Jak słusznie zauważył Wojciech Cejrowski – nic o Petru nie wiemy. Przyszedł znikąd, bez życiorysu, bez rodziców, bez dziadka w AK czy wehrmachcie, bez dorobku, bez przekonań, bez sensu.
Przyszedł z polszczyzną wyjętą z amerykańskich podręczników dla księgowych i na dodatek kiepsko przetłumaczoną.
Stoi na murze albo ścianie, który pewnie kazał zbudować, zanim go zburzył. Paranoiczne! W ogóle zaczyna od burzenia, a takich nie lubię. Nie wiemy czy cokolwiek umie zbudować, ale wiemy, że chce burzyć. Co może oznaczać –niszczyć, zabierać, grabić, pozbawiać, anulować, etc.
W tle ma ustawione doń plecami dzieciaki. Samo ujęcie może budzić wątpliwości. Dojrzały facet w pozie kowboja z enerdowskich westernów na tle dzieciarni. Nikt tego nie zauważy, bo Petru nie ma święceń…? Dzieci wyposażył w ciężkie młoty, a trzeba im dać do ręki zeszyty i ołówki, a jeszcze lepiej kredki. Jeśli dzieci mają zaczynać edukację „nowoczesną” od rozwalania to drżę o naszą materialną substancję.
Mam wrażenie, że to kandydat do dziecięcego parlamentu. Może nawet ma pryszcze?
Symbolika nachalna i prostacka. Zero finezji. W nagrodę zimny pampers na głowę i do kąta!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/268769-petru-ze-scianki-jak-slusznie-zauwazyl-wojciech-cejrowski-nic-o-szefie-nowoczesnejpl-nie-wiemy