Leszek Miller nie chce politycznej emerytury. "Niektórzy politycy dobiegają osiemdziesiątki i wciąż są aktywni"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Fratria/Julita Szewczyk
fot. Fratria/Julita Szewczyk

W wielu krajach ważni politycy mają po 70 lat na karku, a nawet dobiegają osiemdziesiątki, i wciąż są aktywni

— mówi Leszek Miller w rozmowie z gazetą „Fakt”.

Zjednoczona Lewica, której jednym z liderów jest Leszek Miller, nie dostała się do Sejmu. W parlamencie będzie jednak Grzegorz Napieralski, który odszedł z SLD i wystartował do Senatu z poparciem Platformy Obywatelskiej.

Trzeba mu pogratulować, bo dostał mandat. Doskonale wiem, jak trudno się go zdobywa. Cóż, spotkają się teraz z Bartoszem Arłukowiczem w jednej partii.

— mówi Miller.

Jedni powiedzą zdrajcy, inni - cynicy

— dodaje szef SLD.

Lider największej lewicowej partii odnosi się też do sprawy porażki wyborczej SLD.

Nie jestem pewien, czy Sojusz osiągnąłby dobry rezultat, startując w pojedynkę. Byłoby kilka lewicowych list. Gdyby nie ostatni tydzień, debata telewizyjna, weszlibyśmy

— twierdzi Miller.

Mimo dotkliwej porażki wyborczej i nieprowadzenia do parlamentu żadnego posła, Miller nie planuje przechodzić na polityczną emeryturę.

W wielu krajach ważni politycy mają po 70 lat na karku, a nawet dobiegają osiemdziesiątki, i wciąż są aktywni. Wystarczy spojrzeć na Hillary Clinton

— mówi Miller.

Szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej nie widzie nowej kadencji Sejmu w jasnych barwach.

Mogę tylko współczuć nowemu marszałkowi Sejmu. Będzie miał poważne problemy, by wymusić na niektórych posłach przestrzeganie regulaminu i powściągnąć targające nim emocje

— twierdzi Miller.

mly/”Fakt”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych