Kowalczyk: Wyższy podatek dla supermarketów pomoże małym, rodzimym sklepikom. Sieci handlowe nie podniosą cen

Fot. TVP Info/wPolityce.pl
Fot. TVP Info/wPolityce.pl

Gdyby nie OFE, mielibyśmy dług publiczny pod granicą wytrzymałości konstytucyjnej. Z tego punktu widzenia można mówić, że finanse są w ruinie. Ale można się pocieszać, że to jednak jeszcze nie Grecja

— mówi w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” poseł PiS Henryk Kowalczyk, typowany na ministra finansów. Jak podkreśla, Prawo i Sprawiedliwość podtrzymuje swoje obietnice wyborcze i ma konkretne sposoby jak je zrealizować.

Kowalczyk podkreśla, że obietnice wcale nie były przesadzone.

Tak naprawdę istotne i kosztowne są nasze dwie obietnice. To dodatek 500 zł na dzieci. Tu koszt, jeśliby wszyscy o niego wystąpili, to 21,5 mld zł rocznie. I druga rzecz - podwyżka kwoty wolnej od podatku. Pozostałe obietnice to drobiazgi

—wylicza, wskazując że do podwyższenia kwoty wolnej od podatku państwo i tak zostało zmuszone przez wyrok Trybunału Konstytucyjnego.

Szkoda, że przed wyborami tego nie ogłosił. Bo wtedy zamknąłby usta tym, którzy w kampanii krytykowali naszą zapowiedź podwyższenia kwoty wolnej.

— dodaje poseł PiS.

Komentując wyliczenia ekonomistów, którzy realizację obietnic wyborczych PiS szacują na 40 mld zł, Kowalski wskazuje że sam szacuje je na zaledwie 36 mld zł. Wskazuje przy tym, że „krytycy oceniają na więcej wydatki, na mniej dodatkowe dochody”, a PiS odwrotnie.

Poseł PiS przypomina, że potrzebne pieniądze rząd weźmie z uszczelnienia podatków.

Wiem, że niektórzy z tego kpią. Ale przypomnę, że w 2007 r. wydajność podatkowa, czyli wpływy do budżetu z podatków, wynosiła 17,4 proc. PKB. Obciążenia podatkowe nie zmalały, tylko wzrosły, choćby VAT z 22 do 23 proc. Mimo to wydajność wynosi dziś 14 proc. PKB. To spadek o ponad 3 pkt proc., czyli o ponad 50 mld zł. Nie w stosunku do idealnego stanu, tylko do 2007 r., w którym też przecież były oszustwa podatkowe. Obecna skala unikania podatków jest ogromna. Zakładamy, że w pierwszym roku z uszczelnienia uda nam się uzyskać kilkanaście miliardów złotych

— podkreślił. Skrytykował też stanowisko obecnego ministra finansów Mateusza Szczurka, według którego 3-3,5 mld zł to maksimum tego, co da się osiągnąć na VAT.

Myli się. Możemy dyskutować, czy to będzie 15, 20 mld, ale nie 3. To nam pozwoli sfinansować bez problemu program 500+. Natomiast jeśli chodzi o kwotę wolną od podatku, to przy tym kalendarzu wyborczym i tak nie da jej się podwyższyć na 2016 r. Zresztą Trybunał nakazał to zrobić od 2017 r. Wtedy będą skutki tej podwyżki dla budżetu. A my będziemy już mieli dodatkowe pieniądze z dalszego uszczelniania podatków. Zresztą dodatek 500+ też nie będzie od 1 stycznia 2016 r. I będzie na wniosek rodziców. Pewnie nie wszyscy się po niego zgłoszą, nie wszyscy będą chcieli brać te pieniądze na dzieci, więc koszt będzie niższy

— tłumaczy.

Kowalczyk uspokaja obawy, że uszczelnienie systemu podatkowego nie jest możliwe. Przypomina, że „Słowacja przy pierwszej próbie uszczelnienia od razu uzyskała dodatkowo 8 proc. z VAT”.

Dla nas 8 proc. to 10 mld zł. W każdym razie chcemy utworzyć centralny rejestr podatników. Bo w tej chwili na dobrą sprawę nie wiadomo nawet, czy faktura, na którą podatnik żąda zwrotu VAT, wystawiona jest przez rzeczywistego podatnika, czy przez fikcyjną firmę, słupa. To na szybko. Drugi krok - centralny rejestr faktur. Ministerstwo Finansów pracuje nad nim od wielu lat, nie wiadomo tylko, czemu ciągle odsuwa w czasie jego uruchomienie. Ostatnia data to 2017 r. Mam nadzieję, że najdalej w tym czasie uda się go uruchomić.

— wskazuje poseł Kowalczyk, dodając że to doskonałe narzędzie do kontroli VAT. Do tego dochodzi podzielona płatność tego podatku, krótszy termin na jego zapłatę w imporcie

Zdaniem posła, nie ma obaw, że podatek bankowy i podatek od sklepów wielkopowierzchniowych zwiększą obciążenie obywateli.

Gdyby sklepy mogły narzucić wyższe ceny, toby to już dawno zrobiły. Taki podatek będzie za to korzystny dla małych, rodzimych sklepików. Będą o 2 proc. podatku bardziej konkurencyjne. Do tej pory nie wytrzymywały starcia z dużymi sklepami. Może to pozwoli im skuteczniej walczyć na rynku. Dostawcom też to nie zaszkodzi. Oni i tak są już tak mocno dociśnięci przez wielkie sklepy, że dużego manewru tu nie ma

— podkreśla. Nie obawia się także kosztów przyspieszenia wieku emerytalnego. Zdaniem Kowalczyka w skali całego budżetu to grosze, szacowane na 5,5 mld. Tym bardziej, że z badań wynika, iż 40 proc. Polaków chce pracować dłużej.

Dlatego skutek finansowy tej ustawy to zaledwie 2-3 mld zł. Ale ten skutek będzie też widoczny w wysokości naszych emerytur. I to trzeba jasno ludziom mówić. To nie będzie różnica 70 proc. w wysokości emerytur - jak mówi wiceminister finansów Izabela Leszczyna, to liczba z kosmosu - ale jednak nasze emerytury będą przy krótszej pracy niższe

— zaznacza.

mall / Gazeta Wyborcza

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych