Chłopcy na posyłki, czyli profesorowie honoris causa Platformy Obywatelskiej

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.youtube.pl
fot.youtube.pl

Ledwie posłowie Platformy poprosili Trybunał Konstytucyjny o zakazanie Sejmowi wyboru sędziów, a już profesor Andrzej Rzepliński w te pędy poleciał pisać decyzję przychylną dla PO.

Sędzia Rzepliński bije rekordy służalczego procederu – najpierw usłużnie, pod dyktando ówczesnej władzy napisał ustawę o instytucji, której przewodzi. Gdy zaś władzy spodobało się ją uchwalić, to zachwalał własną robotę przed Senatem jako konstytucyjną do szpiku kości. Potem jak lew bronił ustawy w mediach, sugerując bez ogródek i z góry, że Trybunał utrąci wszelki opór. Co do procederu Platformy wybierania sędziów z wyprzedzeniem kadencji Sejmu, to Rzepliński zachował wrażliwość dziewicy – ubolewał nad „brakiem elegancji”.

Z kolei profesor Zoll wydał z siebie kolejne bolesne stęknięcie na temat przekrętu legislacyjnego, jakim był wybór sędziów „na zaś” przez poprzedni Sejm. Profesor Zoll ma bowiem umysł wybiórczy i mógłby śmiało starać się o naczelne redaktorstwo Gazety Wybiórczej. W tym przypadku wydusił z siebie z wielkim wysiłkiem, że przedwczesny wybór dwóch sędziów przez PO „to był błąd”. Jednak mimo wszystko profesor robi postępy, gdyż zaledwie kilka tygodni wcześniej mówił, że „można mieć wątpliwości”. Jeśli Zoll pożyje sto lat dłużej, to może pozbędzie się tej przeklętej wybiórczości i obejrzy jeszcze normalny świat normalnymi oczami.

Jakby nie było, bez względu na zakończenie tej sprawy, można już dzisiaj powiedzieć, że pokazała ona, iż PiS nie może się cofnąć. Zakłamanie establishmentowych koryfeuszy jest potworne. Dzisiaj grożą prezydentowi Dudzie Trybunałem Stanu jeśli przyjmie ślubowanie od piątki sędziów, których chce wybrać PiS. Kilka tygodni temu, kiedy Duda odmówił przyjęcia ślubowania od sędziów wybranych przez Platformę, to były prezes TK Jerzy Stępień także groził prezydentowi Trybunałem Stanu za odmowę. Jeszcze wczoraj czcigodni profesorowie twierdzili, że ślubowanie jest mało ważne, a sędziowie mogą orzekać bez ślubowania. Dzisiaj ślubowanie urasta do rangi warunku sine qua non. Skąd wiatr zawieje, tam konstytucjonalista kieruje swoją przychylną opinię. Cokolwiek więc by Duda nie zrobił, to czeka go konstytucyjny szafot. Tyle bowiem jest wart w Polsce autorytet konstytucyjny, ile zapłaci się za ekspertyzę.

Z nich wszystkich najbardziej groteskowy staje się Zoll i on zdaje się przewodzić temu cyrkowi konstytucyjnemu. Jego zdaniem PiS dzisiaj „nie chce ustąpić z drogi siły i bezprawia”. Z kolei, kiedy Platforma robiła dokładnie to samo, to Zoll uważa, iż to wina prezydenta Dudy, który powinien wtedy zawetować tamtą ustawę natychmiast po objęciu urzędu w sierpniu. Wybiórczy umysł prof. Zolla nie pamięta, że tamtej ustawy, w takim kształcie mógł nie wnosić prezydent Komorowski. No, ale najwidoczniej Zoll ma swoje powody, żeby o tak oczywistej możliwości nie pamiętać. Kali bowiem zawsze wiedzieć, kiedy lepiej nie wiedzieć.

Tylko gdzie był wtedy prof. Zoll ze swoim deklarowanym przywiązaniem do praworządności? Dlaczego nie krzyczał, że Platforma wstąpiła na drogę bezprawia i siły, że to jest Białoruś, Kazachstan i Azerbejdżan razem wzięte? Gdzie byli ci wszyscy profesorowie honoris causa Platformy Obywatelskiej? Jeśli bowiem nie krzyczeli wówczas o bezprawiu Platformy, tak jak dzisiaj krzyczą o bezprawiu PiS, to znaczy, że sami uczestniczyli w planie Platformy zablokowania przyszłej władzy PiS. A poza wszystkim oznacza, że są chłopcami na posyłki, a nie żadnymi konstytucjonalistami. Taki mają etos.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych