Nie ma co ukrywać: to nie jest żaden „spór o Trybunał”, nawet nie „awantura”. To próba obalenia świeżo co wybranej w demokratycznych wyborach władzy. To - używając ich języka, którego tak nadużywali w czasie minionym - po prostu rokosz. A nawet zamach stanu. Z wyraźnie już naszkicowanym horyzontem „Majdanu”, wielodniowych demonstracji, prowokacji, szukania starcia. Z przywoływaniem każdego wsparcia zawsze chętnej do takich działań bliskiej i dalszej zagranicy.
Zderzenie nowej władzy z Trybunałem było nie do uniknięcia. Wystarczyło, by medialne reflektory uważniej przyjrzały się tej instytucji, by okazało się, że w gruncie rzeczy jej kondycja niewiele różni się od kondycji PKW do czasu wyborów samorządowych. Trybunał stroi szacowne miny, ale wprost poraża swoboda, z jaką stosuje tajemnicze paragrafy wedle własnego uznania. Najpierw konsekwentnie nie uznaje zabezpieczenia, ale gdy uzna za stosowne - uznaje. Podobnie nie waha się orzekać w składzie 5-osobowym, choć powinien to być skład pełny. Prezes i wiceprezes pomagają pisać Platformie ustawę, choć w innym przypadku nie chcą nawet opiniować, uznając, że im nie wypada (dokument ujawniony przez Dariusza Lasockiego):
Oczywiście, pozostaje pytanie, czy zderzenie z Trybunałem musiało nastąpić teraz, gdy w sferze medialnej opozycja wciąż ma niemal wszystkie armaty? W kuluarach słychać, że nie można było czekać, bo również nową ustawę medialną Trybunał by obalił, podobnie jak np. projekt 500 złotych na dziecko (były prezes TK i nieformalny rzecznik obecnego składu Jerzy Stępień nazwał ten pomysł „horrorem”). No i przede wszystkim - to działania Platformy w poprzedniej kadencji wyznaczyły termin boju. Kaczyński nie mógł tej sprawy przełożyć na później, bo słusznie by go zapytano, czemu nie protestował przeciwko krzywdzie zaraz po zdobyciu władzy.
Warto zauważyć, że spór o prawo do wskazywania sędziów Trybunału jest doskonałym przykładem tego, co Jarosława Kaczyńskiego tak bardzo drażni w III RP. Najpierw PO robi brutalny skok na Trybunał, wybiera 5 sędziów, nikt nie protestuje. Gdy Kaczyński podnosi sprawę, po długich bojach Trybunał przyznaje mu rację, ale… pozwala nowemu Sejmowi wybrać jedynie 2 sędziów. Prezes PiS ma więc rację, ale jak zwykle w III RP nic to nie zmienia, może dostać co najwyżej okruch. Bo nie jest „naturalnym” rządcą III RP. A obóz odsunięty od władzy, mimo że ukradł i nabroił, ma pozostać z nagrodą/łupem w rękach.
Czytaj dalej na kolejnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie ma co ukrywać: to nie jest żaden „spór o Trybunał”, nawet nie „awantura”. To próba obalenia świeżo co wybranej w demokratycznych wyborach władzy. To - używając ich języka, którego tak nadużywali w czasie minionym - po prostu rokosz. A nawet zamach stanu. Z wyraźnie już naszkicowanym horyzontem „Majdanu”, wielodniowych demonstracji, prowokacji, szukania starcia. Z przywoływaniem każdego wsparcia zawsze chętnej do takich działań bliskiej i dalszej zagranicy.
Zderzenie nowej władzy z Trybunałem było nie do uniknięcia. Wystarczyło, by medialne reflektory uważniej przyjrzały się tej instytucji, by okazało się, że w gruncie rzeczy jej kondycja niewiele różni się od kondycji PKW do czasu wyborów samorządowych. Trybunał stroi szacowne miny, ale wprost poraża swoboda, z jaką stosuje tajemnicze paragrafy wedle własnego uznania. Najpierw konsekwentnie nie uznaje zabezpieczenia, ale gdy uzna za stosowne - uznaje. Podobnie nie waha się orzekać w składzie 5-osobowym, choć powinien to być skład pełny. Prezes i wiceprezes pomagają pisać Platformie ustawę, choć w innym przypadku nie chcą nawet opiniować, uznając, że im nie wypada (dokument ujawniony przez Dariusza Lasockiego):
Oczywiście, pozostaje pytanie, czy zderzenie z Trybunałem musiało nastąpić teraz, gdy w sferze medialnej opozycja wciąż ma niemal wszystkie armaty? W kuluarach słychać, że nie można było czekać, bo również nową ustawę medialną Trybunał by obalił, podobnie jak np. projekt 500 złotych na dziecko (były prezes TK i nieformalny rzecznik obecnego składu Jerzy Stępień nazwał ten pomysł „horrorem”). No i przede wszystkim - to działania Platformy w poprzedniej kadencji wyznaczyły termin boju. Kaczyński nie mógł tej sprawy przełożyć na później, bo słusznie by go zapytano, czemu nie protestował przeciwko krzywdzie zaraz po zdobyciu władzy.
Warto zauważyć, że spór o prawo do wskazywania sędziów Trybunału jest doskonałym przykładem tego, co Jarosława Kaczyńskiego tak bardzo drażni w III RP. Najpierw PO robi brutalny skok na Trybunał, wybiera 5 sędziów, nikt nie protestuje. Gdy Kaczyński podnosi sprawę, po długich bojach Trybunał przyznaje mu rację, ale… pozwala nowemu Sejmowi wybrać jedynie 2 sędziów. Prezes PiS ma więc rację, ale jak zwykle w III RP nic to nie zmienia, może dostać co najwyżej okruch. Bo nie jest „naturalnym” rządcą III RP. A obóz odsunięty od władzy, mimo że ukradł i nabroił, ma pozostać z nagrodą/łupem w rękach.
Czytaj dalej na kolejnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/275187-czas-wcale-nie-pracuje-na-rzecz-opozycji-dlatego-szturmuja-tak-histerycznie-dlatego-probuja-dokonac-zamachu-stanu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.