Jeśli nie Macierewicz, to kto? Jeśli nie w tym rządzie, to kiedy?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Już kilkanaście dni po tragedii smoleńskiej było jasne, że sprawy toczą się torem z epoki pociągów przyjaźni polsko-radzieckiej. Komisja Anodiny udawała, że prowadzi dochodzenie, komisja Millera usilnie starała się nie narazić stronie rosyjskiej, uczestnicząc w parodii „rosyjskiego śledztwa”. Polacy oniemieli w bezsilnym zdrętwieniu na widok takiej hucpy, po raz kolejny traciliśmy wszelką nadzieję. I wtedy wkroczył do akcji Antoni Macierewicz ze swoim Zespołem Parlamentarnym. Wystarczyło mu niewiele tygodni, żebyśmy podnieśli głowy w sprzeciwie.

Nacisk społeczny stał się nie do zniesienia dla polskiego rządu i rządowych mediów, które musiały skończyć wiernopoddańcze zachwyty nad postawą „przyjaciół Moskali” i zaprzestać „pojednania” z Rosją rządzoną przez KGB. To Macierewicz uniemożliwił establishmentowi III RP ukrycie prawdy o Smoleńsku przed polskim społeczeństwem. Rzecz jasna, nie tylko on, ale lwia część zasługi jest po jego stronie.

Antoni Macierewicz od początku transformacji brał udział w likwidacji najbardziej dotkliwych patologii odziedziczonych po PRL-u, a które usiłowała pieczołowicie zakonserwować postkomunistyczna nomenklatura wraz ze stowarzyszoną „lewicą laicką”. Macierewicz stał się kimś w rodzaju wymiatacza spraw spod dywanu, najczęściej wymiatał je wraz z buldogami. Zapłacił i płaci nadal wielką cenę za swoją postawę; cenę oszczerstw, prowokacji, insynuacji, dętych zarzutów, ciągania po prokuraturach, sądach i komisjach.

Choćby w sprawie lustracji, którą przecież Macierewicz zapoczątkował. Gdyby nie on, dzisiaj nawet nie znalibyśmy tego słowa. Pamiętajmy bowiem, że wtedy, na początku lat dziewięćdziesiątych wszystko jeszcze można było zaklajstrować. Przecież premier Mazowiecki z wielkim zaangażowaniem pracował nad wprowadzeniem „demokratycznej cenzury” i gdyby nie sprzeciw posłów, być może mielibyśmy do dzisiaj gęby zamknięte na amen.

Czy to w sprawie lustracji, czy Wojskowych Służb Informacyjnych, a ostatnio tragedii smoleńskiej, Antoni Macierewicz wykazał ogromną determinację i wykonał herkulesową robotę, dosłownie  na miarę wyczyszczenia mitycznej stajni Augiasza. Nigdy nie zawiódł, nie przestraszył się, nie cofnął się, a wrogów i to śmiertelnych ma bez liku, nie tylko w kraju. Jarosław Kaczyński dobrze wiedział, że tylko Macierewicz gwarantuje likwidację długiego ramienia Moskwy, bo taką rolę pełniły Wojskowe Służby Informacyjne w Polsce.

Nie ma wątpliwości, że nie mamy lepszego kandydata na stanowisko Ministra Obrony w czasie, gdy putinowska Rosja napada na na Gruzję, na sąsiada naszego kraju Ukrainę, gdy anektuje Krym, gdy grozi NATO i usiłuje odbudować wpływy sprzed upadku sowieckiego imperium. Nie można się zastanawiać i rozważać, czy obecność Macierewicza na tym stanowisku nie zaszkodzi rządowi PiS w oczach establishmentu III RP, bo przecież ten establishment wyrósł ze służby owemu imperium i przeciwko niemu powstaje ten rząd .

Ten rząd ma się przeciwstawić polityce szeroko rozumianego obozu Michnika et consortes, a nie przypodobać się antypolskim mediom. Beata Szydło ma prowadzić politykę w interesie Polski, a nie jakąś groteskową postpolitykę; nie ma być chwalona przez redaktora Lisa i klepana po plecach przez jakiegoś Kulczyka. Wręcz przeciwnie, zachłanni banksterzy i oligarchowie mają się tym rządem udławić, a zblatowani przez nich dziennikarze przynajmniej poczuć dno w kieszeni.

Macierewicz jest oczywiście w tym przypadku przykładem i symbolem zmiany oczekiwanej przez Polaków. Osobiście nie mam w tej chwili nic przeciwko Jarosławowi Gowinowi w rządzie PiS, ale akurat nie na stanowisku szefa MON, a co za tym idzie wojskowych tajnych służb, bo tam potrzeba człowieka z wysokostopowej, hartowanej stali. Uważam również, że Mateusz Morawiecki, aczkolwiek bankier, może się sprawdzić w tym rządzie, bo nie jest przecież głupszy od Roberta Lewandowskiego, który z równą ochotą i biegłością strzela bramki swoim byłym klubom, jak niegdyś strzelał Bayernowi.

Ale w takim rządzie równie niezbędni jak Morawiecki, Gowin lub Paweł Szałamacha są także Macierewicz oraz Mariusz Kamiński. Także ludzie Zbigniewa Ziobro oraz on sam, który przeszedł weryfikację najwyższej próby – niezliczonych sądów, prokuratorów, komisji śledczych. Na samym końcu Ziobro otrzymał certyfikat niewinności od polskiego parlamentu, który odmówił postawienia go przed Trybunałem Stanu, a trzeba pamiętać, że większość w tym parlamencie mieli jego polityczni wrogowie.

Można brać pod uwagę zdanie opiniotwórczych czynników przy tworzeniu rządu, ale nie tych zblatowanych przez władzę, która siedziała w kieszeniach Kulczyka albo Gazpromu, lub była gotowa służyć na każde skinienie Merkel, czy zgoła Putina. Nie można się przejmować opiniami mediów, dla których ekspertami w dziedzinie patriotyzmu i pracy dla Polski są szkoleni w sowietach agenci komunistycznych służb.

Tym bardziej nie można kierować jazgotem czerskich mediów, które codziennie udowadniają przewrotną interesowność, jak w przypadku Romana Giertycha czy Michała Kamińskiego – gdy była potrzeba etapu, to traktowano ich jako wrogów rodzaju ludzkiego, teraz zaś są w tych samych mediach przedstawiani jako nawróceni grzesznicy.

Istnieje prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że gdyby Antoni Macierewicz zdradził Kaczyńskiego i wstąpił do Platformy Obywatelskiej, to zostałby uznany za kontynuatora wielkiej tradycji Pawła z Tarsu. Natomiast prawdopodobieństwo, że Gazeta Wyborcza życzliwie potraktuje jakikolwiek rząd Kaczyńskiego graniczy z niepodobieństwem.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych