W debatach 19 i 20 października 2015 r. trzykrotnie padło stwierdzenie, jakoby opozycja chciała stworzyć „państwo wyznaniowe”. Nie bardzo wiadomo z czego wynika taka sugestia i co kto rozumie pod tą nazwą. Może chodzi o to, że reprezentanci tego „nie wyznaniowego” państwa są przeciwni religii i Kościołowi. Wielokrotnie dawali temu wyraz, uchwalając wrogie człowiekowi, Polsce i religii prawa.
Ustawa „Konwencja o zapobieganiu przemocy” propaguje postmarksistowską, antychrześcijańską (i antynaukową) ideologię gender, ustawa „o leczeniu bezpłodności”, wprowadza metodę pozaustrojowego zapłodnienia, która niczego nie leczy, a udostępnianie pigułek wczesnoporonnych15-letnim dziewczynkom, komentarza nawet nie wymaga. Dzięki veto Prezydenta nie weszła w życie ustawa o zmianie płci, a Trybunał Konstytucyjny za bezprawne uznał przepisy o zniesieniu klauzuli sumienia lekarzy. Nie udały się też próby likwidacji etyki lekarskiej.
Reprezentanci tej opcji ideologicznej, każde działania przeciwne takim prawom, w tym głosowanie przeciw nim w Sejmie, uznają za „wrogie prawom kobiet” i zapowiedź „państwa wyznaniowego”. A państwo nie musi być „wyznaniowym”, tylko dlatego, że chce się, by prawda w nim znaczyła prawdę. Nie będzie nim także nawet, jeżeli będzie się w nim powoływać na nauki św. Jana Pawła II, czy bł. Jerzego Popiełuszki. Nie będzie nim również z powodu nawiązywaniu do tradycji patriotycznych, do Rotmistrza Pileckiego, do Żołnierzy Wyklętych, wciąż oczernianych przez byłych „utrwalaczy” władzy Polski Ludowej.
Przedstawiciele tej opcji wyrażają się o przeciwnikach z nienawiścią, ale oskarżają opozycję o „mowę nienawiści”. A zwrot ten zapożyczyli od swego poplecznika, propagatora Stanu Wojennego. On używał go w wydanej pod pseudonimem Rem swej książeczce „Seanse nienawiści”. W niej, tak właśnie nazywał on msze święte odprawiane przez ks. Jerzego Popiełuszko. Nic więc dziwnego, że powoływanie się na tego kapłana traktowane jest jako dążenie do „państwa wyznaniowego”. Z pewnością Polacy nie życzą sobie „państwa wyznaniowego”, będącego wymysłem propagandowym. Nie chcą też jednak stałej walki z Kościołem, postrzeganym przez władzę tak, jak w czasach komunistycznych, jako przeciwnik ideowy, bo sprzeciwiający się antyludzkim i antychrześcijańskim prawom. Polacy chcą spokoju, współpracy prezydenta, parlamentu i rządu. Chcą wolności, pracy i godziwych zarobków, których 25 lat po „transformacji ustrojowej” mają prawo się spodziewać. Nie chcą bezkarnych afer, korupcji, olbrzymich odpraw wypłacanych zwalnianym partyjnym nieudacznikom, milionów wyrzucanych w błoto (np. 300 milionów wydanych, jak dotąd na „elektrownię atomową”, która ma nie powstać), bankructwa setek polskich firm (jak przy budowie autostrad), uroczystego (jak w PRL) otwierania nieukończonych inwestycji.
25 października Polacy zadecydują czy chcą państwa narzucającego siłą swój antyludzki i antychrześcijański światopogląd, państwa chroniącego morderców Pyjasa, Przemyka, ks. Jerzego Popiełuszki, górników Kopalni Wujek, robotników z Lubinia i innych. Państwa, gdzie zbrodniarzy uniewinnia się lub skazuje „za udział w bójce” i chowa z honorami. Państwa, gdzie zezwala się na oczernianie Polski i Polaków w finansowanych przez rząd filmach oraz przez popieranych przez władzę osobników, zwanych „naukowcami”. Państwa afer i korupcji.
Należy jednak mieć nadzieję, że większość ludzi pragnie Polski praworządnej, rządzonej uczciwie, przywracającej rodzicom prawo do decydowania o swoich dzieciach. Polski, w której będzie należał się szacunek rodzinie, jako „najmniejszej komórce społeczeństwa”, zwłaszcza rodzinie wielodzietnej i gdzie stworzy się warunki do zakładania rodziny i posiadania dzieci. Polski, w której zostanie przywrócony właściwy poziom edukacji w szkołach, w których nauczyciel będzie miał autorytet, w szkołach przekazujących wiedzę i wychowujących, a także kształtujących patriotyzm tak, jak ma to miejsce w innych europejskich państwach. W Polsce, gdzie władza będzie się starała rozwiązać problem służby zdrowia i zadba o rozwój nauki. W Polsce bezpiecznej wewnętrznie i pod względem energetycznym oraz obronnym. W Polsce, która będzie potrafiła upomnieć się o swoje prawa w Unii Europejskiej i która będzie dbała o dobro Polaków tak, jak o swoich obywateli dbają inne kraje europejskie (np. Niemcy ratując swe stocznie przez ich dofinansowanie).
Wybór i odpowiedzialność moralna za niego należy do Polaków.
prof. Wacław Leszczyński
Autor jest publicystą miesięcznika „wSieci Historii”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/269236-jaka-polska-wiekszosc-ludzi-pragnie-panstwa-praworzadnego-rzadzonego-uczciwie-przywracajacego-rodzicom-prawo-do-decydowania-o-swoich-dzieciach