Nowy rząd - sporo potwierdzonych "przecieków" i jednak kilka niespodzianek

fot. PAP/ Paweł Supernak
fot. PAP/ Paweł Supernak

No i wszystko jest jasne. W dwa tygodnie po wyborach skład rządu przestał być tajemnicą. To wiele szybciej niż zwykły to ogłaszać poprzednie ekipy. Tak naprawdę - wręcz za wcześnie, bo przecież Beata Szydło nie otrzymała jeszcze z rąk prezydenta oficjalnej misji stworzenia rządu. Wszystko jednak wskazuje na to, że po jej odebraniu, sprawy potoczą się błyskawicznie. Bo wszystkie wątpliwości wyjaśniono zawczasu.

I mimo, że o składzie gabinetu spekulowano od dwóch tygodni  i większość nazwisk przez te spekulacje się przewinęła, jest jednak kilka niespodzianek, choć na mniej eksponowanych stanowiskach. Tego, że liderzy Polski Razem i Solidarnej Polski znajdą się w rządzie – można było oczekiwać. Że silniejszą pozycję wicepremiera otrzyma w nim Jarosław Gowin też nie jest niespodzianką. Z drugiej strony resort powierzony Zbigniewowi Ziobrze jest z punktu widzenia strategicznego istotniejszy. Najwyraźniej więc dawne anse pomiędzy byłym delfinem, a prezesem Kaczyńskim poszły w końcu w zapomnienie. Albo potrzeby wyższego rzędu zwyciężyły nad prywatnymi urazami.

Pierwsza niespodzianka to stanowisko prof. Piotra Glińskiego. Teka wicepremiera była przewidywalna, natomiast powierzenie mu resortu kultury znacznie mniej.Przez kilka jeśli nie kilkanaście ostatnich miesięcy prof. Gliński był prezentowany jako jeden z głównych autorów programu PiS – spodziewano się więc dla niego teki związanej z gospodarką. Kultura z pewnością na tej nominacji nie straci, ale czy PiS nie mógł wykorzystać go lepiej? No chyba, że zadaniem specjalnym Glińskiego ma być uporządkowanie sprawy mediów… A może koncepcja rządu polega na tym, by wicepremierzy zawiadywali formalnie trochę mniej istotnymi resortami, by więcej swobody pozostało im na działalność stricte polityczną?

Takiego komfortu nie będzie miał raczej Mateusz Morawiecki, któremu powierzono nowy superresort, jakim ma być ministerstwo rozwoju. Tym niemniej ta nominacja wskazuje na to, że PiS poważnie podchodzi do spraw inwestycji i cywilizacyjnego doganiania Europy. I co ważne, że umiejętność liczenia pieniędzy nie będzie w nim lekceważona.

Nominacja dla Antoniego Macierewicza  po tygodniu przecieków i medialnych debat jest potwierdzeniem jego silnej pozycji w PiS. Silny człowiek w resorcie siłowym, z kompetencjami i doświadczeniem z pewnością pokazuje, że w czasach pełnych konfliktów na bliższym i dalszym Wschodzie - nowy rząd bezpieczeństwa nie lekceważy. Choć niewątpliwie przez co najmniej kilka tygodni będzie ciążyła nad nim sprawa „kampanijnej nominacji” dla Jarosława Gowina.

Nieco mniej zachwycają nominacje dla „zielonych resortów” :ministerstwo rolnictwa dla Krzysztofa Jurgiela, czy środowiska dla prof. Jana Szyszki. Ten pierwszy niczym szczególnym się dotąd nie wyróżnił, choć już raz tekę szefa tego resortu sprawował. Drugi zasłynął nieprzejednanym stanowiskiem wobec prywatyzacji lasów, co godne pochwały, ale i… swoim zamiłowaniem do myślistwa. Co wśród ekologów nie przysparza mu popularności. Od lat, marzy mi się w ministerstwie środowiska człowiek, który naprawdę kocha przyrodę, który nie patrzy na zwierzęta jak na żywe mięso, na góry jak na skład minerałów, a na drzewa jako na przyszły opał. Widać przyjdzie mi pomarzyć jeszcze trochę…

A nieco zmieniając klimat tych rozważań - Beata Szydło zagwarantowała sobie – trochę na wzór Ewy Kopacz – silne damskie zaplecze. Ale w przeciwieństwie do ustępującej premier nie powierzyła im pierwszych z brzegu resortów, lecz zatrzymała przy sobie w Kancelarii. Co wydaje się zrozumiałe psychologicznie i politycznie zupełnie uczciwe. To, że z Elżbietą Witek Beata Szydło dobrze się dogaduje, widać było w ostatnich tygodniach; że akurat jej powierzyła funkcję szefa gabinetu i rzecznika, zamiast MEN-u lekko zaskoczyło, ale nie wydaje się ruchem złym. Mniej do tej pory słychać było o relacjach przyszłej premier z Beatą Kempą, która po latach marginalizacji wraca do pierwszej ligi. Ale przecież była wiceministrem sprawiedliwości  i nie jest więc postacią zupełnie nieznaną.

Kolejna kobieta w rządzie — Anna Zalewska w kontekście edukacji – wymieniana chyba nie była. W sejmie pracowała w komisji zdrowia. Ale z wykształcenia jest polonistką. I nieźle radzi sobie w kontakcie z mediami. Czy to dość by bezboleśnie przeprowadzić skomplikowaną reformę edukacji?

Niewątpliwego awansu po latach ciężkiej pracy w sejmie doczekał się Mariusz Błaszczak. Czy poradzi sobie z superresortem jakim będzie na powrót połączone ministerstwo spraw wewnętrznych i administracji? Na pewno Jarosław Kaczyński będzie miał pewność, że nic w tak newralgicznym resorcie nie będzie się działo wbrew jego oczekiwaniom. Lojalność dotychczasowego szefa klubu była wręcz przysłowiowa. Cóż, pod jego kierownictwem w MSWiA będzie raczej więcej mrówczej pracy niż spektakularnych eventów. Ale to raczej zaleta niż wada.

Witold Waszczykowski to też niewątpliwie trafiony i spodziewany wybór. Był wiceszefem resortu, teraz nim pokieruje. W sposób raczej przewidywalny i zgodny ze standardami.

Wiceministrem była już też Elżbieta Rafalska, więc i ona nie będzie musiała uczyć się swojego resortu. Anna Streżyńska jako szefowa ministerstwa cyfryzacji to typowy niepolityczny fachowiec. Podobnie - Konstanty Radziwiłł, były szef Naczelnej rady Lekarskiej - teraz minister zdrowia.

Ryzykowną propozycję dostał eurodeputowany Dawid Jackiewicz, który dla ministerialnej teki wygaszanego resortu będzie musiał zrezygnować z mandatu eurodeputowanego. No ale ministerialnego fotela nie otrzymuje się codziennie. Konrad Szymański stanowisko w radzie ministrów miał obiecane właściwie jeszcze przed kampanią do Sejmu. Sprawy europejskie to jego „środowisko naturalne”. I nawet przeciwnicy polityczni chwalą go za kompetencje.

Nominacja dla Mariusza Kamińskiego stanowiła „oczywistą oczywistość”. O ile sprawa afery gruntowej nie pokrzyżuje mu szyków, ma wszelkie dane by zapanować nad środowiskiem spec służb, tak by nowe afery taśmowe nie podważały więcej ich wiarygodności.

Zaskoczeniem, kto wie, czy nie największym jest natomiast pominięcie rzekomego. pewniaka na resort energetyki – Piotra Naimskiego. Krzysztof Tchórzewski, który zamiast niego obejmie to ministerstwo,  nie był dotąd w PiS postacią szczególnie eksponowaną. A czasy jego świetności sięgają chyba AWSu, kiedy jako prezes Porozumienia Polskich Chrześcijańskich Demokratów – był szefem jednego z jego filarów. Tyle, że mało kto o tym już dziś pamięta. Czyżby dla Naimskiego kierownictwo PiS przewidziało inne zadania?

Reasumując - nowy rząd prezentuje się jako gabinet silny ale z „ludzką twarzą”. Są w nim i zawodowi politycy i bezpartyjni specjaliści. Czy tak skonstruowany gabinet spełni pokładane w nim nadzieje – pokaże najbliższych 12 miesięcy. Bo doświadczenie uczy, że jeśli czegoś nie zrobi się od razu, to potem często nie robi się tego wcale. A, że rozliczanie wciąż jeszcze przyszłego rządu, zaczęło się jeszcze przed jego powołaniem – czas będzie gonił tym bardziej. Ta ekipa wygląda na sprawną. I o ile nie zaplącze się w wewnętrznych intrygach ma spore szanse, żeby coś zmienić. Ale czy ją wykorzysta - tego nigdy przewidzieć nie sposób.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych