PO traci wyborców zarówno nie zwalczając Nowoczesnej, jak i wydając jej wojnę. A Petru nie ma żadnego interesu, by wchodzić z partią Kopacz w sojusze, bo tylko na tym przegra.
Na niecały tydzień przed wyborami Platforma Obywatelska ma dwa problemy, które są dla tej partii nierozwiązywalne. I one zaważą na wyniku wyborów. Przynajmniej jeden nie są wcale nowy. Pierwszy nazywa się Ewa Kopacz, drugi - Ryszard Petru. Wystarczy obserwować w tej kampanii szefa MSZ, kiedyś „pierwszego po Bogu”, Grzegorza Schetynę, aby wiedzieć, jak jest w PO naprawdę. Poza „wymuszonymi zeznaniami”, które były tak enigmatyczne, że nie wiadomo, co Schetyna chciał powiedzieć, kompletnie nie bierze on udziału w ogólnopolskiej kampanii swojej partii. W Kielcach, dokąd Ewa Kopacz z Donaldem Tuskiem go zesłali, coś robić musi, ale też bez jakiejkolwiek werwy. Gdy się obserwuje Schetynę podczas posiedzeń rządu czy spotkań z udziałem pani premier, obecny szef MSZ cierpi i to cierpienie demonstruje całym sobą. Nie to jest jednak ważne, lecz potwierdzone przez wielu ludzi Schetyny jego przekonanie (także w rozmowach ze mną), że Donald Tusk PO porzucił na pastwę losu, a Ewa Kopacz tak o nią dba, jak Leszek Balcerowicz o PGR-y.
PO pod rządami Ewy Kopacz jest albo partią kompletnie bezideową, albo socjalistyczną, albo quasi-marksistowską. To ostatnie dlatego, że koalicyjne PSL traktuje tak jak PZPR traktowała ZSL i SD, opozycyjne PiS tak jak w pierwszej połowie lat 80. Jaruzelski przeciwników systemu, zaś opozycję miękką, np. SLD, tak jak tych, których generał chciał pozyskać do PRON. A nad wszystkim unosi się tzw. centralizm demokratyczny (też żywcem pożyczony od PZPR), z jakichś powodów ożywiony przez obecną szefową PO i tułający się po polskiej polityce niczym zombie. Ale nawet te oblicza ideowe PO nie mają znaczenia, choć są znamienne dla przywództwa obecnej pani premier. Pod rządami Donalda Tuska PO była partią w jakimś sensie zmilitaryzowaną, jeśli chodzi o organizację, partią karną, nastawioną prawie wyłącznie na zwalczanie PiS i obrzydzanie tej partii Polakom oraz, w miarę możliwości, opinii publicznej za granicą. Pod kierownictwem Ewy Kopacz PO ma ten sam cel, ale w sensie organizacyjnym bardziej przypomina bojówkę albo partyzantkę niż regularny oddział wojskowy. Tacy ludzie jak Schetyna widzą degradację wojska do zanarchizowanej partyzantki i mają świadomość, że dobre czasy dla PO już były.
Mało kto w PO, ze Schetyną na czele, jest przekonany, że ta partia wygra 25 października wybory. A w opozycji ugrupowanie o charakterze partyzanckim będzie tylko marginalizowane. Przynajmniej pod wodzą Ewy Kopacz, bo Grzegorz Schetyna chciałby odnowić PO i zamienić ją w coś w rodzaju nowej Pierwszej Brygady. Ale do tego potrzebne jest usunięcie Ewy Kopacz i jej gwardii przybocznej, w dużej części w postaci fraucymeru. Donald Tusk miał sztab, Ewa Kopacz ma gwardię przyboczną, co jest znamienne dla oblężonej twierdzy i dekadenckich czasów schyłkowych. Wystarczy przeanalizować końcówki panowania Saddama Husajna czy Muammara Kaddafiego (oczywiście przy zachowaniu wszelkich proporcji w związku z takim porównaniem). Partyzantka to nie jest odpowiednia struktura do wygrywania wyborów, a przed głosowaniem nie da się tego zmienić, co oznacza, że szanse na wygraną PO 25 października praktycznie nie istnieją. Także budowanie obozu władzy po wyborach w oparciu o partyzantkę i małe oddziały sojusznicze (ZLEW, Nowoczesna) jest karkołomne i najważniejsi ludzie w PO poza Ewą Kopacz, czyli Grzegorz Schetyna oraz Cezary Grabarczyk, dobrze o tym wiedzą. Każdy z nich może budować nową Pierwszą Brygadę dopiero po porażce wyborczej i pozbyciu się Ewy Kopacz. I z porażką, jak wynika z moich rozmów, już się pogodzili. Chodzi tylko o honorowy wynik.
Budowanie nowej platformerskiej Pierwszej Brygady nie będzie wcale łatwe, a to z powodu Ryszarda Petru. Obecnie jest on największym problemem PO, a nie jej potencjalnym sojusznikiem. Petru po prostu powtarza strategię PO z 2001 r. Chce zbudować nową PO (czy raczej chcą tego jego promotorzy), która trwale weszłaby do parlamentu i polskiej polityki. Ale żeby Nowoczesna zakorzeniła się na więcej niż kadencję, nie może wchodzić w układ rządzący, bo na etapie, na jakim jest PO, czyli już partyzantki, wchodzenie z nią w sojusze byłoby zabójcze. Ugrupowanie Ryszarda Petru odbiera głosy PO, ale jeśli byłoby zbyt mocno przez nią zwalczane, wcale to nie przysporzy poparcia partii Ewy Kopacz. Ci wyborcy albo będą głosować na ZLEW, albo nie pójdą na wybory, albo część poprze Pawła Kukiza. PO traci zarówno nie zwalczając Nowoczesnej, jak i wydając jej wojnę. A Petru potrzebuje czasu, by ten projekt nabrał sił, czyli nie ma żadnego interesu w tworzeniu z PO jakiejkolwiek koalicji. A po słabym wyniku PO i ewentualnym przekroczeniu progu przez Nowoczesną byłaby ona tratwą ratunkową wyciągającą do siebie posłów z Platformy. Także dla Schetyny i Grabarczyka Nowoczesna nie jest więc sojusznikiem, a rywalem. Tym bardziej że ci, którzy przez lata pomagali Platformie teraz w dużej części stawiają na Nowoczesną. A w interesie partii Petru jest osłabianie PO, aż do jej wygaszenia lub uczynienia kanapą.
PO znalazła się w pułapce, z której nie ma dobrego wyjścia. I m.in. dlatego właściwie nikt poważny i wpływowy w tej partii nie stawia na Ewę Kopacz po wyborach. Ale zwycięzca walki o przywództwo, prawdopodobnie Schetyna, będzie miał bardzo trudno. Część posłów może zawrzeć jakiś sojusz z PiS (sam Schetyna może być tym zainteresowany), zaś część może przejść do Nowoczesnej. Marzenia o nowej Pierwszej Brygadzie mogą się więc okazać niemożliwe do zrealizowania. Wielu ważnych polityków PO, ze Schetyną na czele, wie, że obecnie najbardziej ich partii szkodzi kampania prowadzona przez Ewę Kopacz i Michała Kamińskiego. I im pani premier oraz jej guru bardziej się w tę kampanię angażują, tym gorzej dla wizerunku i przyszłości PO. Aktywność tych dwojga jest więc powodem wielkich napięć w partii, bo mało kto ocenia dobrze kampanię i jej skutki. W PO dość powszechna jest świadomość, że jeśli ktoś rozwala tę partię i odbiera jej przyszłość, to liderka. Ważni politycy PO czekają tylko na ostatni akt dramatu, czyli porażkę wyborczą, żeby już móc posprzątać i przystąpić do remontu. Problemem jest to, czy jeszcze będzie co sprzątać i co remontować.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/268875-w-po-wiedza-ze-kopacz-tak-rozwala-partie-iz-po-przegranych-wyborach-schetyna-nie-bedzie-mial-co-zbierac
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.