Bat na niepokornych. Reakcją Europy na zwycięstwo PiS są... groźby! "Fundusze europejskie to dobre narzędzie wywierania wpływu"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. yt
fot. yt

Mimo wszystko znajdzie się jego zdaniem wspólna droga między Berlinem, Brukselą i Warszawą. Istnieją bowiem instrumenty pozwalające wpłynąć na decyzje przyszłego polskiego rządu.

Skierowana na narodowe interesy Polska ma z Niemcami i resztą Europy ważne interesy, i w niektórych punktach jest zależna od dobrej woli swojego partnera. Dla PiS istotna jest „jedność Zachodu“ przeciwko Moskwie, a w obliczu zagrożenia ze strony Putina partia życzy sobie od NATO wzmocnionych gwarancji bezpieczeństwa. To możliwe narzędzie wywierania wpływu, jeśli Warszawa zacznie traktować partnerstwo jako formę boju o interesy

—wyjaśnia Schuller. To bardzo ciekawe sformułowanie, które pokazuje, że dla Schullera, jak dla rządzących elit w Berlinie, partnerstwo polega na uległości. Innym skutecznym narzędziem mogą być – według niego – fundusze europejskie, które „mają rotacyjnie podlegać rewizji”.

W Berlinie już o tym się mówi, również przy okazji uchodźców. Warszawa o tym wie i dlatego pozostaje nadzieja, że Polska także za rządów Kaczyńskiego będzie obliczalna

—raduje się publicysta „FAZ”. Obliczalna, czyli posłuszna. Według Schullera Polska i tak nie jest już na drodze do roli europejskiego państwa wiodącego prym, „jak to miało miejsce za rządów PO”.

Poglądy pana Schullera na temat Polski pod rządami Prawa i Sprawiedliwości, i rolę, jaką odegra w Europie, można by jeszcze puścić mimo uszu, gdyby nie fakt, że w podobny sposób na zwycięstwo PiS zareagował szef eurogrupy Jeroen Dijsselbloem. Pytany w Hadze o sukces partii Jarosława Kaczyńskiego przy urnach odparł:

Kto nie chce przyjmować uchodźców powinien otrzymywać mniej funduszy strukturalnych z Brukseli. Polska dostaje co roku miliardy z Brukseli. Oczekujemy czegoś w zamian. Jeśli Polacy się nie zgodzą przyjąć uchodźców, użyjemy unijnych funduszy przeznaczonych dla Polski, Węgier czy Czech do tego, by pomóc Turkom w opiece nad azylantami w obozach przy granicy z Syrią

—powiedział Dijsselbloem, holenderski Socjaldemokrata. Podobne groźby płynęły już z ust szefa Parlamentu Europejskiego Martina Schulza oraz szefa komisji Europejskiej Jean’a-Claude’a Junckera. Obaj panowie żywią próżne nadzieje.

Obcięcie unijnych funduszy wymagałoby renegocjacji traktatów i budżetu UE, by wprowadzić do nich warunkowość przyznawania pomocy strukturalnej. To niewykonalne w obecnych ramach finansowych, czyli co najmniej do 2020 r. Jeśli w ogóle.

Każda renegocjacja traktatów trwa długo i pociąga za sobą poważne ryzyko rozsadzenia UE. A kary finansowe, które Bruksela może nam zasądzić za niestosowanie się do decyzji Rady UE są znikome wobec zagrożenia ze strony niekontrolowanej imigracji.

Bez wątpienia Berlin i Bruksela będą jednak wywierać na nas silną presję, co do tego zarówno wynurzenia Schullera jak i Dijsselbloema nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości.

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych