Jedną z najważniejszych książek, która wpłynęła na ukształtowanie mojego spojrzenia na współczesną Polskę jest „Michnikowszczyzna” Rafała Ziemkiewicza. Nie jest to pozycja, która mnie konserwatywnie „ulepiła”. Tego dokonali m.in. Burke, Scruton, Alexis de Tocqueville czy Friedman. Natomiast RAZ w sposób perfekcyjny obnażył sposób myślenia liberalnych elit, które ukształtowały III RP.
Ziemkiewicz błyskotliwie i dogłębnie opisał źródła fobii, lęków środowiska skupionego wokół Adama Michnika. Krzysztof Kłopotowski za pomocą Junga opisał fenomen wolty niegdyś wielkiego bohatera walki o niepodległość Polski, który następnie w sojuszu z postkomunistami wymierzył działa w popełniających „myślzbrodnię” Polaków. Natomiast Ziemkiewicz wszedł w meandry duszy tego wychowanego w pogardzie do endecji intelektualisty. Główną tezą książki Rafała jest pokazanie porażki Michnika na całej linii. Politycznej, intelektualnej i w końcu komercyjnej.
Adam Michnik poniósł klęskę, to już dziś oczywiste - ale czy to znaczy, że można udać, iż go nigdy nie było? Że wszystkie tezy, które wygłosił, wszystkie działania, które zainspirował, nie miały miejsca? Przecież ten człowiek zmarnował nam piętnaście lat niepodległości! Współkształtował to kulawe państwo, z którego dziś, gdy piszę te słowa, dziesiątki tysięcy młodych, pracowitych, przedsiębiorczych i nierzadko dobrze wykształconych obywateli wieją na potęgę drzwiami i oknami, do Anglii, do Irlandii, gdziekolwiek, byle dalej, w poszukiwaniu normalnego życia. A zarazem - sam został przez nie ukształtowany. Bo - i to dla mnie jedna z istotniejszych tez tej książki - mimo całej swej politycznej zręczności, Michnik nie stałby się tym, kim się stał, gdyby nie trafił w oczekiwanie na kogoś właśnie takiego. Oczekiwanie, którego możemy i powinniśmy się dziś wstydzić, ale które po roku 1989 było może najważniejszym, a zupełnie do dziś nieopisanym zjawiskiem społecznym.
pisał we wstępie RAZ. choć za rok minie dekada od kiedy „Michnikowszczyzna” pojawiła się na rynku, jej tezy są wciąż aktualne. Mimo katastrofy Smoleńskiej, która pogłębiła polaryzację w społeczeństwie i praktycznej śmierci politycznej postkomunistów, sposób walki obozu Michnikowego się nie zmienił.
Raz zauważył, że wielcy myśliciele nie pozostawiają po sobie klakierów. Pozostawiają uczniów, całe intelektualne szkoły. Gdzie są uczniowie Michnika?
Klakierska szkoła Michnika jest uosobiona przez Tomasza Lisa, który w wywiadzie dla Gazety Wyborczej w całej rozciągłości pokazuje intelektualne mielizny swoje, jak i swojego obozu. Jego płaczliwe wywody o rodzącym się w Polsce, jak to niegdyś ujęła postkomunistyczna diva Senyszyn, „kaczyźmie” są tak żenująco płytkie i wtórne, że nie zasługują na polemikę.
Polemika z głupstwem przecież nobilituje je bez potrzeby. „Lewica jest najzdolniejszym menedżerem kloaki.”- pisał mój ulubiony polityczny myśliciel Nicolás Gómez Dávila. Trudno polemizować z facetem, który najpierw zamienia szacowny tytuł jakim był „Newsweek” w żerujący na najniższych instynktach antyklerykalny tabloid, a potem ubolewa, że w internecie hejterzy wylewają na niego wiadro pomyj. Lis nie jest może tak żałośnie zniewieściały jak inny płaczek Jarosław Kuźniar, ale bije z niego równa dawka obłudy. „Kto mieczem wojuje, od miecza ginie”- mawiał pewien mądry cieśla z Nazaretu, który założył najbardziej znienawidzoną przez lewicę organizację. Pogódź się z tym pluszaku władzy- chciałoby się rzec. Lis nie nadaje się nawet na męczennika obozu Michnika. Tym stała się w ostatnich dniach Olga Tokarczuk. Męczenników takich będzie o wiele więcej. I pewnie pierwsze ich zastępy pojawią się na łamach wciąż topniejącej komercyjnie Gazety Wyborczej już za tydzień.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jedną z najważniejszych książek, która wpłynęła na ukształtowanie mojego spojrzenia na współczesną Polskę jest „Michnikowszczyzna” Rafała Ziemkiewicza. Nie jest to pozycja, która mnie konserwatywnie „ulepiła”. Tego dokonali m.in. Burke, Scruton, Alexis de Tocqueville czy Friedman. Natomiast RAZ w sposób perfekcyjny obnażył sposób myślenia liberalnych elit, które ukształtowały III RP.
Ziemkiewicz błyskotliwie i dogłębnie opisał źródła fobii, lęków środowiska skupionego wokół Adama Michnika. Krzysztof Kłopotowski za pomocą Junga opisał fenomen wolty niegdyś wielkiego bohatera walki o niepodległość Polski, który następnie w sojuszu z postkomunistami wymierzył działa w popełniających „myślzbrodnię” Polaków. Natomiast Ziemkiewicz wszedł w meandry duszy tego wychowanego w pogardzie do endecji intelektualisty. Główną tezą książki Rafała jest pokazanie porażki Michnika na całej linii. Politycznej, intelektualnej i w końcu komercyjnej.
Adam Michnik poniósł klęskę, to już dziś oczywiste - ale czy to znaczy, że można udać, iż go nigdy nie było? Że wszystkie tezy, które wygłosił, wszystkie działania, które zainspirował, nie miały miejsca? Przecież ten człowiek zmarnował nam piętnaście lat niepodległości! Współkształtował to kulawe państwo, z którego dziś, gdy piszę te słowa, dziesiątki tysięcy młodych, pracowitych, przedsiębiorczych i nierzadko dobrze wykształconych obywateli wieją na potęgę drzwiami i oknami, do Anglii, do Irlandii, gdziekolwiek, byle dalej, w poszukiwaniu normalnego życia. A zarazem - sam został przez nie ukształtowany. Bo - i to dla mnie jedna z istotniejszych tez tej książki - mimo całej swej politycznej zręczności, Michnik nie stałby się tym, kim się stał, gdyby nie trafił w oczekiwanie na kogoś właśnie takiego. Oczekiwanie, którego możemy i powinniśmy się dziś wstydzić, ale które po roku 1989 było może najważniejszym, a zupełnie do dziś nieopisanym zjawiskiem społecznym.
pisał we wstępie RAZ. choć za rok minie dekada od kiedy „Michnikowszczyzna” pojawiła się na rynku, jej tezy są wciąż aktualne. Mimo katastrofy Smoleńskiej, która pogłębiła polaryzację w społeczeństwie i praktycznej śmierci politycznej postkomunistów, sposób walki obozu Michnikowego się nie zmienił.
Raz zauważył, że wielcy myśliciele nie pozostawiają po sobie klakierów. Pozostawiają uczniów, całe intelektualne szkoły. Gdzie są uczniowie Michnika?
Klakierska szkoła Michnika jest uosobiona przez Tomasza Lisa, który w wywiadzie dla Gazety Wyborczej w całej rozciągłości pokazuje intelektualne mielizny swoje, jak i swojego obozu. Jego płaczliwe wywody o rodzącym się w Polsce, jak to niegdyś ujęła postkomunistyczna diva Senyszyn, „kaczyźmie” są tak żenująco płytkie i wtórne, że nie zasługują na polemikę.
Polemika z głupstwem przecież nobilituje je bez potrzeby. „Lewica jest najzdolniejszym menedżerem kloaki.”- pisał mój ulubiony polityczny myśliciel Nicolás Gómez Dávila. Trudno polemizować z facetem, który najpierw zamienia szacowny tytuł jakim był „Newsweek” w żerujący na najniższych instynktach antyklerykalny tabloid, a potem ubolewa, że w internecie hejterzy wylewają na niego wiadro pomyj. Lis nie jest może tak żałośnie zniewieściały jak inny płaczek Jarosław Kuźniar, ale bije z niego równa dawka obłudy. „Kto mieczem wojuje, od miecza ginie”- mawiał pewien mądry cieśla z Nazaretu, który założył najbardziej znienawidzoną przez lewicę organizację. Pogódź się z tym pluszaku władzy- chciałoby się rzec. Lis nie nadaje się nawet na męczennika obozu Michnika. Tym stała się w ostatnich dniach Olga Tokarczuk. Męczenników takich będzie o wiele więcej. I pewnie pierwsze ich zastępy pojawią się na łamach wciąż topniejącej komercyjnie Gazety Wyborczej już za tydzień.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/268722-esej-michnika-o-rodzacym-sie-w-polsce-putinizmie-i-zenujaco-plytka-histeria-lisa-oto-bankructwo-michnikowszczyzny-i-calej-iii-rp-w-pelnej-krasie?strona=1