwałości, konsekwencja, determinacja, odporność na manipulacje. Wierzę, że nam tych cnót nie zabraknie i w efekcie na koniec 2016 roku będziemy mogli patrzeć na naszą ojczyznę z jeszcze większą dumą. Tego państwu i sobie z całego serca życzę!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/276766-w-roku-1050-lecia-chrztu-polska-staje-przed-wyjatkowa-szansa-potrzeba-nam-wytrwalosci-i-odpornosci-na-manipulacje