Bielan: Inni kandydaci na premiera? "Cieszę się, że spekulacje zostały przecięte". NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.ansa
fot.ansa

Na pewno musimy zacząć od audytu w ministerstwach oraz ogólnego, generalnego audytu państwa. Z praktyki ostatnich lat, choćby z rozmów zarejestrowanych na taśmach prawdy, wynika, że ministrowie mówią co innego publicznie, a co innego prywatnie. To sugeruje, że stan państwa jest znacznie gorszy niż ten malowany przez rządową propagandę

— mówi portalowi wPolityce.pl Adam Bielan, senator wybrany z list PiS.

wPolityce.pl: Z informacji, jakie docierały do portalu wPolityce.pl, wynika, że w czasie posiedzenia władz PiS-u pojawiły się inne kandydatury na premiera. Nie tylko prezes Beata Szydło była rozważana. Ostatecznie komitet partii wskazał na nią. Jak Pan ocenia te doniesienia?

Adam Bielan: Takie doniesienia oceniam bardzo negatywnie. Nie winię oczywiście w tej sytuacji dziennikarzy, media piszą o tym, co do nich dociera. Jednak jeśli ktoś w takim momencie kolportuje takie plotki, jest to nieodpowiedzialne. Cieszę się, że spekulacje zostały przecięte. Media powinny się skupić dziś na tym, co się dzieje w Platformie Obywatelskiej. Tam toczy się prawdziwa wojna o wpływy. Po wyborach to naturalne. W PiS-ie atmosfera jest bardzo dobra. Trudno się zresztą dziwić. Jako pierwszy obóz w historii mamy samodzielną większość w parlamencie.

Mówił Pan o plotkach, o tym, by patrzeć, co się dzieje w PO, ale to dziś PiS będzie tworzył obóz rządzący. Jest Pan pewien, że pomysł wysunięcia innej osoby niż Beaty Szydło to plotki?

W tej sprawie zapadła decyzja Komitetu Politycznego PiS. Gdyby było coś na rzeczy, to decyzja byłaby inna. Komunikat pani rzecznik Witek pokazuje wyraźnie, że było inaczej.

Jednak do naszego portalu dotarły informacje na ten temat.

Oczywiście, nie krytykuję państwa za publikację materiałów na ten temat. Jednak osoby, które takie rzeczy opowiadają dziennikarzom, które mówią o takich plotkach, są w mojej opinii nieodpowiedzialne.

Wspomniał Pan o wyniku wyborów. PiS jest pierwszą w historii partią, która może samodzielnie stworzyć rząd. Czy to nie powiększa oczekiwań? Może nadzieje są zbyt rozbudzone?

Te nadzieje tak czy inaczej są bardzo duże. Rządy PO-PSL zostały przez Polaków ocenione fatalnie, i w kampanii prezydenckiej, i parlamentarnej. Oczywiście przed nami, jako obozem i przyszłym rządem, stoi ogromne wyzwanie. Jednak nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Musimy to wyzwanie unieść. Jestem przekonany, że jesteśmy dobrze przygotowani pod względem personalnym i programowym.

Jarosław Gowin mówił niedawno, że jako były minister w rządzie PO-PSL spodziewa się wielu „trupów w szafie”. Może się okazać, że stan państwa jest znacznie gorszy niż PiS sądzi. Nie obawia się Pan, że PiS ma złą diagnozę stanu kraju i będzie musiał się wycofać ze swoich zapowiedzi?

Na pewno musimy zacząć od audytu w ministerstwach oraz ogólnego, generalnego audytu państwa. Z praktyki ostatnich lat, choćby z rozmów zarejestrowanych na taśmach prawdy, wynika, że ministrowie mówią co innego publicznie, a co innego prywatnie. To sugeruje, że stan państwa jest znacznie gorszy niż ten malowany przez rządową propagandę. Gdy nasi politycy obejmą poszczególne resorty, będziemy mogli o tym mówić w szczegółach.

Od czasu wyborów ruszyła giełda nazwisk. Opinia publiczna czeka na nowy rząd. Kiedy możemy poznać szczegóły?

Prezentacja składu rządu należy do kompetencji pani premier. To ona po rozmowach z zapleczem politycznym i eksperckim podejmie ostateczne decyzje. Podejrzewam, że skład rządu ma już ułożony w głowie, ale to ją należy pytać, kiedy rząd zostanie przedstawiony. Musimy poczekać na terminy konstytucyjne.

Od czasu wygranej PiS-u mamy wysyp krytycznych wobec nowej polskiej władzy artykułów w zachodniej prasie. Ostatnie lata rządu na Węgrzech, czy rządu PiS w latach 2005-2007 pokazały, że prawica musi się liczyć z atakami. Czy zatem rząd PiS-u jest skazany na złą prasę? A może jakieś działania „osłonowe” mogą taką krytykę zneutralizować?

Działania osłonowe są potrzebne, szczególnie w postaci prostowania fałszywych informacji. One pojawiają się bardzo często. Pamiętam lata 2005-2007. Byłem wtedy europosłem. Widać było istną histerię w Brukseli, Strasburgu, Parlamencie Europejskim, mediach europejskich. Niestety ta kampania była podsycana z Warszawy, przez polskie partie polityczne, przez polskich publicystów. Oni bardzo często wręcz inspirowali swoich przyjaciół za granicą, by potem powoływać się na ich teksty w kraju. Obawiam się, że obecnie może być podobnie. Mam nadzieję, że polska opinia publiczna jest już uodporniona. Czytanie z wypiekami na twarzy, co piszą w zagranicznych mediach, jest objawem kompleksów. Jestem przekonany, że większość Polaków będzie oceniać nowe władze na podstawie własnych doświadczeń, a nie przekazów zagranicznych.

Czego spodziewa się Pan w Polsce? Na razie wszystkie partie polityczne zapowiadają chęć pewnej współpracy z PiS-em. Będzie spokojnie, czy będziemy widzieć ostre spory?

Liczę na pozytywną odpowiedź na apel prezesa Kaczyńskiego, który w wieczór wyborczy wyciągną rękę, proponując budowę biało-czerwonego obozu w parlamencie. Nie chodzi o koalicje, ale o to, byśmy mogli się porozumieć w sprawach kluczowych dla naszego kraju. Liczę na to, że nowi przywódcy PSL i PO to będą politycy, z którymi będzie można zbudować robocze relacje, jakie powinny istnieć między koalicją i opozycją.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

CZYTAJ TAKŻE: PiS obiecał w kampanii Beatę Szydło jako przyszłą premier. Wycofanie się z tej umowy może drogo kosztować

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych