Gdy Beata Szydło jeździ po Polsce, spotyka się z kolejnymi grupami społecznymi i, przyznajmy to, w mało medialny sposób mówi do kolejnych pełnych sal w małych i dużych miasteczkach, dziennikarska stolica żyje w zupełnie innym świecie. Ale nakręcanie nagonki i atmosfery histerii wokół postaci Antoniego Macierewicza i Jarosława Kaczyńskiego rezonuje dziś w zupełnie inny, mniejszy sposób niż jeszcze kilka lat temu. Widać to było pół roku temu, widać i dziś.
Platforma przestrzeliła kampanię swojego kandydata w maju i przestrzela ją również w październiku - dokładnie w tym samym stylu. Rozumiem, że przez ostatnie 8 lat była to jedna, a w dodatku skuteczna metoda uprawiania polityki: kopać w klatkę z Kaczyńskim, Macierewiczem i Smoleńskiem, a potem patrzeć, jak rośnie (słupek wyborczy). Dziś to nie działa i nawet przy wszystkich słabościach kampanii PiS nie wystarczy do sukcesu.
W podobnych chwilach pojawia się kontrargument: no, ale przecież spadną sondaże… I znów - ile są warte wszystkie badania i przewidywania widzieliśmy na wiosnę. Ale zgoda - nawet jeśli wszystkie te działania nie osłabiają PiS, to przynajmniej wzmacniają choćby w niewielkim stopniu Platformę z przyległościami. Dlatego w otoczeniu PiS powinno powrócić pytanie - czy sam fakt, że ktoś chce ich uderzyć, uzasadnia wkładanie mu kija w ręce?
Nie wiem, czy wysiłki sztabowców i polityków PiS wystarczą, by wygrać z dużą przewagą i zdobyć samodzielną większość w Sejmie. Ale czasy, gdy wspomnienie przez „Fakty” o Macierewiczu czy Kaczyńskim było „gamechangerem” i wywracało całą kampanię do góry nogami dawno minęły. To jest naprawdę inna rzeczywistość i inne nastroje społeczne niż jeszcze kilkanaście miesięcy temu - i dlatego dopóki Platforma tego nie zrozumie, nie ma co marzyć o trwałym zawróceniu z drogi do wyborczej klęski. Na co zresztą bardzo mocno zapracowała.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Gdy Beata Szydło jeździ po Polsce, spotyka się z kolejnymi grupami społecznymi i, przyznajmy to, w mało medialny sposób mówi do kolejnych pełnych sal w małych i dużych miasteczkach, dziennikarska stolica żyje w zupełnie innym świecie. Ale nakręcanie nagonki i atmosfery histerii wokół postaci Antoniego Macierewicza i Jarosława Kaczyńskiego rezonuje dziś w zupełnie inny, mniejszy sposób niż jeszcze kilka lat temu. Widać to było pół roku temu, widać i dziś.
Platforma przestrzeliła kampanię swojego kandydata w maju i przestrzela ją również w październiku - dokładnie w tym samym stylu. Rozumiem, że przez ostatnie 8 lat była to jedna, a w dodatku skuteczna metoda uprawiania polityki: kopać w klatkę z Kaczyńskim, Macierewiczem i Smoleńskiem, a potem patrzeć, jak rośnie (słupek wyborczy). Dziś to nie działa i nawet przy wszystkich słabościach kampanii PiS nie wystarczy do sukcesu.
W podobnych chwilach pojawia się kontrargument: no, ale przecież spadną sondaże… I znów - ile są warte wszystkie badania i przewidywania widzieliśmy na wiosnę. Ale zgoda - nawet jeśli wszystkie te działania nie osłabiają PiS, to przynajmniej wzmacniają choćby w niewielkim stopniu Platformę z przyległościami. Dlatego w otoczeniu PiS powinno powrócić pytanie - czy sam fakt, że ktoś chce ich uderzyć, uzasadnia wkładanie mu kija w ręce?
Nie wiem, czy wysiłki sztabowców i polityków PiS wystarczą, by wygrać z dużą przewagą i zdobyć samodzielną większość w Sejmie. Ale czasy, gdy wspomnienie przez „Fakty” o Macierewiczu czy Kaczyńskim było „gamechangerem” i wywracało całą kampanię do góry nogami dawno minęły. To jest naprawdę inna rzeczywistość i inne nastroje społeczne niż jeszcze kilkanaście miesięcy temu - i dlatego dopóki Platforma tego nie zrozumie, nie ma co marzyć o trwałym zawróceniu z drogi do wyborczej klęski. Na co zresztą bardzo mocno zapracowała.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/267671-trzydniowa-goraczka-mediow-i-kopanie-w-klatke-z-macierewiczem-to-wszystko-juz-bylo-przy-kampanii-dudy-i-podobnie-jak-wiosna-pograzy-platforme-i-dzis?strona=2