Sikorski będzie wzbogacać wyobraźnię studentów Harvardu. Ciekawe, czy na pierwszym miejscu stanie problem robienia Ameryce "łaski"?

fot. Fratria/Julita Szewczyk
fot. Fratria/Julita Szewczyk

Radosław Sikorski albo już porzucił Chobielin, albo właśnie pakuje ostatnie bagaże. Jak wiadomo lada chwila rozpocznie swą nową przygodę.

Na Uniwersytecie Harvarda będzie się dzielić swym bogatym doświadczeniem nie tylko ze studentami, ale także zapewne z nowymi kolegami – wykładowcami. Do wykonywania tej roli zaprosił go dyrektor Centrum Studiów Europejskich uczelni w Cambridge, Grzegorz Ekiert, który jest absolwentem Uniwersytetu Jagiellońskiego, a był także wykładowcą UJ.

Były szef MSZ, to jeden z najgłówniejszych bohaterów sztuki pt.” Mamy Polskę gdzieś, grunt, to forsa, imprezy i wpływy”. Jak pamiętamy ową sztukę zanotowali dla potomności dwaj kelnerzy, którzy zamiast doczekać się sowitej nagrody, muszą wciąż tłumaczyć się przed prokuratorami. Ale wracajmy do najważniejszego. Sikorski ma w Cambridge pełnić funkcję „senior fellow”, co oznacza zajęcie dla pracownika naukowego, który otrzymał stypendium badawcze, choć ów zestaw słów, to także członek rzeczywisty. Senior, to senior, a fellow może być tłumaczone m. in., jako gość, facet, kolega, typ, choć również członek.

Dyrektor Grzegorz Ekiert powitał Sikorskiego tekstem, z którego wynika, że ma on unikalną perspektywę w sprawach praktyk europejskich i stosunków międzynarodowych, zatem uczelnia będzie wdzięczna za chęć podzielenia się jego spostrzeżeniami. Pan dyrektor Centrum jest człowiekiem przyjaznym i z pewnością zawsze z kurtuazją odnosi się do gości. I należy mu się za to szacunek. Tym niemniej, tak dla zwykłego porządku, na potrzeby nasze, krajowe, trzeba postawić pytanie – czy, w ramach omawiania tych międzynarodowych stosunków, nie napotka kiedyś Sikorski pokusy, by jeszcze raz zgłębić zagadnienie robienia Stanom Zjednoczonym łaski? Przecież wystarczy przyjazny rozmówca i butelka drogiego wina… Wiem, wiem, z drogim winem może być problem, ponieważ w Ameryce trzeba za dobry trunek płacić z własnego konta, a nie pić na koszt społeczeństwa. Ale może chęć zabłyśnięcia intelektem jeszcze raz zwycięży i pokona wrodzoną skłonność do życia na koszt innych? Z tym dylematem musimy jeszcze przez jakiś czas żyć.

Gdyby, pomimo wszystko, Radosław Sikorski chciał naprawdę doprowadzić studentów do intelektualnej ekstazy na skutek najważniejszego osiągnięcia wykładowcy, to koniecznie musi przypomnieć epizod berliński. Ten z anteną telewizyjną w tle. Po interwencji polskiego ministra spraw zagranicznych, dyrekcja jednego z hoteli niemieckiej stolicy musiała przekierować ową antenę, aby hotelowi goście mogli oglądać jeden program z Polski. I to jest właśnie sukces najprawdziwszy, bez słowa przesady. Mówiąc o tym Radosław Sikorski może pozbyć się danej mu skromności i odbierać zasłużoną owację i słowa podzięki.

Czy nie jest to aby temat na pogłębiony wykład inauguracyjny?

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych