"Niewidoczny fortepian gra taktownie Chopina...", czyli przygotowania do debaty z koncertem finałowym w tle

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/ Paweł Supernak
fot. PAP/ Paweł Supernak

Rzadko człowiek ma taki dylemat jak dziś: co oglądać? Debatę Ewy Kopacz z Beatą Szydło? Czy finał Konkursu Chopinowskiego? Tu obowiązek, tam serce… Tu ważą się losy Polski, tam nieśmiertelna muzyka przemawia do tej lepszej części naszej natury. Nielicha rozterka. Zwłaszcza, że własnie dziś możemy usłyszeć jedynego w finale Polaka.

To jedna z tych chwil, kiedy szczególnie żałuję, że nie ma już z nami Jacka Kaczmarskiego. On z pewnością zdołałby uchwycić te dwa porządki. Realność ale i pewną miałkość politycznego sporu i artystyczne zmagania pianistów w świecie duchowych uniesień. Nie mam wątpliwości, które z wydarzeń uznałby za istotniejsze.

Przyznam,że należę do tej grupy obserwatorów sceny politycznej, która wcale nie ma pewności, co do wyniku wieczornego pojedynku.

Przeddebatowe sparringi Beaty Szydło (a obejrzałam takie dwa: u Moniki Olejnik i u Jarosława Gugały) - nie wypadły źle, ale też nie olśniewająco. Spokój kandydatki PiS jest niewątpliwie jej walorem, ale już od dłuższego czasu brakuje jej tej energii i entuzjazmu, którym urzekała w kampanii Andrzeja Dudy i na początku swojej. Po ludzku - to zrozumiałe. Ale kampania jest bezwzględna. I usprawiedliwień nie uznaje. Im bliżej głosowania tym każdy gest, słowo i grymas nabiera większej wagi. Beata Szydło z pewnością opanowała program PiS-u. Na wyrywki zna katalog słabych punktów rządu i koalicji. Ale czy potrafi zaskoczyć? Czy nie da się złapać w żadną pułapkę? Bo z twardą wiedzą na inne tematy różnie u niej bywało. A do funkcji premiera przygotowuje się na serio raptem 5 miesięcy.

Nie oszukujmy się Ewa Kopacz wcale nie startuje z pozycji outsiderki. Siłą rzeczy, jako szef rządu. przez ponad 12 miesięcy miała do czynienia z informacjami, instytucjami, zakresem spraw, o których Beata Szydło nie ma pojęcia. To prawda, że premier często myli słowa i dane, jest nerwowa, bywa żenująca w swojej chęci przypodobania się „zwykłym ludziom”, ale mówi dużo i od czasu do czasu potrafi sprawiać wrażenie osoby kompetentnej. A w to, że jest zdeterminowana by wygrać - nikt kto obserwował jej wygłupy w pociągach, czy na przyrządach gimnastycznych chyba nie wątpi.

Oczywiście może zgubić ją jedno. Hejterski szlif nadawany jej z uporem maniaka przez Michała Kamińskiego. I fakt,że to właśnie ona zdaje się szczerze swojej konkurentki nie lubić. Tak osobiście. Jakie instrukcje otrzyma tym razem? I czy zdoła je wykonać? W słynnej debacie Tusk Kaczyński - obydwaj przeciwnicy byli zbyt mądrzy na to, by okazać swoje negatywne emocje. O ile je mieli, bo przecież przed 10 kwietnia - darzyli się nawzajem całkiem ciepłymi uczuciami. Toteż owo studyjne przechodzenie na ty, nie było aż takim teatrem.

Czy Ewa Kopacz zdolna jest do szczerego miłego gestu wobec swojej rywalki? Wątpię. Jej zdolności aktorskie nie są najwyższego lotu. Za to Beacie Szydło przydałoby się nieco luzu, uśmiechu i tych dobrych emocji, którymi tak chwytała za serce, gdy wspierała Andrzeja Dudę.

Po żadnej z pań nie spodziewam się szczególnie ciętych ripost. Ale wbrew pozorom nie jest to warunek konieczny do zwycięstwa. Brakowało ich przecież także kandydatowi na prezydenta. I w ogóle jakoś tak się składa, że błyskotliwi uczestnicy wyborów, jak Paweł Kukiz, czy Janusz Korwin-Mikke wcale nie są dobrymi politykami.

Na koniec - nie przeceniałabym - mimo wszystko roli samej debaty. Ona może, ale wcale nie musi przynieść ostatecznego rozstrzygnięcia. Bo mimo wszystko nie cały niezdecydowany elektorat - a o jego głosy toczy się gra - zasiądzie dziś przed telewizorami.

Prognozując teraz, na kilka godzin przed spotkaniem w studiu obstawiałabym remis - ogłoszony jako zwycięstwo przez każdy ze sztabów. Mam też nieoparte wrażenie, że gdyby coś poszło bardzo nie tak - w opinii któregokolwiek z komitetów - następnego dnia mamy szansę na dogrywkę - we wtorkowej debacie liderów.

Takiej szansy nie będą mieli uczestnicy Konkursu Chopinowskiego. Finałowy koncert można wykonać tylko raz.

A gdybym miała obstawiać gdzie temperatura emocji i rozterek wewnętrznych jest teraz wyższa - w wyborczych sztabach czy za kulisami Filharmonii Narodowej - obstawiałabym chyba to drugie. Już choćby dlatego, że wrażliwość artystów jest nieco inna niż polityków.

Chciałabym też - o słodka naiwności - żeby dzisiejszy pojedynek polityczny był tak piękny jak wczorajsze zmagania Aimi Kobayashi i Kate Liu. Ale śmiem twierdzić, że nie wdzięk i natchnienie będą w nim główną bronią. Przy wszystkich różnicach - jedna jest jednak też zasadnicza. O laurach Konkursu - zdecyduje profesjonalne grono ekspertów. W pojedynku kandydatek na premiera jury stanowimy wszyscy. I wcale nie musimy dać sobie narzucić narracji zawodowych komentatorów. A nagrodę publiczności - tę najważniejszą - przyznamy 25 października.

A na razie „Niewidoczny fortepian gra taktownie Szopena…” - ta fraza Kaczmarskiego „chodzi za mną uporczywie od kilku dni”. I pewnie będzie towarzyszyła mi podczas wieczornej debaty.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych