Dwie sensacje Grzegorza Schetyny- polityczna i zegarkowa. Poparł Ewę Kopacz i nie wziął udziału w wyborach

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Adam Warżawa
Fot. PAP/Adam Warżawa

Grzegorz Schetyna w ostatnich dniach stał się autorem dwóch sensacji. Poparł Ewę Kopacz i nie wziął udziału w wyborach. Jaki był powód? Sensacyjny, choć nie najlepiej świadczący o polityku PO.

Oświadczenie Schetyny w mediach: „Daję osobiste poparcie Ewie Kopacz” dla każdego było sensacją. Z pewnością większą, niż gdyby udzielił poparcia Jarosławowi Kaczyńskiemu. Dlaczego? Schetyna do końca życia nie jest w stanie zapomnieć lekceważącego spojrzenia Ewy Kopacz, jakim zmierzyła go podczas spotkania późną jesienią 2011 roku w Kancelarii Premiera w gabinecie Donalda Tuska.

Potraktowała Schetynę ironicznym uśmiechem w momencie,  gdy w gronie ścisłego kierownictwa Platformy, Tusk powiedział, że miejsce Schetyny w roli marszałka Sejmu zajmie Ewa Kopacz. „Grzesiek nie masz powodów do zmartwienia. Dam ci jakąś funkcję w sejmowej komisji spraw zagranicznych” - dodał. Schetyna nie wytrzymał takiego poniżenia. Wstał i wyszedł ze spotkania, a cały gmach zadrżał w posadach,  gdy zatrzasnął za sobą drzwi.

Nie jest pewne, czy obecne poparcie Schetyny jest klasycznym przyczajeniem się, z zamiarem uśpienia czujności rywalki. Po to, by za chwilę uderzyć  w nią ze zdwojoną siłą. Zadać decydujący, być może – politycznie śmiertelny - cios.

To publiczne opowiedzenie się po stronie obecnej premier może mieć jednak drugie dno. Wiedział, że dla Kopacz będzie to szok. Na tyle silny, że w czekających ją debatach sobie nie poradzi. Gonitwa myśli w poszukiwaniu prawdziwych intencji poparcia Schetyny, nie pozwoli jej skupić się na ważniejszych kwestiach w ostatnich godzinach przed ciszą wyborczą. W ten sposób pogrąży jeszcze bardziej samą siebie, a on będzie chodził w glorii szlachetnego rycerza, co urazy osobiste dla dobra partii odrzucić potrafi.

Druga sensacja łączy się ze zmianą czasu, jaka nastąpiła w nocy z soboty na niedzielę, kiedy o 3-ciej nad ranem należało cofnąć zegarki o godzinę do tyłu, czyli ustawić na godzinę 2 w nocy. Dzięki tej operacji zyskaliśmy godzinę snu. Ale z kolei fakt, że zmiana miała miejsce w noc poprzedzającą wybory, spowodowało pewne zamieszanie czasowe, doprowadzając Schetynę do przykrej sytuacji.

Nasz obecny szef MSZ postanowił w czynie społecznym pożytecznie wykorzystać dzień ciszy wyborczej. Ze swoim odpowiednikiem na Białorusi umówił się, że w przedwyborczą sobotę pojedzie do Mińska po liczydła, na których Białoruska Komisja Wyborcza liczy głosy. Chciał w ten sposób usprawnić liczenie głosów przez naszą PKW.

Ponieważ nie pamiętał dokładnie, ilu członków liczy nasza PKW, a w sobotę późnym wieczorem, kiedy dojechał do Mińska, nie mógł się do nikogo dodzwonić, poprosił na wszelki wypadek o 16 liczydeł. Na granicy celnicy białoruscy początkowo wzięli Schetynę za handlarza- hurtownika, więc zrobiła się mała przepychanka.

W końcu po obejrzeniu paszportu dyplomatycznego ustąpili, ale ich szef dzwonił do Łukaszenki, żeby ustalić, czy liczydła, jakie zostały w kraju, zaspokoją potrzeby przyszłych wyborów do parlamentu. Podobno Łukaszenko powiedział, że odbyły się właśnie wybory prezydenckie, a do następnych fabryka wyprodukuje nowe liczydła.

Po tych przejściach, Schetyna, patrząc z niepokojem na zegarek na tablicy rozdzielczej w samochodzie, dojechał do rogatek Wrocławia na kwadrans przed 21- szą. A na tym na ręku do 21-szej brakowało tylko 10 minut.

W Centrum miasta był już kwadrans po 21, a do lokalu wyborczego, w którym był zarejestrowany, czekała go minimum dziesięciominutowa jazda. Załamany zatrzymał się przy najbliższej kawiarni, aby odsapnąć z emocji i już w domu oglądać wieczór wyborczy w telewizji. Kiedy po pół godzinie płacił za kawę, usłyszał przy barku jakiegoś staruszka, który ze wściekłością opowiadał innemu facetowi w jego wieku, że chciał zagłosować z samego rana, bo był umówiony z kumplem na grzyby.

„Mówię ci, byłem przed lokalem za minutę siódma. Pukam. Cisza. Żywego ducha. Walę w drzwi. Wychodzi woźny szkoły. I pyta, czy ma dzwonić na policję? Jest dopiero szósta” – mówi. „Komisja będzie za godzinę” – wyjaśnił mi już trochę spokojniej – opowiadał dalej staruszek znajomemu. Ten zapytał: „A teraz która? Za minutę dziewiąta” – odparł zapalony grzybiarz.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych