Lubię patrzeć na ex ministra Siemoniaka gdy przemawia. Nawet nie słucham co mówi – tak fascynuje mnie jego przeinteligentna buzia i jej zniewalający wyraz twarzy. Szczególnie ten lekki skrzyw. Ale nic to, bo szczerość ogólnego wyrazu pokrywa wszystkie usterki natury.
Szkoda, że już nie rządzi naszą wspaniałą liczną armią i jej nowoczesnym, kompatybilnym wyposażeniem. Nic to, że poprzednio niemieckie, a obecnie już nasze czołgi są zbyt ciężkie na polskie mosty. Nic to, że samoloty myśliwskie nie mają odpowiedniej naziemnej osłony. Nic to, że lemingi tkwią w barach zamiast w kamaszach ćwiczyć. Nic to… itd. itp. Minister-psychiatra Klich przygotował dobry grunt. Wojenny port na Helu zamknięto i doszczętnie okradziono. Dowództwo Marynarki Wojennej przeniesiono z Gdyni do Warszawy. Jest teraz bliżej ministra. A na Skwerze Kościuszki, tam gdzie było, już nawet nie wydaje się pieniędzy na mycie okien w wielkim gmachu. Po co? Skoro tam pustką zionie. Farba idzie na eksponaty historyczne. Fajnie jest na spacerku, nad morzem, pooglądać sobie jaką to potęgą morską byliśmy.
Wykształceni oficerowie, już na emeryturze, dorabiają w Albionie i na Unter den Linden. To najbardziej utytułowani pomywacze, dojarze na krowich walijskich farmach i parkingowi choćby przed hotelem „Gdynia”. Szkoli się w Akademii tłumy następnych. Ciekawe na czym będą pływać.
Było baczność! Teraz jest spocznij. Rosjanie w kilkadziesiąt godzin mogą zrzucić kilkaset tysięcy żołnierzy spec oddziałów. Mogą oni spaść na nas z góry albo wtargnąć po lądzie. Groźna jest jeszcze inna inwazja. Nie ma na wschodzie ustawionych „opłotków”. Trwa dyskusja stawiać czy nie stawiać, a przez nasze wschodnio-południowe granice przebić się nagle mogą tłumy uciekinierów np. z Ukrainy.
Ale głowy myślą i dyskutują. Do tego jeszcze dochodzą uliczne protesty. Nie bardzo wiadomo przed czym i przeciw komu. Wrzeszczy na nich przed tłumem śmieszny uzurpator przywództwa redaktorcina Tomaszek Lis. Duże to i bezczelne. Chłoptyś uderza w tony patriotyczno-historyczne tak jakby jego zarabiającego 60 tys. złotych za program cokolwiek interesowała tragedia biednych ludzi i historia naszego kraju rozszarpywanego raz z lewa, raz z prawa. Lis, który niedawno wypłakiwał się Niemcom śmie mówić o naszej ziemi bohaterskiej, krwawej, w dodatku przed Sejmem. Aż dziwne, że Rodło symbolizujące Pomnik Polski Podziemnej nie spadło mu jeszcze na bezczelny łeb. Do nory Lisie, do nory.
Inny równie długi co zakłamany, potomek prehistorycznych smoków, obywatel Giertych (niestety imieniem Roman) zapomniał kim jeszcze niedawno był. Podskakuje przed gmachem ministerstwa edukacji. Tym samym, które mu kilka lat temu – niestety – powierzono.
Biegają w tłumie ogłupiałych ludzi reporterzy zupełnie bez granic wstydu i przyzwoitości. Panie odpuść im, bo nie wiedzą co czynią. Oświeć ich Gwiazdo Betlejemska. Jeszcze czas by przestać walczyć ze swoim rządem i Prezydentem.
Pusta zabawa już niedługo. Bo przed nami karnawał. Będzie czas na polskie zoo. Wtedy powinny wyleźć na ulice kukły Mazowieckiego, Kwaśniewskiego i innych. Pod rękę z Agnieszką Holland i Mają Komorowską-Tyszkiewicz (notabene dotychczas myślałem, że na starość rozumu przybywa, a okazuje się, że jest odwrotnie). Reżyserii mógłby podjąć się Kazimierz Kutz, który znowu się ożywił. Program ma zagwarantowaną emisję. Wiceprezesem TVP będzie bowiem wkrótce nasz kolega nadredaktor Marcin Wolski. Właśnie trwa walka o dwa fotele wiceprezesowskie. Gwarantowane jest, że Marcina poprze prezes Janusz Daszczyński, bo chce mieć blisko siebie człowieka wpływowego.
Taki właśnie program może wpłynąć na poprawę ściągalności abonamentu telewizyjnego. Okazuje się bowiem – jak informuje przewodniczący KRRiTV Jan Dworak – że ludzie znowu grymaszą i zaczęli mniej płacić. Spadek wpływów wynosi aż 20%. Trzeba się poważnie zastanowić. Należy wziąć pod uwagę również inne przyczyny. Np. że na małym ekranie jest teraz za mało Siemoniaka, że zniknęła (zupełnie) Kopacz i (prawie) Tusk. Nie ma też lewicy, ani Palikota. Nie ma Kalisza – choć ten jeszcze niedawno zajmował prawie cały ekran. Pan Kalisz na pewno wszystko zrobi by się pojawić. Przypiął już opornik, przypnie też święty obrazek. Ludzie się zmieniają. Tylko „Woronicza” ciągle taka sama.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/275830-granice-wstydu